Reklama
Reklama

Było tuż przed ósmą, gdy do kraju dotarły wieści ws. Kingi Rusin. Doszło do niespodziewanego

Kinga Rusin od paru lat żyje niemal jak w bajce. Po odejściu z TVN postanowiła podróżować po całym świecie, odwiedzając nawet te najodleglejsze zakątki naszego globu. Od tygodni celebrytka wraz ze swym ukochanym Markiem Kujawą przebywają w Ameryce Południowej. W środowy poranek pojawiły się nowe doniesienia w sprawie ich wyprawy na najwyższy szczyt Ekwadoru. Doszło do niespodziewanego...

Kinga Rusin wraz z Markiem Kujawą kontynuują swoje wyprawy po świecie. Aktualnie przebywają w Ameryce Południowej, a dokładnie w Ekwadorze, gdzie - jak pisała sama dziennikarka - nie jest najbezpieczniej.

Reklama

Problemy Kingi Rusin w Ekwadorze

Z ukochanym podjęli jednak decyzję, że zaryzykują, by zobaczyć nieodkryte przez nich dotąd miejsca. "Spontaniczny wypad z sąsiedniego Peru okazał się stresującym dylematem. Mimo wszystko podjęliśmy decyzję: jedziemy na kilka dni, na próbę" - ogłosiła fanom Kinga. 

Niestety, problemy pojawiły się dość szybko. 

"Prawie zemdlałam na drodze z Guayaquil do Cuenca! Znów (tak jak rok temu w Peru) miałam objawy choroby wysokościowej, ale trudno się temu dziwić, skoro w 3 godziny wjechaliśmy z poziomu 4m n.p.m. na ok. 4200m n.p.m." - relacjonowała Kinga parę dni temu.

Na szczęście jej ukochany miał przy sobie "walizkę pierwszej pomocy" i mógł od razu zadziałać. 

Jak się okazuje, ta "przygoda" nie odwiodła ich od tego, by zdobyć kolejny szczyt. Tym razem padło na najwyższy wulkan w Ekwadorze - Chimborazo.

Kinga Rusin nie zrezygnowała z dalszego podróżowania. Oficjalnie potwierdziła, co dalej

Tym razem postanowili się do tego jak najlepiej przygotować. 

"Kupiliśmy kilka inhalatorów z tlenem przed wyprawą na wulkan Chimborazo i efekty od razu widać. Byłam... wulkanem energii, a szalejący, zimny wiatr dodawał mi tylko skrzydeł" - przekazała wieści Kinga w porannym wpisie, który zamieściła dziś na swoim Instagramie. 

Na Kingę i Marka w trakcie wspinaczki czekały jednak inne niespodzianki. Jak się okazało, trafili na wielkie stado lam i wtedy jeden z pasterzy złożył im osobliwą propozycję. Kinga aż zaniemówiła:

"Pasterze, widząc nasze (głównie moje) zachwyty, od razu chcieli nam jedną sprzedać. Okazuje się, że cena za takie puchate cudo nie jest wcale wygórowana — to 60-80 dol. Ale jak ja ją bym niby miała zabrać do Warszawy?" - zastanawiała się głośno Kinga. 

Fani Rusin zachwyceni jej relacjami z Ameryki Południowej

Cóż, chyba jednak ostatecznie nie zdecydowali się na zakup puchatego czworonoga. Fani byli jednak zachwyceni jej opowieścią, czemu dali wyraz w komentarzach pod wpisem.

"Coś pięknego Pani Kingo, bardzo Panią podziwiam", "Piękne zdjęcia i komentarz. Czuje się, że podróżuje z Wami", "Zachwyt! Wdzięczność! Cudo! Byłam ostatnio na Mont Blanc i rozumiem to zjawisko braku tlenu na wysokościach. Brawo dla Pani", "Pięknie i ryzykownie" - czytamy.

Zobacz też:

Kinga Rusin nad ranem potwierdziła doniesienia o sobie i Kujawie. "Podjęliśmy decyzję"

Ledwie ogłosili ws. powrotu Kingi Rusin do TVN, a tu takie doniesienia. Potwierdziło się

TVP reaguje na powrót Kingi Rusin do "Dzień dobry TVN". "Szykujemy dużo niespodzianek"

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kinga Rusin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy