Andrus czekał z tym do pogrzebu Kołaczkowskiej. Dopiero teraz wyjawił, że wysłała mu list
Kilkanaście dni temu zmarła Joanna Kołaczkowska. Wśród tych, którzy od początku wspierali ją w walce z poważną chorobą, był m.in. Artur Andrus. Satyryk nie mógł więc nie zabrać głosu podczas pogrzebu dobrej koleżanki. Podobnie jak inni wygłosił poruszającą przemowę, która najlepiej pokazuje, jak artystka była powszechnie odbierana. "Wszyscy odczuliśmy, że odszedł dla nas ktoś najważniejszy" - mówił.
Artur Andrus od początku był bardzo poruszony sytuacją Joanny Kołaczkowskiej. Kiedy tylko stało się jasne, że jest ciężko chora, udostępnił dalej post Kabaretu Hrabi w mediach społecznościowych i dodał od siebie: "Aśka zawsze jest ważna. Teraz jest najważniejsza".
A za słowami poszły czyny. Mężczyzna nie wahał się zaangażować w kilka występów formacji, z których dochód był przeznaczony na jej leczenie. Poprowadził też zorganizowany specjalnie dla niej koncert.
"Czekamy na ciebie, Joasiu. (...) Występujemy tu, żeby jej pomóc, żeby pokazać jej, że wspieramy ją. I to dzisiaj, proszę państwa, jest właściwie taki koncert życzeń dla niej. Dla Aśki" - mówił wówczas ze sceny.
Niestety w nocy z 16 na 17 lipca w nocy nadeszła wiadomość o jej śmierci. Kilkanaście dni później, w poniedziałek, 28 lipca, Andrus pojawił się na ostatnim pożegnaniu aktorki.
W ostatniej drodze Kołaczkowskiej towarzyszyły tłumy. Wśród uczestników pogrzebu można było dostrzec m.in. Adriannę Borek, Dariusza Kamysa, Emilię Krakowską, Roberta Motykę, Wojciecha Kamińskiego, Marzenę Rogalską, Roberta Górskiego oraz Mikołaja Cieślaka. Wzruszającą przemowę wygłosił też jej dobry przyjaciel, Szymon Majewski oraz siostra i były mąż.
Wiele osób miało potrzebę, by choćby w kilku słowach pożegnać gwiazdą rodzimej sceny kabaretowej. Wspomniał o tym sam Andrus.
"Spotkaliśmy się po to, żeby pożegnać niezwykłą, jedyną, nieprawdopodobną, najważniejszą naszą Aśkę. Rodzina i przyjaciele to są ludzie, którzy ją zawsze otaczali, wymiennie, czasami rodzina stawała się przyjaciółmi, czasami przyjaciele rodziną, ale te dwie grupy zawsze się wokół niej zbierały. Na pewno zauważyliście, jakie poruszenie wywołała wiadomość najpierw o chorobie Aśki, potem o jej śmierci. Jak wiele ludzi, setki tysięcy ludzi, chciało coś na ten temat powiedzieć i zaczęli pisać wiersze, piosenki o Aśce. Niezwykłe jest to, że właściwie każda taka wypowiedź była powodowana tymi samym emocjami. Wszyscy odczuliśmy, że odszedł dla nas ktoś najważniejszy i tak trudno jest się z tym pogodzić, że musimy coś na ten temat powiedzieć" - zaczął swoją wypowiedź, cytowaną przez Pudelka.
Podobnie jak inni wspomniał o niebywałej cesze Kołaczkowskiej, która jak nikt potrafiła przyciągać do siebie ludzi.
"O Aśce mówiło się, że ona zbierała wokół siebie ludzi kolorowych, ale też trzeba powiedzieć, że zbierała ludzi szarych. Ona miała dla każdego czas. I spotykała się z takimi, którzy zdobywali świat, i z takimi, którzy z tym światem mieli problemy. Z każdym chciała się spotkać, ona nie stawiała warunków wstępnych przyjaźni czy znajomości, nie szukała w człowieku czegoś, co ją zniechęca, tylko odwrotnie" - tłumaczył.
Andrus przypomniał, że w istocie obawiająca się swojego odejścia, a jednocześnie często planująca je kobieta miała konkretną wizję swojego pogrzebu.
"Ona nam trochę ułatwiła to pożegnanie, bo wielokrotnie mówiła, jak je sobie wyobraża. Mówiła, że będą jej przyjaciele, będą ją wspominali, będzie jej ukochana muzyka, ktoś z jej przyjaciół coś zaśpiewa - właściwie ona sama już powiedziała, jak to ma wyglądać. W jednej z takich wypowiedzi usłyszałem, jak powiedziała, że 'nie musi być za bardzo śmiesznie'. I to mnie jakoś uspokoiło. Jeżeli nie musi być za bardzo śmiesznie, to nie musi też być za bardzo smutno, ale dlaczego nie może być tak i tak? Dlaczego nie mamy sobie teraz razem i popłakać, i się pośmiać? Te emocje towarzyszą nam całe życie wymiennie, to i niech teraz nam towarzyszą" - mówił.
Uśmiech na twarzy żałobników wywołała przywołana w następnej kolejności przez Andrusa urocza anegdota.
"Wysyła 11 stycznia 2019 roku taki list krótki. 'Chciałam Ci przypomnieć o piosence o facecie ukrytym w polu maku i pszenicy'. Już się pszenica pojawiła. 'Kryje się przed nią, ale ona go dobrze widzi i kiedyś wyciągnie na wierzch i utrąci'. To były zamówienia Joanny Kołaczkowskiej na piosenki, pozostałe wymyślę albo rozpuszczę w świat, bo będziemy też wymyślać takie historie związane z twórczością" - zapowiedział.
Zobacz też:
Niecodzienne sceny na pogrzebie Joanny Kołaczkowskiej. Z głośników wybrzmiał głos artystki
Edyta Bartosiewicz wygłosiła mowę na pogrzebie Kołaczkowskiej. Mało kto wie, co je łączyło
W trakcie pogrzebu ksiądz ujawnił o Kołaczkowskiej. "Asi na tym zależało"