Reklama
Reklama

Życie nie szczędziło Zaorskiemu bolesnych ciosów. Po latach otwarcie mówił o śmierci żony i walce z chorobą

Zmarły 31 października 2021 roku Andrzej Zaorski - aktor i artysta kabaretowy, któremu sławę przyniosły występy w telewizyjnym "Polskim zoo" i kultowym radiowym cyklu "60 minut na godzinę" - przez ponad 50 lat szedł przez życie u boku jednej kobiety. Ewa była jego największą miłością, choć wcale nie pierwszą. Zanim stracił dla niej głowę, planował ślub z... jej siostrą, a jeszcze wcześniej był żonaty z aktorką Marią Tomaszewską.

Pierwszą noc z Ewą Strzelecką, która później została jego drugą żoną, Andrzej Zaorski spędził latem 1968 roku. Pojechali wtedy z paczką przyjaciół na wakacje do Cetniewa. Byli parą już od trzech miesięcy, ale oboje uważali, że to tylko chwilowe zauroczenie. Andrzej tak naprawdę kochał się bowiem w starszej siostrze Ewy: "Siostry Strzeleckie znane były z urody i błyskotliwości. Jako studentki Wydziału Elektrycznego Polibudy, nazywane były powszechnie "strzelbami elektrycznymi"" - wspominał na kartach swej autobiografii.

Reklama

"Ja, jako bywalec prywatek, musiałem wcześniej czy później natknąć się i na Hanię o brązowych oczach, i na Ewę o oczach zielonych" - opowiadał z kolei o początkach swego związku z Ewą.

Andrzej Zaorski związał się z Ewą, bo jej siostra ciągle dawała mu kosza

Hania, choć uparcie smalił do niej cholewki, ciągle dawała mu kosza (wyszła później za mąż za kolegę Andrzeja, Jana Kociniaka). Ewa natomiast nie miała nic przeciwko przeżyciu kilku pięknych chwil w jego ramionach. To właśnie dzięki niej zapomniał o nieszczęściu, jakie spotkało go, zanim ją poznał. Wypełniła w jego życiu pustkę, która powstała w 1967 roku po tragicznej śmierci jego pierwszej żony, aktorki Marii Tomaszewskiej.

"Ewa pokazała mi, jak ciepły, pełen śmiechu, zgrany i bezpieczny może być dom. Jak tylko zamieszkaliśmy razem w bloku przy ulicy Królewskiej, od razu poczułem się u siebie. Długo mieszkałem w budynku, nie w domu. Ewa stworzyła mi dom, jakiego nigdy wcześniej nie miałem" -  wyznał pod koniec życia..

Przyjęcie zaręczynowe Zaorskiego było katastrofą

Andrzej często bywał u rodziców swej ukochanej. Ojciec Ewy, redaktor naczelny "Przeglądu Sportowego", bardzo go lubił, ale niekoniecznie jako kandydata na zięcia. Traktował go po prostu jak dobrego kolegę córek. O ślubie z jedną z nich w o ogóle nie było mowy. Dopiero po pamiętnych wakacjach w Cetniewie "Strzeluś", bo tak do ojca Hani i Ewy zwracali się znajomi, dał córce i Andrzejowi swe błogosławieństwo.

Młodzi postanowili nie zwlekać ze ślubem. Niestety, narzeczona aktora nie zrobiła najlepszego wrażenia na jego rodzicach - wiceministrze kultury i sztuki Tadeuszu Zaorskim oraz jego żonie Krystynie. Podczas obiadu zaręczynowego Ewa wylała barszczyk i poplamiła ulubiony obrus swej przyszłej teściowej.

Na szczęście chęć założenia rodziny okazała się w jego i Ewy przypadku tak silna, że zdecydowali się pobrać na przekór wszystkim i wszystkiemu. Od razu jednak pojawiła się bardzo poważna przeszkoda...

Żona namówiła Zaorskiego na wyprowadzkę z Warszawy

W tamtych czasach Urzędy Stanu Cywilnego udzielały ślubów w każdy dzień tygodnia oprócz poniedziałków. A poniedziałki były jedynymi dniami, kiedy Andrzej Zaorski nie grał w teatrze. Musiał napisać podanie do kierownika USC, by zezwolono mu wstąpić w związek małżeński właśnie w poniedziałek. W końcu - 17 marca 1969 roku - stało się. Ewa i Andrzej przysięgli sobie dozgonną miłość w obecności najbliższych i przyjaciół.

"Ewa kochała ludzi, zwłaszcza dzieci, była opiekuńcza i ciepła dla całkiem obcych brzdąców. Szybko zapragnęliśmy mieć własne" - pisał Andrzej Zaorski w swej książce.

Ich pierwsza córka Ania przyszła na świat półtora roku po ślubie, bliźniaczki Ola i Jola dołączyły do rodziny Zaorskich 9 lipca 1973 roku. W pewnym momencie mieszkanie w bloku na Królewskiej zaczęło być za ciasne. Wytrzymali w nim jednak prawie dwie dekady. Dopiero gdy córki dorosły i wyfrunęły z rodzinnego gniazda, Ewa uznała, że w stolicy nie wytrzyma ani chwili więcej. Tak długo wierciła mężowi dziurę w brzuchu i męczyła o to, żeby zaczęli żyć bliżej natury, aż w końcu zgodził się wyjechać z Warszawy i osiedlić w Milanówku.

"Mieszkając w stolicy ani przez chwilę nie podejrzewałem, że pewnego dnia z radością będę opuszczał jej rogatki" - mówił aktor, który w podwarszawskiej miejscowości znalazł nie tylko nowy dom, ale też wielu nowych przyjaciół.

"Milanówek stał się dla mnie niechętnie opuszczaną przystanią" - stwierdził kiedyś, dodając, że jest mu po prostu bardzo dobrze, bo wieczorne rozmowy z żoną przy kominku, spacery z psami, spokój i cisza to coś, za czym, nie zdając sobie z tego sprawy, tęsknił od lat. "W końcu mogę się tym cieszyć. Dzięki Ewie" - dodał Zaorski.

Andrzej Zaorski z powodu choroby nie mógł jeść swoich ulubionych dań. Musiał pożegnać się z golonką

Pewnego dnia Andrzej Zorski stracił przytomność: "I to za kierownicą samochodu! Na szczęście zatrzymałem się, zdążyłem zapalić awaryjne światła i ocknąłem się po godzinie" - wyznał później w wywiadzie. Lekarz, do którego zaprowadziła go żona, zdiagnozował u aktora cukrzycę: "Skakałem z radości, bo obawiałem się poważniejszej choroby" - żartował.

Ewa ostro wzięła się za męża i dokonała rewolucji w jego życiu i w jego menu. Pierwsza wypadła golonka, którą Andrzej mógł jeść nawet codziennie, a której Ewa i tak nie potrafiła przyrządzać.

"Pysznie gotuje, ale golonki nie umie robić. Zawsze więc zamawiałem golonkę na wyjazdach" - zdradził kiedyś, opowiadając o swych kulinarnych upodobaniach.

Wraz z golonką z jadłospisu aktora zniknęło piwo, drożdżówki, gulasze z tłustej wieprzowiny i steki: "Żona pilnowała, żebym osiem razy na dobę mierzył poziom cukru, regularniej przyjmował insulinę i jadł tylko to, co mogą jeść cukrzycy" - opowiadał innym razem.

Gdy kilkanaście lat temu Andrzej Zaorski zaczął mieć problemy ze wzrokiem, bo - jak mówił - zlewały mu się kolory, wszyscy myśleli, że to skutki jego choroby. Nawet okulista, do którego skierował go lekarz rodzinny, uznał, że nic złego się nie dzieje. Tylko Ewie wydało się podejrzane, że jej mąż widzi świat w negatywie.

Andrzej Zaorski po udarze nigdy nie odzyskał pełnej sprawności

Ukochana nawet na chwilę nie spuszczała Andrzeja Zaorskiego z oczu. Miała rację, sądząc, że dzieje się z nim coś niedobrego: "Okazało się, że to szkolne objawy zbliżającego się udaru" - powiedział aktor kilka lat po tym, jak cudem uniknął śmierci.

