Reklama
Reklama

Anna Wendzikowska: Jak sobie radzi jako samotna matka?

Kiedy Anna Wendzikowska (38 l.) wiązała się z ojcem swojej starszej córki, wierzyła, że będą razem szczęśliwi już na zawsze. Niestety, miłość nie przetrwała próby czasu. W siłę uczucia ponownie uwierzyła, gdy na jej drodze stanął Jan, tata jej młodszej pociechy. Związek ten, pełen zawirowań, jednak również szybko się rozpadł. Dziennikarka potrzebowała czasu, by poukładać sobie wszystko i publicznie przyznać, że została sama.

"Kiedyś bym powiedziała, że w życiu najważniejsza jest praca i pasja, a najlepiej praca z pasją. Czy też praca z pasji, jak kto woli... A teraz bez wahania mówię: miłość i szczęście" - napisała niedawno Anna Wendzikowska na swoim Instagramie.

Czy chodzi o nowego mężczyznę? O nie! Miłością życia Wendzikowskiej są córki. Pięcioletnia Kornelia i dwuletnia Antonina to sens jej życia.

"Te dwie małe, słodkie istotki dają mi codziennie tyle miłości, że wszystko nabiera sensu. Praca nadal jest dla mnie ważna, ale najwięcej czasu w ciągu dnia spędzam, zastanawiając się, jak sprawiać im radość, jak wywoływać uśmiech na ich twarzach. Chcę im dać najpiękniejsze dzieciństwo i bezwarunkową miłość" - pisze dalej dziennikarka.

Reklama

Kornelia jest owocem jej związku z muzykiem Patrykiem Ignaczakiem, śpiewającym z zespołem AudioFeels (sprawdź!), który zdobył rozgłos dzięki udziałowi w programie "Mam talent!".

O związku pięknej dziennikarki z przystojnym wokalistą było głośno. Nie bez powodu. Piękni, młodzi, zdolni, no i tacy zakochani!

Swoim szczęściem zechcieli się podzielić z całym światem, udzielając razem wywiadu i robiąc sobie piękną sesję zdjęciową do magazynu "Gala".

Patrząc wtedy na nich, chciało się tylko powiedzieć: chwilo trwaj, miłość jest piękna. Jakież było zdziwienie fanów obojga, gdy później młodzi rodzice rozstali się.

Na szczęście w pokojowej atmosferze i nadal pozostają w dobrych relacjach, wspólnie wychowując córkę.

Śledząc profil Patryka Ignaczaka na Instagramie, widzimy jego zdjęcia z córką. Wzrusza fakt, że zakrywa jej twarz, chroniąc wizerunek. "Moja miłość największa" - pisze.

Wielka miłość rodziców do córki musiała połączyć się z cierpliwością i wiarą, że uda im się zapewnić jej dobrą jakość życia. Bowiem u Kornelii wykryto wadę rozwojową nerwu wzrokowego w jednym z oczu.

Potrzebne były konsultacje u specjalistów i skomplikowane operacje.

Wendzikowskiej udało się dzielnie przetrwać trudny czas, będąc wsparciem dla córki. Na szczęście mogła liczyć na byłego partnera. Teraz mała nosi urocze okularki i jest ślicznym, cierpliwym i mądrym dzieckiem.

Kolejny związek mógł nigdy się nie zdarzyć, bowiem para poznała się przez przypadek.

Anna wypatrzyła swoją znajomą w grupie biesiadników obchodzących urodziny jednego z członków rodziny Jana Bazyla w warszawskiej Hali Koszyki. Chciała tylko się przywitać, ale zaraz została wciągnięta do zabawy...

Po roku znajomości na świat przyszła Antonina, ale Jan najwyraźniej nie poczuł w sobie ojcowskiego powołania, bo po trzech tygodniach od narodzin córki wyjechał na kilka miesięcy, zostawiając ukochaną samą z dwójką małych dzieci.

"Powinnam była wiedzieć, że pojawią się trudności, problematyczne sytuacje i będę musiała im stawiać czoła sama. Ale zawsze chce się mieć tę nadzieję i wiarę w drugiego człowieka i happy end" - napisała na swoim Instagramie.

Część fanów dziennikarki od dawna podejrzewała, że jej związek przechodzi kryzys. Rzeczywiście, nastąpiło rozstanie, ale później dzięki terapii para postanowiła dać sobie jeszcze jedną szansę.

Anna wyznała nawet podczas ubiegłorocznych wakacji, że jest zaręczona. Niestety wszystko zostało zweryfikowane podczas wspólnego koronawirusowego zamknięcia w domu.

- Wendzikowska przyznaje, że wspólna kwarantanna okazała się dla nich ostatnim gwoździem do trumny. Mimo jej starań, by rodzina pozostała w komplecie, relacji nie udało się uratować.

"Chcę wam coś powiedzieć. Coś, co wiele z was i tak już zauważyło. Wiele z was do mnie pisało, że widać, że jestem smutna, że coś się dzieje złego. W zasadzie część z was już się domyśliła, więc chcę to po prostu powiedzieć, a nie bać się i zastanawiać, na którym portalu o tym przeczytam. Stało się tak, że już jakiś czas temu zostałam sama z dziewczynkami" - wyznała dziennikarka pod koniec maja na nagraniu udostępnionym w Internecie.

"Jestem osobą, która stara się skupiać na pozytywach. Mam cudowne, mądre i kochane córeczki. Staram się z nadzieją patrzeć w przyszłość, że teraz będzie już tylko lepiej" - podkreślała jednak.

Na szczęście Anna ma też rodzinę i przyjaciół, na których zawsze może liczyć.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Anna Wendzikowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy