Uparty młodzieniec
Urodzony w Pionkach niedaleko Radomia Andrzej od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie muzyką i spory potencjał wokalny. To wręcz klasyczna historia - talent, miłość do muzyki i pierwsze występy jeszcze za czasów szkolnych, w tym w swoim pierwszym zespole Cavatina, gdzie był jedynym chłopcem pośród ośmiu dziewcząt.
W liceum uczył się w klasie o profilu chemiczno-biologicznym, ale gdy przyszło do wyboru studiów, liczyła się tylko muzyka i padło na wychowanie muzyczne na WSP w Kielcach. Mama Piasecznego, Alicja, do pomysłów syna podchodziła dość sceptycznie.
Dziś się tego wstydzę, ale nie wierzyłam w jego możliwości. Jako rodzic chciałam, żeby Andrzej miał konkretny zawód, który da mu pieniądze. Zawód muzyka nie wydawał mi się dobrym wyborem. On jednak był bardzo uparty, jestem z niego dumna, że sam sobie dał radę - wyznała po latach w programie "Uwaga TVN".
Kto mógłby przypuszczać, że jej syn zostanie wkrótce idolem nastolatek?

Mafia
Idąc na studia muzyczne, Piaseczny liczył, że nie tylko zdobędzie tam odpowiednią edukację, ale trafi na podobnych sobie zapaleńców, którzy z muzyki chcą żyć. I nie przestrzelił - w 1992 wraz z kolegami ze studiów uformował zespół Mafia.
Młodzi muzycy nie musieli czekać długo na pierwsze sukcesy, bo już rok później wydali swój debiutancki album zatytułowany po prostu "Mafia", a pochodzący z niego utwór "Krótka piosenka o..." (posłuchaj!) stała się hymnem festiwalu w Jarocinie w 1993.
W międzyczasie Andrzej próbował swoich sił na konkursach młodych talentów, występując m.in. na koncercie Debiutów na Festiwalu w Opolu.
Materiał z pierwszej płyty tak spodobał się branży, że grupa podpisała profesjonalny kontrakt z jedną z wytwórni. Na swój wielki przełom musieli jednak chwilę poczekać i, paradoksalnie, nie wydarzył się on z ich bezpośrednim udziałem.

Budzikom śmierć
Rewolucją w karierze Piaska było spotkanie z Robertem Chojnackim, który wypatrzył młodziutkiego wokalistę na jednym z koncertów i zaproponował mu współpracę.
Gdy zobaczyłem go na występie z Mafią, pomyślałem, że jego głos nie pasuje do rockowego zespołu, był za delikatny, ale za to dobrze wyglądał i dziewczyny patrzyły na niego jak w obrazek. Wiedziałem, że pisze teksty, a że chodziła za mną płyta solowa, zapytałem, czy napisze mi teksty i tak się zaczęło - wspominał niedawno w "Fakcie" Chojnacki.
Początkowo Andrzej miał być tylko autorem tekstów na powstający krążek, ale ostatecznie zaśpiewał prawie wszystkie piosenki. Album zatytułowany "Sax & Sex", wydany nakładem małej wytwórni, okazał się zaskakującym hitem i gdy piszemy hit, mamy na myśli ponad milion legalnie sprzedanych płyt!
To właśnie on wylansował takie przeboje, jak choćby "Budzikom śmierć" (posłuchaj!), "Prawie do nieba" (sprawdź!) czy "Niecierpliwi" (posłuchaj!), które nie schodziły z pierwszych miejsc list przebojów. Z Piaska uczyniły prawdziwe bożyszcze, na którego koncerty, niezależnie z kim je grał, przychodziły tłumy. Co ciekawe, za nagranie materiału na płytę Piasek miał ponoć otrzymać zaledwie 7 tysięcy złotych.
Graliśmy w największych halach w Polsce, dziewczyny kładły się nam pod autobus, piszczały, szalały, było kolorowo. Jeździły za nami groupies, a na koncertach drzazgi leciały - dodaje w cytowanym wyżej wywiadzie Chojnacki.
Co ciekawe, współpraca potrwała zaledwie rok i panowie rozstali się w dość tajemniczych, acz nerwowych okolicznościach. Można by powiedzieć, że pracowali razem krótko, ale porządnie - to spod ich rąk wyszła przecież jedna z najbardziej kultowych polskich płyt lat dziewięćdziesiątych.

Idol nastolatek
Przeboje nagrane z Chojnackim sprawiły, że Piasek stał się najgorętszym nazwiskiem w branży i prawdziwym idolem nastolatek. Wydawało się, że kwestią czasu jest rozpoczęcie przez niego kariery solowej i tak też się stało.
W 1996 na rynku ukazał się ostatni (a w sumie trzeci) album zespołu Mafia z jego udziałem, z którego grupa wylansowała przebój "W imię deszczu". Andrzej rozpoczął pracę nad swoją solową płytą, co nie przypadło do gustu kolegom z Mafii.
Oni mnie wyrzucili. Spotkaliśmy się, kiedy trwała promocja mojej solowej płyty i oni mi powiedzieli: "Słuchaj, musimy natychmiast nagrać płytę", na co ja odpowiedziałem: "Ale panowie, tak się nie robi. Jasne, nagramy płytę, tylko spokojnie, powoli. Nie można tego zrobić w taki sposób, żeby już, natychmiast". Wtedy w zasadzie oni mi powiedzieli, że w takim razie nie mamy o czym rozmawiać - zapewniał w 2021 roku w wywiadzie dla newonce.radio.
Nie miał jednak czego żałować. Wydany w 1998 solowy album zatytułowany "Piasek" sprzedawał się jak świeże bułeczki, szybko zyskując status Złotej Płyty, a w rozgłośniach radiowych szalały jego single: "Mocniej?" i "Jeszcze bliżej". Ponadto w sklepach ukazała się autobiografia artysty "Piasek. O sobie samym", a z jego popularności postanowili skorzystać producenci serialu "Złotopolscy". Andrzej wcielił się w nim w rolę Kacpra Złotopolskiego i użyczył utworu "Pogodniej (Złoty środek)".

Na fali ogromnego sukcesu Piaseczny poszedł za ciosem i w 2000 na rynku ukazała się kolejna jego płyta, tym razem o prowokującym tytule "Popers". Poppers to popularny wśród osób homoseksualnych narkotyk, wpływający na rozluźnienie mięśni gładkich, w tym... zwieraczy odbytu. W tamtych czasach jednak tytuł ten mógł być co najwyżej środowiskowym żartem, bo komercyjna publiczność pozostawała raczej nieświadoma tej specyficznej gry słów. Piasek przypieczętował tym albumem swoją pozycję na rynku i wydawało się, że nic nie zatrzymaj jego zwycięskiego pochodu.
Nieudany eurowizyjny żart
Pasmo sukcesów Piaska sprawiło, że wydawał się wręcz naturalnym kandydatem do reprezentowania Polski w konkursie Eurowizji. Miał wszystko - urodę, talent i ogromne wsparcie fanów. W 2001 ten pomysł ostatecznie się zmaterializował i wokalista poleciał do Kopenhagi z utworem "2 Long". Niestety, jego występ, który w założeniu miał być chyba pastiszem albo ironicznym komentarzem dotyczącym estetyki imprezy, nie przypadł do gustu europejskim widzom i Polak zajął przedostatnie miejsce.
Jego stylizacja z olbrzymim futrem zaś przyniosła mu mało chlubny laur najgorzej ubranego artysty. Do dziś Piaseczny nie ukrywa, że Eurowizja była przełomowym momentem w jego karierze i mogła ją nawet zakończyć.
Trudnym momentem był występ na Eurowizji, popisowa przegrana, zająłem przedostatnie miejsce. Trafiłem na czarną listę w telewizji. Prawda jest taka, że każdy prezes ma swoją czarną listę, tylko nie każdy o niej głośno mówi. W tamtych czasach artysta, którego nie było w telewizji, przestawał istnieć. A kiedy nie ma cię w przez dwa lata, nie koncertujesz, nie sprzedajesz płyt, przychodzi dzień, w którym nie masz z czego spłacić raty kredytu. Zapytałem sam siebie: czy to będzie wielki dramat, jeśli zajmę się czymś innym? I odpowiedziałem: nie, będę tym samym Andrzejem, synem, bratem, wujkiem. Potem przyszła propozycja nagrania płyty, odbiłem się od dna - tłumaczył w wywiadzie dla "Vivy!" w 2017.

Gwiazdor odbił się jednak od dna i powrócił na rynek w listopadzie 2003 z płytą "Andrzej Piaseczny", która miała być próbą zerwania z dotychczasowym wizerunkiem "Piaska".
Wokalista zaprezentował na niej swoje bardziej dojrzałe i refleksyjne oblicze, co przypadło do gustu publiczności, gotowej wybaczyć mu eurowizyjne potknięcie. Przypieczętowaniem powrotu Piasecznego był Bursztynowy Słowik podczas Festiwalu w Sopocie w 2005.
Od tamtej pory piosenkarz regularnie nagrywa i koncertuje, a na jego dyskografię składa się na ten moment 12 solowych płyt. Stawkę póki co zamyka wydany niedawno album 50/50, będący jednocześnie jubileuszowym krążkiem z okazji 50. urodzin artysty. Kontynuował również swoją przygodę z telewizją, będąc jurorem w "The Voice of Poland" i "The Voice Senior".
Telewizja Polska zdecydowała się jednak nie przedłużać współpracy z gwiazdorem, a wszystko to w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach mających związek z opublikowanym w sieci filmem, gdzie Piaseczny wykrzykiwał popularne hasło związane z działalnością Grupy Ośmiu Gwiazd.

Piosenka "dla niego"
Życie prywatne Andrzeja Piasecznego było przez lata tematem plotek i domysłów odnośnie jego orientacji seksualnej, a on sam rzadko się do nich odnosił. Nie komentował nawet głośnych wyznań Michała Piroga, który niemal wprost przyznawał, że w latach 90. łączyła ich głęboka relacja.
Na okładce jednego z magazynów pojawił się z tajemniczą Mirką, z którą miał wychowywać dwóch synów. Kobieta była sporo od niego starsza, co tylko podsycało zainteresowanie. Po latach Andrzej tak wspominał swoje ojcostwo i związek z ową Mirką.
Ludziom nie mieściła się w głowie prosta prawda, że ktoś taki jak ja może żyć w związku ze starszą od siebie kobietą i w dodatku wychowywać z nią dzieci. Szukali jakiegoś klucza do tej zagadki. Pojawiły się nawet stwierdzenia, że Mirka to tylko przykrywka - wyznał w rozmowie z Onetem.

O synach wspominał także w wywiadzie dla "Gali":
Ależ ja mam rodzinę. Mimo że nie mieszkamy już dzisiaj wszyscy razem. Los sprawił, że bardzo wcześnie wychowywałem dwóch ludzi, o których do dzisiaj mówię, że są moimi synami. Mam nadzieję, że oni przyniosą mi niedługo wnuki - wyznał.
Potem temat przycichł, a do głosu dochodziły osoby takie jak Michał Piróg, który w swojej książce szczegółowo opisał swój romans z pewnym gwiazdorem, który łudząco przypominał Piaska. Andrzej nie chciał jednak tego komentować...


W końcu jednak wokalista zdecydował się na coming out, choć w bardzo subtelnej formie. Podczas wywiadu promującego płytę "50/50" przyznał, że w jednym z utworów śpiewa o miłości do mężczyzny (sprawdź!). Coming out gwiazdora wzbudził rzecz jasna mnóstwo emocji, a wątek ten był kontynuowany w kolejnych wywiadach.
Żyjemy w czasach terroru ekstremizmów: w lewo albo w prawo, białe albo czarne, tęczowe albo żółto-białe. Te ekstremizmy powodują, że od wszystkich oczekuje się wywalenia bebechów na widok publiczny. Jeżeli powiedziałeś A, musisz powiedzieć Z i najlepiej zrobić transmisję on-line z sypialni 24 godziny na dobę. Ja takiego życia nie chcę i nigdy nie zaakceptuję. Zawsze sam stawiałem granice mojej otwartości i... sam je przesuwałem - mówił w rozmowie z "Vivą!" Piaseczny.
Mimo głośnej deklaracji, piosenkarz nie zamierza póki co ujawniać szczegółów swoich ewentualnych relacji. Coś nam mówi, że raczej nieprędko zobaczymy go na okładce któregoś z kolorowych magazynów z partnerem, bo konsekwentnie chce stawiać na muzykę.
Wielu kolegów po fachu Piasecznego powoli pisze ostatnie rozdziały swojej kariery, a wszystko wskazuje na to, że świętujący niedawno 50. urodziny wokalista otwiera dopiero kolejny, prawdopodobnie równie ekscytujący co poprzednie. Próbka już za chwilę na sopockiej scenie. Jesteście ciekawi jego występu na Polsat SuperHit Festiwal 2021?

Zdecyduj, kto zasługuje na statuetkę Najlepszego z Najlepszych. Zagłosuj teraz
Sławomir: Gdyby nie Kajra, wielu rzeczy bym nie dokończył
Górski wraca po pandemii: Teraz chętnie porozrabiam
Sanah: Zawsze marzyłam, żeby napisać piosenkę na pierwszy taniec








