Mama Włodarczyk grzmi po doniesieniach o rozstaniu z 30 lat młodszym ukochanym. "Może powinnam go zostawić"
Już jakiś czas temu w mediach pojawiły się doniesienia o rozstaniu mamy Agnieszki Włodarczyk z jej 30 lat młodszym włoskim ukochanym. Teraz Anna Stasiukiewicz odpowiada złośliwym internautom i zapewnia, że w jej małżeństwie wszystko jest w jak najlepszym porządku. "Nie, nie zostawił mnie. Jakoś nie chce odejść" - wyznała kobieta.
Agnieszka Włodarczyk to jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorek. Żona Roberta Karasia obecnie skupia się na sportowej karierze męża oraz wychowaniu synka Milana. Jednak przed laty zdobyła ogromną popularność dzięki roli w filmie "Sara", gdzie zagrała u boku Bogusława Lindy. Później udowodniła talent wokalny zwyciężając w "Jak oni śpiewają".
Na wszystkich etapach kariery Agnieszkę Włodarczyk dzielnie wspierała jej mama Anna Stasiukiewicz. W ostatnim czasie także o niej zrobiło się bardzo głośno. Wszystko za sprawą małżeństwa z 30 lat młodszym pochodzącym z Włoch Naderem. Zakochani pobrali się w listopadzie 2023 roku, a ich miłość od początku budziła mieszane uczucia wśród internautów. Wielu wytykało pani Annie dużą różnice wieku i złośliwie wieszczyło, że ta relacja nie przetrwa próby czasu.
W ostatnim czasie w mediach i w sieci znów pojawiły się plotki oraz spekulacje o rozstaniu Anny Stasiukiewicz z przystojnym Włochem. Mama Agnieszki Włodarczyk tym razem nie wytrzymała i stanowczo odpowiedziała internautom.
Kobieta opublikowała w mediach społecznościowych post z czułymi zdjęciami, na których pozuje u boku męża. To jednak nie wszystko...
"A ten film dla złośliwych i wścibskich ludzi... naprawdę muszę go pokazywać, że jest. Nie, nie zostawił mnie. Jakoś nie chce odejść. Może powinnam go zostawić, żeby was zadowolić" - podsumowała krótko i dosadnie Stasiukiewicz.
Niedowiarkom z pewnością poszło w pięty.
Zobacz też:
Karaś wrócił do domu i się zaczęło. Awantura z Włodarczyk rozkręciła się
Mama Agnieszki Włodarczyk zapozowała z młodszym o trzy dekady mężem. Zdjęcie mówi samo za siebie