26 kwietnia na platformie Netflix zadebiutował film „365 dni: Ten dzień”, będący kontynuacją „365 dni”, uhonorowanych 2 lata temu 7 nominacjami do Złotych Malin. Ostatecznie twórcy musieli zadowolić się tylko jedną statuetką, za najgorszy scenariusz, jednak są duże szanse na to, że sequel pobije sukces pierwszej części.
Recenzje są, póki co, entuzjastyczne. Karolina Korwin-Piotrowska nazwała film „kopulodromem”, feministyczna aktywistka Maja Staśko wyraziła zdziwienie, że „film o gwałtach, stalkingu i nękaniu sprzedawany jest jako pikantna historia miłosna”, redaktorka znanego portalu "Variety" określiła produkcję mianem "gorącej ściemy".
Odtwórczyni jednej z ról, Ewa Kasprzyk ujawniła, że warsztat aktorski na planie niezbyt się przydał, a w montażu okazał się nawet źle widziany:
Moje sceny aktorskie nie były tam potrzebne. Moje aktorstwo nie było tam potrzebne, bo i tak te sceny aktorskie zostały.
Anna-Maria Sieklucka zaprzecza sama sobie
Póki co, fimu bronią: autorka, Blanka Lipińska, Natasza Urbańska, która zagrała byłą kochankę filmowego Massimo oraz odtwórcy głównych ról. Filmowa Laura, Anna-Maria Sieklucka próbowała ostatnio przekonać Magdę Mołek, że „365 dni” jest wartościowym filmem z ważnym przekazem. Niestety, trochę się zagubiła w szczegółach…Jak wyznała:
Przede wszystkim Laura uświadomiła mi, jak trudną rolę, my kobiety, mamy w tym świecie. Śmiem twierdzić, że jest nam trudniej w tej codzienności i w tym zawodzie, który mam przyjemność uprawiać. To taka sinusoida. Raz jesteśmy na górze, raz jesteśmy na dole. Wszystko zależy od tego, jakimi my chcemy się jawić w tym świecie.
Trudno z tego cokolwiek wywnioskować, ale na tym nie koniec. Dalej Sieklucka zaplątała się w swojej ocenie tego, jak film został odebrany:
Bardzo mnie uderzyło, że kobiety z taką łatwością i lekkością były w stanie mnie ocenić przez pryzmat tej roli, zgody na tę rolę. A statystyki mówią same za siebie. 300 mln ludzi na całym świecie obejrzało pierwszą część. Drugą część obecnie prawie 100 mln. Pytam się, dlaczego z taką łatwością oceniamy, a tak chętnie oglądamy?
Cóż, jeśli ktokolwiek skorzystał na tej popularności, to akurat najmniej ona. Zresztą zauważyła to sama Mołek, która przypomniała, że odtwórca roli Massimo, Michele Morrone stał się międzynarodową gwiazdą z 14 milionami fanów na Instagramie, podczas gdy Sieklucka może poszczycić się, póki co, dwiema nominacjami do Złotej Maliny i 4,3 milionami obserwujących na Instagramie, co jest dużą liczbą, ale jednak niemal trzykrotnie mniejszą niż udało się przyciągnąć Michelowi.
Widzowie docenili, że mimo bzdur opowiadanych przez Sieklucką, prowadzącej nie puściły nerwy. Jak pisali w komentarzach:
Bardzo podoba mi się to, że mimo że Magda nie zgadza się z narracją Anny o tym, że jest to film umacniający kobiety w walce o siebie, to nadal jest to wywiad pełen życzliwości i klasy.
Rzeczywiście, w tej rozmowie Mołek ograniczyła się do prób wypunktowania niektórych spośród licznych nielogiczności w wywodach Siekluckiej, jak choćby po jej wypowiedzi, że dzięki jej i innym aktorkom kobiety pozbędą się kompleksów i zaczną akceptować swoje ciała. Wtedy Magda zdołała wtrącić:
Zaraz, zaraz, ty też jesteś wyrzeźbiona przez Boga. Zejdźmy na ziemię. Ani tobie, ani Magdzie Lamparskiej niczego nie brakuje.
Niestety, rozmowy nie udało się już uratować. Jak komentowali widzowie:
Ona przeczy sama sobie bardzo dużo razy. Przez takie wywiady jeszcze więcej traci
Pani Anna zdecydowanie odpłynęła... mimoza mrużąca oczy, opowiadająca o erotyku, jakby to było arcydzieło.
No nie!To były istne tortury.
Zobacz też:
Paweł Deląg wróci do "M jak miłość"? Dostał ofertę
Paulina Krupińska wybrała się do fryzjera. Efekty mogą zaskoczyć





***








