- To było dwa dni po narodzinach Carmen - opowiada "Na żywo". - Marek [tak nazywa Agustina] przyszedł do szpitala i bardzo wzruszony wyciągnął pierścionek, pytając, czy zostanę jego żoną. Popłakaliśmy się oboje. Może się wydawać, że oświadczać trzeba się w Paryżu albo innym romantycznym miejscu. Ale dla mnie te oświadczyny na oddziale położniczym były najpiękniejsze! - wspomina tancerka.
Zapewnia, że nie zamierza naciskać na ślub. - Przecież urzędowy papierek nie zmieni moich uczuć do Marka, ani jego uczuć do mnie!
"Poprawiał mnie częściej niż innych"
Poznali się, kiedy Nina dołączyła do grupy tanecznej Egurroli. Szybko na jaw wyszedł ich romans.
- Musiałam pracować dwa razy ciężej niż inni. Nie chciałam, by pojawiły się plotki, że jestem faworyzowana. Zresztą Marek nie dawał mi forów. Było odwrotnie - mówi.
- Na próbach miałam wrażenie, że poprawiał mnie częściej niż innych. Kosztowało mnie to wiele nerwów, łez. Marek tłumaczył mi, że musi być dla mnie surowy, żeby uchronić mnie przed złośliwymi uwagami. Dziś wiem, że postępował słusznie.
On pracuje, ona czeka
Jak wygląda ich zwykły dzień? - Marek pracuje od rana do wieczora, a ja zajmuję się Carmen albo uczę w szkole tańca Egurrola Dance Studio. Prowadzę grupy i daję indywidualne lekcje. Marek wraca najwcześniej na kolację. Ale są też i mniej zapracowane miesiące.
Niedawno spędzili cudowny tydzień na Wyspach Kanaryjskich. Teraz Egurrola leci do Stanów w sprawach zawodowych, ona z małą do mieszkającej w Lublinie mamy.
- Po jego powrocie we trójkę wybieramy się na dwutygodniowe wczasy do Turcji. Myślę, że średnia bycia razem wyjdzie nam podobna, jak w tradycyjnej rodzinie, w której mężczyzna zawsze wraca z pracy o 16.00, ale rzadko może wziąć więcej niż tydzień urlopu.
