Daniel Martyniuk miał wyjść na prostą. Nadzieja zgasła
Daniel Martyniuk niedawno wywołał niemałą aferę podczas podróży z Hiszpanii do naszego kraju. Jego zachowanie na pokładzie na razie uszło mu na sucho, bo przewoźnik odstąpił od złożenia oficjalnej skargi. Syn Zenka przybył w rodzinne strony, by wziąć udział w obchodach ważnego święta swojego syna, Floriana.
O kulisach ceremonii plotkowano sporo, bo nie pojawił się na niej Zenon Martyniuk. Był za to Daniel, który w ostatnich dniach na Instagramie z wielką radością chwalił się chwilami spędzonymi z Florianem - oraz żoną Faustyną. Szczególnie to drugie wzbudziło spore zdziwienie, bo jeszcze chwilę wcześniej Martyniuk zapowiadał rozwód. Część osób wciąż miała nadzieję, że mężczyzna wyjdzie na prostą.
Sporo wyjaśniło się po powrocie Daniela do Hiszpanii. Jego Instagram znów obfituje w niepokojące wyznania na temat bliskich, a on sam zapowiada, że dopiero "tutaj jest wolny". Pochwalił się też nową "zabawką" - terenową hulajnogą elektryczną, której maksymalna prędkość to aż 120 km na godzinę. Sam doprecyzował, że zapłacił za nią 25 tysięcy złotych.
Ośmielony tym wyznaniem, postanowił opowiedzieć o swoich samochodach.
Daniel Martyniuk chwali się nowymi i starymi pojazdami
Daniel często odnosi się w sieci do komentarzy na swój temat. Tym razem odpowiedział na krytykę jednego z internautów, który obawiał się, czy pojazd osiągający prędkość do 120 km/h to aby na pewno rozsądny zakup. Martyniuk odpowiedział, że ma duże doświadczenie jako kierowca.
"Mam trzy samochody o mocy 700 koni. Pierwszy został zakupiony 15 lat temu. Nigdy w życiu nie miałem wypadku" - wyjaśnił.
Dodał przy tym nagranie wykonane podczas jazdy - jak sam napisał - porsche turbo 997, o mocy 460 koni, z napędem na 4 koła. Wyraził też żal, że komentujący krytykuje jego styl jazdy. Stwierdził, że różne bzdury jest w stanie zlekceważyć, ale uważa się za dobrego kierowcę i zamierza trzymać się tej tezy.
Na koniec Martyniuk dodał, że "hulajnoga nie jest nawet w Polsce" - można zatem zgadywać, że kosztowny gadżet został zamówiony do Hiszpanii. Tu niestety pojawia się pewien dość istotny problem prawny, którego mógł nie przewidzieć.
Daniel Martyniuk może mieć w Hiszpanii nowy problem
Martyniuk w 2021 roku otrzymał sześcioletni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Oznacza to, że "za kółko" będzie mógł wsiąść dopiero w 2027 roku. Zakup hulajnogi wydaje się zatem rozsądny i pozwala na łatwe przemieszczanie się bez ryzyka kolejnego zatrzymania. Jest jednak pewien problem.
Model, którym pochwalił się Daniel, ma maksymalną prędkość konstrukcyjną 120 km/h. W naszym kraju pojazdy przekraczające prędkość 20 km/godzinę nie są uznawane za hulajnogi elektryczne i jako takie nie mogą być dopuszczone do użytkowania w przestrzeni publicznej. Podlegają innym przepisom, na przykład dla motorowerów, które już wymagają specjalnych uprawnień. Podobnie jest w Hiszpanii - tam przepisy są nawet bardziej wymagające.
Według Hiszpańskich przepisów pojazdy VMP (hisz. vehículos de movilidad personal) mogą mieć maksymalną prędkość konstrukcyjną do 25 km/h. Te, które przekraczają limit, podlegają dodatkowym zasadom - rejestracji, ubezpieczenia OC i dodatkowych uprawnień. Co więcej, od 2 stycznia 2026 roku konieczny będzie też tzw. certyfikat zgodności pojazdu.
Trudno stwierdzić, jak Daniel zamierza sprostać tym utrudnieniom, można się jednak spodziewać, że wyobraźni mu nie zabraknie.








