Polskie gwiazdy narzekają na swoje emerytury
Emerytury gwiazd to temat wręcz elektryzujący. Wiele gwiazd polskiego show-biznesu utyskiwało w mediach na niskie kwoty z ZUS-u i narzekało, że musi pracować do później starości. Takie słowa często spotykały się z negatywnym odbiorem ze strony społeczeństwa.
Internauci wypominali narzekającym na swój los gwiazdom, że mogły wcześniej pomyśleć o płaceniu składek zamiast teraz lamentować w mediach. Dodatkowo podnoszono argument, że wiele znanych osób dorobiło się niezłego majątku przez lata pracy na scenie, zatem powinni mieć z czego żyć.
Wśród polskich artystów niskie emerytury dostają m.in. Ryszard Rynkowski, na którego konto wpływa niecałe 1200 zł, mniej więcej taką samą kwotę otrzymuje Rudi Schubert, a Krzysztof Cugowski jeszcze mniej, bo mniej niż tysiąc złotych.
Do wyjątków należy Zygmunt Chajzer, który dbał o płacenie składek i dziś może liczyć na godziwe wpływy.
Małgorzata Ostrowska nie ma co liczyć na wysoką emeryturę
Małgorzata Ostrowska na scenie występuje od ponad trzydziestu lat. W swojej karierze miała lepsze i gorsze momenty, jednak do dziś koncertuje. Jak się okazuje, robi to nie tylko dlatego, że kocha swoją pracę, ale także ze względów finansowych.
Gwiazda estrady 2 maja skończy 66 lat, ale na emeryturę jeszcze chyba długo się nie wybierze. Jak przyznała w rozmowie z naszym reporterem, wciąż musi koncertować, by zapracować na swoje świadczenia, gdyż na ten moment otrzymywałaby - jak sama wyznała - śmieszną kwotę. Jednocześnie nie chce ganić artystów, którzy narzekają na wysokość swoich emerytur, gdyż temat nie jest wcale czarno-biały.
"Z jednej strony ja sama jestem artystką, sama mam przyznaną emeryturę, która jest po prostu bardzo śmieszna i bardzo mnie rozśmieszyła, jak któregoś razu mi ZUS to wyliczył. Nie jestem jeszcze w tej chwili na emeryturze, ponieważ zarabiam i ciągle pracuję na nią. Natomiast trzeba pamiętać, że w czasach, kiedy graliśmy najwięcej, w latach osiemdziesiątych-dziewięćdziesiątych nikt z artystów ani z organizatorów imprez nie myślał o tym. A być może organizatorzy myśleli, ale z kolei gdyby weszli w taki system, który ZUS akceptuje, to musieliby więcej płacić artystom, musieliby więcej żądać za koncerty i byłoby to trudne. To jest skomplikowana sytuacja, to wcale nie jest ani czarne ani białe" - wyznała, dodając, że obecnie kwota, którą wyliczył jej ZUS, starczyłaby co najwyżej na jeden obiad, i to wcale nie w Warszawie.
"Myślę, że jedyną metodą na to jest po prostu szukanie zabezpieczeń i innych źródeł finansowania. Uda się albo nie" - dodała.
Zobacz też:








