Milowicz wreszcie wyjawił kulisy niepowodzenia. Ludzie nie mieli pojęcia
Mało kto pamięta, że Michał Milowicz – śpiewający aktor, nazywany kiedyś "polskim Presleyem" - prowadził swego czasu świetnie prosperujący klub, w którym "zwykli" ludzie mieli okazję bawić się w towarzystwie gwiazd. Jego "Maska" była jednym z najpopularniejszych miejsc na kulturalno-gastronomicznej mapie Warszawy, a jednak... wszystko zakończyło się niepowodzeniem. Dopiero ostatnio wyznał, co się stało.
Ćwierć wieku temu Michał Milowicz był gwiazdą pierwszej wielkości. Popularność przyniosły mu występy w kultowych "Lokatorach" i komedii "Chłopaki nie płaczą". Niedawno, opowiadając o tamtych czasach, stwierdził, że czuł się jak król świata.
"Ale sodówka nie uderzyła mi do głowy. Wiedziałem, że aktorstwo to niepewny kawałek chleba, więc zacząłem inwestować w deweloperkę i gastronomię" - wyznał w rozmowie z Żurnalistą.
Na przełomie XX i XXI wieku Michał budował apartamenty na Gocławiu i w podwarszawskim Piastowie.
"Środowisko dowiedziało się o mojej firmie i pomyślało, że stałem się biznesmenem i nie mam już ochoty na granie i śpiewanie, co było kompletną nieprawdą" - wspominał w wywiadzie dla "Angory", dodając, że przestał po prostu dostawać propozycje nowych ról, a chodzić na castingi nie miał czasu.
"W tym czasie byłem też właścicielem klubu i restauracji 'Maska', co też mnie absorbowało. Klub zajmował mi mnóstwo czasu, który powinienem poświęcić na sprawy artystyczne" - tłumaczył w cytowanym wyżej wywiadzie.
Aktor marzył, by jego lokal stał się miejscem, w którym bawić się będą i gwiazdy, i przedsiębiorcy, i "normalsi". Organizował imprezy okolicznościowe, w Masce codziennie spotkać można było kogoś z pierwszych stron gazet.
Niestety, klub stał się obiektem zainteresowania "nieciekawego" towarzystwa.
Po 11 latach prowadzenia Maski, Milowicz nagle podjął decyzję o zwinięciu żagli, jak poetycko określił to w jednym z wywiadów.
"Cały czas czułem, że nie do tego się urodziłem. A przyszedłem na świat po to, żeby grać. Żeby dawać siebie ludziom. I w końcu zacząłem to realizować. Uważam, że trzeba dojrzeć do pewnych rzeczy, nabrać doświadczenia" - stwierdził w rozmowie z NaTemat.
Tak naprawdę Michał nie chciał opowiadać o Masce już po pozbyciu się jej. Nikt nie wiedział, co sprawiło, że zrezygnował z prowadzenia klubu, który był jego wielką dumą. Dopiero niedawno, goszcząc w podcaście Żurnalisty, zdradził, jak to z Maską było.
"Odeszli moi dwaj wspólnicy, na ich miejsce przyszedł jeden i... tutaj już spuśćmy zasłonę milczenia. [...] Doprowadził do sytuacji, że ja bym już grosza nie widział z tego klubu, a musiałbym tam być non-stop" - powiedział Dawidowi Swakowskiemu.
Aktor dodał też, że nowy wspólnik chciał zmienić charakter tego klubu na taki, na który on nie mógł się zgodzić.
Po zamknięciu Maski, Michał skupił się na pracy artystycznej. Dziś znowu praktycznie nie schodzi z planów seriali i filmów, takich jak "Klan" czy "Uroczysko". Tworzy też własne produkcje i bierze udział w programach rozrywkowych, jak "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" Polsatu.
Ostatnio aktor przyznał, że czasem zastanawia się, czy nie otworzyć lokalu podobnego do starej, dobrej Maski. Ale zawsze stwierdza, że kosztowałoby go to zbyt wiele wysiłku i czasu - bo gdyby otworzył takie miejsce, to chciałby poświęcić mu odpowiednią uwagę. 11 lat takich wysiłków w zupełności mu wystarczy.
Źródła:
1. Wywiady z M. Milowiczem: "Żurnalista. Rozmowy bez kompromisów" (maj 2025), "Sukces" (kwiecień 2004), "Angora" (październik 2015), "NaTemat" (lipiec 2019).
Zobacz też:
Michał Milowicz długo szukał życiowej stabilizacji