Z zawodu jest dentystką. Anita z "Sanatorium" ostrzega przed licówkami
Anita Nowicka (62 l.), uczestniczka 5. edycji "Sanatorium miłości", chociaż osiągnęła już wiek emerytalny, wciąż prowadzi praktykę dentystyczną. W najnowszym wywiadzie radzi, jak zapobiegać problemom z uzębieniem, a także komentuje najnowszy trend w stomatologii.
Anita Nowicka, dentystka z Bydgoszczy, opuściła wprawdzie plan 5. sezonu "Sanatorium miłości" jako singielka, za to z rzeszą oddanych fanów. Życzliwość widzów zaskarbiła sobie szczerością, taktem i elegancją, a także wiedzą, świadczącą o tym, że jest specjalistką w swoim zawodzie.
Chociaż od zakończenia emisji odcinków z jej udziałem minął już rok, media i fani programu pamiętają o Nowickiej. Najchętniej zadają jej pytania, związane z wykonywaną przez nią profesją.
W rozmowie z "Faktem" była kuracjuszka wyjaśnia kwestie dla wielu osób oczywiste, a dla innych, jak się okazuje, niekoniecznie:
"Jedna szczoteczka na całą rodzinę? Nie, nie, nie! Każdy musi mieć swoją. To jest podstawa higieny. Oburza mnie też, że kobiety wydają fortunę na paznokcie, włosy, rzęsy. A na zęby? Nic. A przecież wystarczy przychodzić raz na pół roku. Zęby trzeba traktować jak dom – nie buduje się dachu, jak nie ma fundamentów. Wystarczą szczoteczka soniczna, nitka dentystyczna i irygator. To mój złoty zestaw. To trudne na początku, ale potem wejdzie w nawyk. I naprawdę może uratować zęby na lata".
Pojęcie zadbanych zębów bywa różnie rozumiane. Ostatnio panuje moda na równiutkie, oślepiająco białe zęby, które rzeczywiście robią wrażenie, jednak, jak zauważa Anita Nowicka, nie zawsze takie, o jakie chodziło:
"Dla mnie to jest przegięcie. Tak jak z medycyną estetyczną bywa przegięcie, tak samo jest tutaj. Często myślę sobie: dlaczego lekarze ludziom to robią? Można sobie pomóc, ale z głową. Zęby muszą harmonizować z twarzą, z osobowością. A nie być przerysowane, wyraźnie sztuczne".
Ze względu na to, że w tego rodzaju zabiegach wyspecjalizowały się kliniki w Turcji, które od kilku lat poszerzają ofertę operacji upiększających, takie idealne szczęki są nazywane "tureckimi zębami".
Nie wszyscy jednak wiedzą, że uzyskanie takiego efektu obywa się kosztem własnych, naturalnych zębów. Jak tłumaczy Nowicka:
"Celebryci pokazują efekt końcowy, ale nie mówią, co trzeba było poświęcić. A często to własne, zdrowe zęby. Dla mnie jako dentystki to naprawdę bolesne, widzieć, jak niszczy się dobrą tkankę tylko dla chwilowego efektu "wow". Szkliwo to nie plastik. Jeśli ścieramy zdrową tkankę tylko po to, żeby mieć bielszą protezę, to moim zdaniem jest to nieroztropne. Rzadko który dentysta zrobiłby sobie taki zabieg. Chcemy mieć zęby do końca życia. A im mniej ingerencji, tym lepiej".
Zobacz też:
Anita z "Sanatorium miłości" uniknęła ogromnej tragedii. Zdradziła szczegóły