Rodzina Anny Dymnej pochodziła z Kresów, a jej rodzice poznali się na studiach w Krakowie. To właśnie tam stawiała swoje pierwsze kroki jako aktorka, a za odkrywcę jej talentu uważa się Jana Niwińskiego, aktora i pedagoga. Dymna debiutowała w jego teatrzyku podwórkowym i to za jego namową zdecydowała się zdawać do krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.
Jej talent był niezaprzeczalny, więc już na pierwszym roku studiów zaliczyła swój wielki debiut teatralny - rolą Isi w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. A to był dopiero początek, bo do czasu ukończenia studiów w 1973, Dymna zdążyła zagrać w kilkunastu produkcjach filmowych i teatralnych.
Anna Dymna zachwyciła urodą
Talent szedł w parze z urodą, a publiczność i krytycy byli zachwyceni jej klasycznymi rysami twarzy. W artykułach o aktorce często przewija się sformułowanie "urzekała urodą damy z portretu" i nie sposób się z tym nie zgodzić. Tak zresztą zostało do dzisiaj.
Wówczas jednak uroda stała się w pewnym momencie swego rodzaju ciężarem, bo więcej mówiono o jej wyglądzie niż umiejętnościach. A te były niezaprzeczalne!
Aktorka świetnie odnajdywała się niemal w każdej powierzonej jej roli, niezależnie od tego czy występowała w filmach kostiumowych i grała kobiety z epoki, czy też współczesne dziewczyny pokazujące swój charakter. Znamy i kochamy ją przecież zarówno za role w "Kochaj albo rzuć", "Janosiku" czy "Królowej Bonie", żeby wymienić zaledwie kilka.
Zapewniło jej to ogromną popularność i zainteresowanie kolorowej prasy, która chciała reklamować się właśnie jej twarzą. Sława i rozpoznawalność nigdy jej jednak nie zmieniła.
Normalna. Może skonstruowana tak jak dziecko, często reagująca odruchowo. Czasami jak głupek czy muł, bo niezmienna, niestety, w przekonaniach i stosunku do świata. (...) Nie pozwolę na to, żeby mój zawód mnie zmienił, żeby mi się w głowie przewróciło. Na szczęście miałam mądrych ludzi dookoła. Zawsze. Wiedziałam dzięki temu, co jest w życiu ważne
Ta normalność i miłość do swojego zawodu pomogła jej w końcu udowodnić krytykom, że warto zwrócić uwagę również na jej imponujący talent, a nie tylko urodę.
Przełom w karierze Anny Dymnej
Jak możemy przeczytać na portalu culture.pl, kolejnym przełomowym momentem w karierze Dymnej okazały się... macierzyństwo i rola Lavinii w telewizyjnym spektaklu "Żałoba przystoi Elektrze" Eugene'a O’Neila w 1984. Krytycy zgodnie uznali, że na oczach publiczności aktorka zmienia się z dziewczyny w kobietę, a paleta jej aktorskich możliwości poszerzyła się o nieznane dla niej dotąd odcienie emocji.
Kolejne lata przyniosły wiele ról Dymnej w Teatrze Telewizji, które do dziś uznawane są za genialne, jak choćby Berty w "Wygnańcach" czy Podstoliny w "Zemście".
W ciągu swojej długiej i bogatej kariery Anna Dymna zagrała blisko 40 teatralnych ról i ponad 60 produkcjach filmowych i telewizyjnych. Była wielokrotne nagradzana, a ukoronowaniem było zdobycie Orła w 2016 za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą w "Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy".
Wśród najwyższych odznaczeń, których dostąpiła, są m.in. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Srebrny Krzyż Zasługi, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski czy Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
Ostatnią produkcją, w której widzowie mogli podziwiać aktorkę na swoich ekranach, był serial "Nieobecni" z 2020, gdzie wcieliła się w rolę Zośki Gajdy. Mamy ogromną nadzieję, że nie jest to ostatnia pozycja w aktorskim CV gwiazdy!

Dymna sporo przeszła. Życie jej nie oszczędzało
Sukcesy na scenie Anny Dymnej nie zawsze jednak szły w parze ze szczęściem w życiu prywatnym. Los nie szczędził jej bólu i momentów, po których ciężko byłoby się komukolwiek podnieść.
Jednym z najważniejszych momentów w jej życiu było poznanie w 1971 Wiesława Dymnego - artysty, scenarzysty, poety, plastyka i współzałożyciela legendarnej "Piwnicy pod Baranami". Para wzięła ślub w tym samym roku.
Żyłam zafascynowana Wieśkiem. Robiliśmy wszystko razem. Razem stawialiśmy ściany, zbijaliśmy meble, szyliśmy moje stroje, cieszyliśmy się drobiazgami. Jak w transie - nie spaliśmy całymi nocami, ja czytałam mu na głos książki, on uczył mnie rysować. Kochaliśmy się i nic więcej nie miało znaczenia
Niestety, w wieku 27 lat Dymna została wdową. 42-letni wówczas ukochany aktorki zmarł na zawał, choć jego śmierć do dziś pozostaje bardzo tajemnicza, a wokół niej narosło wiele plotek. Skonfundowana całą sytuacją gwiazda zgłosiła sprawę na milicję, aby wyjaśnić ostatecznie, jak doszło do śmierci męża. Śledztwo zamknięto z powodu braku jakichkolwiek dowodów.
Powiedzieli, że serce, a następnie, że zgon nastąpił z powodu alkoholu. Trudno było w to uwierzyć, bo przecież dwie godziny wcześniej widziałam się z nim i był trzeźwy. Pomyślałam sobie, że może coś mu ktoś wstrzyknął?
Pożar w mieszkaniu Dymnej i jej męża. A to nie wszystko
Jeszcze przed śmiercią Wiesława Dymnego, para przeżyła pożar mieszkania aktorki, w którym wybuchł kineskop radzieckiego telewizora. Ogień pochłonął niemal ich cały dobytek. To jednak tylko wycinek z całej serii bolesnych doświadczeń aktorki.
W 1978 roku Dymna jechała z przyjaciółmi na zdjęcia i omal nie doszło do tragedii. Kierowca zasnął za kierownicą i uderzył w przydrożne drzewo, a z auta została jedynie kupa pogiętej blachy. Dymna ledwo uszła z wypadku z życiem - miała uszkodzony kręgosłup i miednicę, połamane żebra i przebite płuco.
W szpitalu spędziła kilka miesięcy i groził jej paraliż. Wydawało się, że już nigdy nie stanie na nogi. Po miesiącach rehabilitacji odzyskała sprawność, choć wszyscy dookoła nazywali to cudem.
Zaledwie dwa lata później uległa wypadkowi na planie "Królowej Bony". Sanie, którymi jechała, przewróciły się, a Dymna wypadła z nich i uderzyła głową o drzewo. Doznała wówczas wstrząsu mózgu oraz kolejnych urazów kręgosłupa. To jednak nie był koniec...

Anna Dymna przeżyła serię dramatów. Tragedia za tragedią
W kolejnych latach przytrafiły się jej jeszcze dwa wypadki samochodowe! Niesamowity hart ducha sprawił jednak, że za każdym razem odzyskiwała sprawność, choć było to okupione ogromnym bólem, który, jak wyznała po latach, towarzyszy jej już na co dzień.
Po serii nieszczęść, które mnie spotkały, słynny krakowski psychiatra zapytał: Pani Aniu, kiedy pani w końcu do nas przyjdzie? (...) Tragedia jedna po drugiej, nikt tego sam nie udźwignie. Odpowiedziałam, że dam sobie radę. Nie wiem, od kiedy, ale zauważyłam, że mam taką dziwną cechę. Często słyszałam: Wszystko się wali, a ta głupia się uśmiecha. Nawet lekarze zwrócili na to uwagę przed laty, gdy po wypadku samochodowym leżałam na Węgrzech w szpitalu. Miałam odmę, nie mogłam oddychać, jakieś rury ze mnie wychodziły, co chwila traciłam przytomność. Ale kiedy się na chwilę wybudzałam, podobno byłam szczęśliwa, uśmiechnięta. Tłumacz mi zdradził, że go wypytywali: Co to za wariatka z Polski?! Umiera, a tak się cieszy!. Może uśmiechanie się do życia to u mnie jakiś nieświadomy odruch?"
