Materiał zawiera linki partnerów reklamowych
Zdrójkowski już raz otworzył restaurację. Nieźle wtedy popłynął
Pomimo młodego wieku Adam Zdrójkowski odważnie inwestuje we własne biznesy. Nie zawsze kończy się to dla niego dobrze - jego pierwsza przygoda z gastronomią zakończyła się sporą stratą. Ale to go nie zraziło.
Jakiś czas temu 25-latek ruszył z kolejnym przedsięwzięciem. Tym razem jest to restauracja z sushi zlokalizowana w stolicy.
"Zrozumiałem, jak fajnie mieć swoje miejsce w Warszawie. To nie jest tak, że ja je sygnuję swoim nazwiskiem w stylu: 'No cześć, jestem Adam Zdrójkowski, zapraszam na sushi'. Raczej zależy mi na tym, żeby smak się sam bronił, ludzie i atmosfera. Zresztą moja mama tam pracuje, pomaga mi w prowadzeniu biznesu" - mówił w rozmowie z Jastrząb Post.
Teraz prowadzący "Must Be The Music" musi sprawdzać się nie tylko przed kamerą, ale i jako szef zespołu. W końcu wyszło na jaw, jaki jest naprawdę.
Oglądaj "Must Be The Music" w Polsat Box Go
Zdrójkowski ma własną restaurację. Wydało się, jakim jest szefem
Na pytanie, jakim jest przełożonym, Zdrójkowski początkowo odpowiedział żartobliwie: "bardzo złym". Rzeczywistość jest jednak inna.
"Nie wiem, czy jestem traktowany jako szef, czy nie jako bardziej kumpel, ale ja tak chciałem. To nie jest tak, że ktoś tam nie liczy się z moim zdaniem, (...) tylko ja nigdy nie chciałem wchodzić w ramy szefa" - przyznał w najnowszej rozmowie z Pomponikiem.
Byłoby to nawet dość trudne, chociażby z uwagi na to, że pozostali członkowie ekipy są od niego starsi.
"Ja jestem (...) tak naprawdę w każdym przypadku (...) dużo młodszy od moich pracowników, także ja w życiu nie wychodzę z założenia, że mogę sobie pozwolić tutaj na jakieś dyrygowanie. Tym bardziej że ja dobrałem taką ekipę, co do której wiem, że każdy zna się na tym, na czym właśnie powinien się znać" - dodał w wywiadzie z naszą reporterką.
Jako przełożony Zdrójkowski nie ma sobie nic do zarzucenia. Na koniec wyjawił, że 2 grudnia cały zespół, który przy okazji serdecznie pozdrowił, spotka się na wigilii pracowniczej.
Wydaje mi się, że chyba jestem dosyć luźnym szefem
- ocenił.
Zdrójkowski otworzył własny lokal. Znane nazwisko to dla niego przeszkoda
Choć znane nazwisko na pewno pomaga wypromować restaurację, to jednak czasami staje się obciążeniem. Potencjalni klienci, gdy dowiadują się, do kogo należy lokal, od razu mają pewne oczekiwania, ale i obawy.
"Wiem, że moje [sushi] jest bardzo konkurencyjne cenowo, bo o to mi chodziło, żeby jakość szła w stosunku do ceny, ale żeby to była wręcz przepaść, że ludzie mówią: 'Wow, naprawdę można zjeść takie sushi za takie pieniądze'. Wiem, jakie są ceny w Warszawie i mam pełną świadomość tego, że czasami właśnie nawet ludzie, którzy nie przyszli, nie spróbowali, to już oceniają, że 'O, Zrójkowski, to już takie ceny wywalił'" - mówił Pomponikowi.
Paradoksalnie rozpoznawalność nie zawsze działa więc na korzyść biznesu.
"My jako postaci popularne dodajemy jakąś taką łatkę, że próbujemy z ludzi po prostu tę kasę zedrzeć i że jak ktoś przychodzi już do restauracji osoby popularnej czy gwiazdy, to wyda tam krocie, więc lepiej nie iść. A moim zdaniem to nic nie ma z tym wspólnego. (...) To jest mój plan (...), że nie sygnujesz jej swoim nazwiskiem już w pewnym momencie, tylko ludzie przychodzą dlatego, że ta restauracja broni się sama" - podsumował.
Materiał zawierał linki partnerów reklamowych









