Narodziny każdego royalsa budzą niezwykłe zainteresowanie. Nie inaczej było i tym razem, gdy Meghan Markle i książę Harry powitali na świecie swoją kolejną pociechę. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie wszyscy szaleją z radości.
Meghan Markle urodziła 4 czerwca. Początkowo księżna miała rodzić w domu, w ciszy - jak zapewniały brukowce - niczym scjentolodzy, jednak ostatecznie rozwiązanie miało miejsce w szpitalu Santa Barbara w Kalifornii.
Lili otrzymała imię po prababci, jej Wysokości Królowej, której pseudonimem jest Lilibet. Jej drugie imię, Diana, zostało wybrane na część ukochanej zmarłej babci, księżnej Walii - brzmiał oficjalny i lakoniczny komunikat byłej książęcej pary.
Narodziny małej Lilibet namieszały nieco w rodzinie królewskiej. Oczywiście mowa tu o linii sukcesy brytyjskiego trony.
Mimo że Harry i Meghan nie są już pełnoprawnymi członkami rodziny królewskiej, ponieważ sami postanowili zrezygnować z pełnienia obowiązków royalsów, to dzieciom wciąż przysługuje miejsce w kolejce do tronu.
Zasady dziedziczenia tronu są ściśle określone - najistotniejsza w kolejce do tronu jest oczywiście pierwsza dziesiątka. To właśnie oni mają największe szanse na to, by zasiąść na brytyjskim tronie po królowej Elżbiecie II - przypomina "Viva".
Następną królowej jest jej syn, książę Karol. Po jego śmierci na tronie zasiądzie William, a po nim kolejne trzy miejsca zajmują jego potomkowie: książę George, księżniczka Charlotte oraz książe Louis.
Szóste miejsce zajmuje Harry, któremu przysługuje kolejka do brytyjskiego tronu, a następnie jego syn Archie. Na ósmym miejscu jest teraz Lilibet.
Narodziny najmłodszej w rodzinie sprawiły więc, że na dziewiąte miejsce spadł książę Yorku Andrzej. "Wielką dziesiątkę" zamyka księżniczka Beatrice.
Ponoć to właśnie Andrzej zawiedziony jest faktem, że korona cały czas się od niego oddala. Królowa co prawda zakazała mu reprezentowania rodziny królewskiej, ale jemu najwidoczniej "królewskie życie" bardzo odpowiada.