Tego optymizmu nie są w stanie zabrać jej nawet nieprzychylne komentarze. Ostatnio aktorka wspomniała niezwykle przykrą sytuację, gdy młody człowiek w obrzydliwy sposób skomentował fakt, że Dymna miała czelność... się zestarzeć.
Kiedyś młodzian zaczepił mnie na ulicy: Jezu! To naprawdę jest pani? Wczoraj Janosika oglądałem i inaczej pani wyglądała. Jak się pani zmieniła, jaka się pani brzydka zrobiła. "Człowieku, ile masz lat? - zapytałam. "Dwadzieścia" - odpowiedział, więc mu zaproponowałam: To pogadajmy za pięćdziesiąt, zobaczymy, jak będziesz wyglądał. Ale przecież za te pięćdziesiąt lat to już nie będzie po mnie śladu"
Wypada mieć nadzieję, że takich konfrontacji, a tym bardziej innych bolesnych doświadczeń, życie Annie Dymnej oszczędzi.
Dymna od lat pomaga potrzebującym
Od lat Anna Dymna kojarzona jest przede wszystkim z wytrwałą i niesamowitą działalnością społeczną i charytatywną. Aktorka przez lata współpracowała i wspierała rozmaite inicjatywy, fundacje i stowarzyszenia, aż w końcu w 2003 założyła w Krakowie Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko", obejmując społecznie funkcję prezesa tej instytucji.
Początkowo celem fundacji było utrzymywanie Warsztatów Terapii Artystycznej i opieka nad ich podopiecznymi, którymi byli niepełnosprawni intelektualnie mieszkańcy schroniska w Radwanowicach. W kolejnych latach fundacja przekształcała się w dużą instytucję charytatywną, która pomaga osobom chorym i osobom z niepełnosprawnością w całej Polsce, m.in. budując nowoczesne ośrodki rehabilitacyjno-terapeutyczne czy organizując słynny Festiwal Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty.
W dzieciństwie miałam wzorce, w których pomaganie było jak oddychanie, w związku z tym pytanie, czemu pani to robi zawsze budziło moje zdziwienie. Jak ktoś leży to się go podnosi, jak głodny to się daje jeść. Potem przez wiele lat uprawiałam zawód, który uczy zrozumieć drugiego człowieka, tolerancji, pokory, cierpliwości, ale przede wszystkim wczuwania się w drugiego człowieka. Pewnego dnia zaprowadziło mnie to do ludzi z niepełnosprawnością intelektualną. Stanęłam naprzeciwko nich przerażona, bo ich nie znałam. Po pięciu minutach okazało się, że rozumiem wszystko co mówią, mimo że nie mówią. Założyłam fundację i dzięki Jurkowi Owsiakowi, który powiedział, co mnie czeka, nigdy się nie załamałam"
Warto dodać, że Anna Dymna wielokrotnie podkreślała, iż za pracę w fundacji, mimo iż jej się to należy, nie pobiera wynagrodzenia. Utrzymuje się ze zleceń związanych z pracą w teatrze i nauką studentów i podkreśla, że to co robi, nie jest w jej mniemaniu niczym bohaterskim.
Z okazji urodzin pozostaje nam życzyć Annie Dymnej wszystkiego, co najlepsze i żeby jej pozytywna energia i chęć niesienia pomocy nadal inspirowała Polki i Polaków. Jej życie to dowód na to, że mimo przeciwności losu, można się podnieść i walczyć o lepsze jutro - nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Wszystkiego najlepszego!
Zobacz również:












