To on był najważniejszym mężczyzną w życiu Gosi Andrzejewicz. Do końca broniła go przed okropnymi plotkami
Gosia Andrzejewicz (41 l.) niedawno pożegnała ojca. Od lat był jej dobrym duchem, pilotował jej karierę, nie odstępował jej ani na krok. Jak podkreślała wielokrotnie sama piosenkarka, był najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Córka do końca chciała go uronić przed plotkami, które rozpowiadano o nim w branży.
Gosia Andrzejewicz, która od niedawna prowadzi program telewizyjny „A kto to mówi?” w duecie ze sławną kurą Pierzynką, od lat próbuje dostać się do pierwszej ligi polskich wokalistek. Choć był moment, że jej piosenki zdobywały szczyty list przebojów, wciąż pozostaje artystką niedocenianą.
Nie brakuje opinii, że spora w tym zasługa jej taty...
Janusz Andrzejewicz przez wiele lat był menedżerem córki, sfinansował wydanie jej debiutanckiej płyty, spotykał się z szefami rozgłośni radiowych i przekonywał ich, by grali utwory jego córki.
„Towarzyszył mi od świtu do nocy, jeździł ze mną wszędzie, dbał, żeby nic złego mi się nie stało” – wspominała Gosia Andrzejewicz w 'Gwiazdach Cejrowskiego' - Tylko jemu mogłam naprawdę zaufać”.
Także mama Gosi robiła wszystko, by żadnemu z jej trojga pociech nigdy niczego nie brakowało, choć musiała przy tym zaciskać pasa, by spinać domowy budżet. Jak wspominała piosenkarka w "Dobrym Tygodniu":
„Rodzice mnie nie rozpieszczali. Nie miałam modnych ciuchów, jak moje koleżanki ze szkoły, ale na lekcje śpiewu i naukę języków pieniądze zawsze były”.
Andrzejewicz miała niespełna 14 lat, gdy skomponowała pierwszą piosenkę, ale o tym, by zostać gwiazdą, marzyła znacznie wcześniej. Potwierdza, że chciała być znana, ale bardziej niż na sławie zależało jej, by dawać ludziom radość.
Rodzice powtarzali Gosi, że skromność i pokora otwierają więcej drzwi niż buta i arogancja. Wszyscy, którzy mieli okazję poznać wokalistkę, twierdzą, że to osoba, od której ciepło i dobroć widać na odległość.
Mama artystki marzyła, by jej pociechy miały w życiu lepiej, niż miała ona. Cieszyła się, gdy jej najstarsza córka - ukochana siostra Gosi - skończyła biologię na uniwersytecie i podjęła wymarzoną pracę w szkole.
Gosia od najmłodszych lat wiedziała, że jest kochana i może liczyć na wsparcie rodziców, a zwłaszcza taty. To jednak, że Janusz Andrzejewicz sprawował pieczę nad jej sprawami zawodowymi, nie wszystkim się podobało. Byli tacy – jak „przyjaciel” i współpracownik piosenkarki, Remigiusz „Remo” Łupicki – którzy oczerniali ojca gwiazdy i mówili, że działa na szkodę wykonawczyni hitu „Pozwól żyć”.
„Wszystko tam rozdaje i liczy tata. Gosia nawet nie wie, ile ma pieniędzy” - napisał „Remo” w liście otwartym, który wysłał do mediów w maju 2008 roku.
Gosia Andrzejewicz zawsze stawała za ojcem murem, gdy słyszała drwiny, czy niemiłe słowa pod jego adresem. Jak tłumaczyła w wywiadzie dla magazynu "Boutique":
„Na Zachodzie to normalne, że członkowie rodzin artystów są ich menedżerami, stylistami, prowadzą fankluby. Bo komu zaufać, jeśli nie tym, którzy nas kochają?”.
W kwietniu tego roku Gosia przekazała smutną wiadomość o śmierci taty:
„Na zawsze pozostaniesz w moim sercu. Dziękuję Ci, bo to dzięki Tobie i Twojej mądrości mogę spełniać swoje największe marzenie: żyć muzyką. Najcudowniejszy, najlepszy tata na świecie”.
Źródła:
1. Wywiady z G. Andrzejewicz: „Kulturalne Rozmowy” (kwiecień 2017), „Boutique” (maj 2010), „Dobry Tydzień” (marzec 2018), Wasze Radio FM (grudzień 2024)
2. Podcast „Gwiazdy Cejrowskiego” z udziałem G. Andrzejewicz (listopad 2017)
3. List otwarty R. Łupickiego w sprawie ojca G. Andrzejewicz (maj 2008)
Zobacz też:
Wielkie zamieszanie wokół Gosi Andrzejewicz. Aż trudno w to wszystko uwierzyć
Wielki smutek w domu Gosi Andrzejewicz. Nie żyje tata gwiazdy