Olga Bończyk wspomina zmarłego Zbigniewa Wodeckiego. "Byłam z nim do ostatniej chwili"
Olga Bończyk i Zbigniew Wodecki poznali się jeszcze w latach 90. Artyści mieli okazję pracować razem nad jednym z koncertów telewizyjnych. Wydarzenie okazało się sukcesem, a Bończyk i Wodecki od razu zrozumieli, że tworzą na scenie zgrany duet. Szybko okazało się, że doskonale dogadują się także na gruncie prywatnym.
"Przez to, że mieliśmy dużo prób, dużo wspólnych koncertów, tras okazało się, że nam jest bardzo blisko artystycznie, że my bardzo podobnie czujemy, mamy tę samą wrażliwość. Siłą rzeczy zaczęły powstawać takie cieplejsze relacje. (...) Strasznie się zakumplowaliśmy. Było nam prosto do siebie, mieliśmy bardzo dużo wspólnych tematów (…)" - mówiła aktorka w rozmowie ze Światem Gwiazd.
Udaną współpracę zawodową i serdeczną przyjaźń przerwała nagła śmierć gwiazdora. Zbigniew Wodecki zmarł 22 maja 2017 roku. W najnowszym wywiadzie Olga Bończyk zdradziła, że towarzyszyła artyście do samego końca.
"(…) No i potem Zbyszek. Też byłam z nim do ostatniej chwili. I to są takie rzeczy, które zostawiają ogromny ślad" - wyznała w rozmowie z Mariolą Bojarską-Ferenc w programie "Viva! Bez Tabu".
Olga Bończyk szczerze o tym, co łączyło ją ze Zbigniewem Wodeckim
Mariola Bojarska-Ferenc zauważyła, że aktorkę i piosenkarza łączyła wspaniała przyjaźń. Postanowiła więc dopytać o to, jak dokładnie wyglądała relacja Olgi Bończyk i Zbigniewa Wodeckiego.
"Moje prywatne sprawy zostawiam dla siebie" - odparła szybko artystka i od razu podkreśliła: "Byliśmy z całą pewnością tandemem artystycznym, który w tamtym czasie naprawdę dawał ogromne pole do popisu. Myśmy się naprawdę dogadywali artystycznie w sposób niebywały. Ja nie przypominam sobie przez całe moje życie kogoś, z kim mi się tak dobrze i pracowało, i rozumiało muzycznie. On [Zbigniew Wodecki - przyp. red.] mówił to samo".
Olga Bończyk przyznaje, że ze starszym kolegą po fachu porozumiewała się praktycznie bez słów.
"Stojąc na scenie, myśmy nawet na siebie [nie patrzyli]. Myśmy dokładnie tak samo oddychali, uwielbialiśmy tę samą muzykę, porozumiewaliśmy się w zasadzie (…) kluczem muzycznym w sposób (…) przez skórę" - wspominała.
Wodecki i Bończyk mieli przed sobą wiele muzycznych marzeń i perspektyw. Planowali między innymi nagranie wspólnej płyty. Niestety, prace przerwała nagła śmierć piosenkarza.