W lutym 2004 roku, usiadł pewnego wieczoru przed komputerem i nagle stracił kontrolę nad prawą ręką. Ewa od razu wiedziała, że to udar. Tylko dzięki jej natychmiastowej reakcji lekarzom udało się powstrzymać nieodwracalne zmiany w mózgu Andrzeja. Aktor trafił do szpitala na warszawskim Bródnie, gdzie spędził dwa miesiące. Żona codziennie przyjeżdżała z Milanówka, żeby wiedział, że jest przy nim.

Po udarze Andrzej Zaorski nigdy nie odzyskał pełnej sprawności, ale na szczęście udało mu się pokonać problemy z mówieniem: "Mogłem czytać, rozpoznawałem litery, ale nie mogłem ich wymówić" - wspominał.

Znajomy lekarz poradził mu, by zaczął pisać, więc napisał książkę "Ręka, noga, mózg na ścianie", w której rozliczył się ze swoim życiem i opisał wychodzenie z choroby.

Ewa przez kilkanaście kolejnych lat opiekowała się mężem i dbała, by niczego mu nie brakowało. Aktor nazywał ją w wywiadach swoim "aniołem". Bez niej na pewno nie dałby sobie rady. Był przecież po udarze częściowo sparaliżowany, miał niedowład prawej dłoni: "Dobrze, że chodzę" - cieszył się Zaorski.

Andrzej Zaorski marzył o spokojnej starości u boku ukochanej żony

Po wyjściu ze szpitala Andrzej obiecał żonie, że się nie podda. Wiedział, że nigdy już nie wróci na scenę, ale, jak sam wspominał, wciąż mógł przecież reżyserować. Nie miał żadnego problemu ze znalezieniem pracy. Reżyserował w Radomiu, Szczecinie, Białymstoku i Warszawie. Cały czas jednak śniło mu się, że gra.

"Czasem po premierze, gdy wychodzę z aktorami do ukłonów, ogarnia mnie tęskność za czasami sprzed udaru" - wyznał tuż przed śmiercią.

W 2019 roku Ewa i Andrzej Zaorscy świętowali złote gody. Cieszyli się, że skutki przebytego przez aktora w 2004 roku udaru są coraz mniej widoczne, że ich wnuki rosną jak na drożdżach, a córki są szczęśliwe. Marzyli o wspólnej spokojnej starości w ukochanym Milanówku, który nazywali swoim miejscem na ziemi.

31 października 2021 roku Ewa Zaorska musiała poinformować Annę, Olę i Jolę, że ich tato odszedł. Miał 79 lat. Na jego pogrzebie nie było kwiatów. Zamiast tego najbliżsi zorganizowali zbiórkę pieniędzy na specjalny cel.

Źródła:

  1. Książka A. Zaorskiego "Ręka, noga, mózg na ścianie", wyd. 2006.
  2. Artykuł "Śmiech był jego receptą na życie", "Retro" nr 11/2021.
  3. Wywiad z A. Zaorskim, "Angora" nr 28/2012.
  4. Wywiad z A. Zaorskim, "Gazeta Wyborcza. Duży Format", 9 stycznia 2010.
  5. Wywiad z A. Zaorskim, "Gazeta Pomorza. Koszalin" nr 246/2006.

Zobacz też:

Anna Dymna pojawiła się w "Dzień Dobry TVN". Paparazzi zrobili jej fotki na ulicy 

Michał to syn Anny Dymnej. Aktorka przez lata o nim nie wspominała

Joanna Kurska szusowała na nartach. Wtedy dostała niespodziewane zaproszenie z Los Angeles

Maciej Orłoś mocno krytykuje artystów grających w Opolu. Poszło o TVP

Maciej Orłoś wzywa do bojkotu festiwalu w Opolu. W tle konflikt Dody z Dobrowolskim

To Jacek Kurski połączył Kurzajewskiego i Cichopek. Bez niego nie było największego romansu roku?


Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Zaorski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy