Reklama
Reklama

Andrzej Nardelli: Tragiczna śmierć przerwała karierę „promiennego chłopca”, który miał szansę zostać wielką gwiazdą

Już podczas studiów w warszawskiej szkole teatralnej Andrzej Nardelli był nazywany zjawiskowym chłopakiem, który ma przed sobą wspaniałą przyszłość w zawodzie. Niestety, nie dane mu było zyskać sławę, jaką mu wróżono... 11 czerwca 1972 roku, zaledwie dwa lata po fenomenalnym debiucie, utonął w czasie kąpieli w Narwi.

Kiedy pół wieku temu Adam Hanuszkiewicz zaproponował Andrzejowi Nardellemu etat w Teatrze Narodowym i "na dzień dobry" powierzył mu rolę Kordiana, nikt nie wątpił w to, że młodziutki aktor wkrótce będzie wielką gwiazdą.

Miał wszystko, by zostać idolem swego pokolenia - urodę, urok, charyzmę, talent. Magda Umer, z którą się przyjaźnił, wspomina go jako "promiennego chłopca", od którego nie sposób było oderwać oczu.

Po premierze dramatu Słowackiego z najmłodszym w historii rodzimego teatru aktorem w roli Kordiana krytycy orzekli, że Polska doczekała się swojego Jamesa Deana. Cała Warszawa chciała zobaczyć Andrzeja na scenie...

Reklama

Szybko okazało się, że aktorstwo nie jest jego jedyną miłością. Dzięki Wandzie Warskiej, która zaprosiła go do swojej "Piwnicy" na Rynku Starego Miasta, zaczął śpiewać i robił to znakomicie.

Płyta z wierszami Norwida i muzyką Andrzeja Kurylewicza, którą nagrał na przełomie 1970 i 1971 roku, otworzyła mu drzwi do TVP.

Razem z Magdą Umer występował w programach telewizyjnych poświęconych poezji i muzyce.

Wszyscy myśleli, że są parą, bo byli nierozłączni. Tylko ich najbliżsi przyjaciele wiedzieli, że Andrzej - choć kochał Magdę całym sercem - związany był ze swym profesorem ze szkoły teatralnej.

"To był chłopiec we mgle. Gibki, lekki, cały płynął" - wspomina Magda Umer i dodaje, że nigdy nie rozmawiała z Andrzejem o jego preferencjach, ale wiedziała, że jest inny.

"Czuło się u niego jakieś rozdwojenie. Nie mówił otwarcie, o co mu chodzi, a my mieliśmy taką zasadę, że nikt nie wchodził w butach do czyjegoś życia" - wyznała w filmie "Andrzej. Wspomnienie o Andrzeju Nardellim", który nakręciła w dwudziestą rocznicę tragicznej śmierci przyjaciela.

W czerwcu 1972 roku Magda i Andrzej mieli wystąpić w duecie na festiwalu w Opolu z piosenką "O niebieskim pachnącym groszku". Dziesięć dni przed koncertem Andrzej Nardelli utonął w Narwi. Miał zaledwie 25 lat.

"Pomagał wujowi w jakichś robotach budowlanych. Było gorąco. Wskoczył do rzeki i porwała go fala" - opowiadała później siostra aktora Joanna Nardelli.

Magda Umer zaśpiewała w Opolu sama. Piosenkarka i towarzyszący jej muzycy płakali podczas występu... Dwa dni wcześniej Andrzej został pochowany w garniturze, który miał mieć na sobie podczas koncertu w opolskim amfiteatrze. 

Adam Hanuszkiewicz, który znał prawdę o życiu prywatnym Andrzeja, był niemal pewny, że ten targnął się na swoje życie, bo nie był w stanie pogodzić się z faktem, że kocha inaczej.

Reżyser miał ponoć dowiedzieć się od ówczesnej żony, Zofii Kucówny, która traktowała Nardellego jak syna, że aktor rozpaczliwie potrzebował pomocy...

Teza o samobójstwie, choć badana przez prokuraturę, nigdy nie została jednak potwierdzona.

Ludwik Sempoliński (był wykładowcą Naredllego w warszawskiej PWST) twierdził z kolei, że Andrzej zginął, bo należał do rocznika, który prześladowało jakieś fatum.

Wcześniej zmarli tragicznie dwaj koledzy Nardellego z roku - Krzysztof Banachowicz i Andrzej Krajewski, a niedługo po nich jedna z czterech dziewcząt będących z nimi w tej samej grupie, Barbara Grabowska.

"To była niepokojąca seria dziwnych wypadków" - napisał Sempoliński w swej książce "Druga połowa życia".

Andrzej Nardelli był u progu wielkiej kariery, gdy zginął.

Pochodził w wielodzietnej rodziny, mając piętnaście lat stracił ojca, ale potrafił walczyć o swoje marzenia. Od dziecka chciał zostać aktorem i dopiął swego. Na studia dostał się za pierwszym razem.

Koledzy czasem się z niego śmiali, że za dużo gestykuluje, że jest zniewieściały, ale uwielbiali go.

"Był przewspaniałym kumplem" - wspominał go Maciej Englert.

"Niezwykle zdolny i niezwykle serdeczny" - powiedział z kolei Piotr Fronczewski, który również był z Andrzejem na roku.

Choć Andrzej Nardelli jest dziś niemal kompletnie zapomniany przez widzów, wciąż żyje w pamięci ludzi, którzy go znali.

Jest też dobrze znany nowym pokoleniom polskich aktorów. To przecież jego imię nosi prestiżowa nagroda, którą od 1999 roku Związek Artystów Scen Polskich co roku nagradza absolwentów szkół teatralnych za najlepszy debiut.

Wśród laureatów Nagrody im. Andrzeja Nardellego są m.in. Mikołaj Roznerski, Marieta Żukowska, Marcin Hycnar i Julia Konarska.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

 

 

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy