Reklama
Reklama

Widzowie zakochali się w nim dzięki jednej roli. Włodzimierz Press poznał dzięki niej miłość swojego życia!

Występ w „Czterech pancernych i psie” miał być dla Włodzimierza Pressa przepustką do wielkiej kariery, a okazał się... przekleństwem. Aktor bardzo długo był „niewolnikiem” roli Grigorija. Dziś mówi, że zmarnował się jako artysta i przykro mu, że nie może się pochwalić udziałem w żadnym filmie, który przeszedłby do historii polskiej kinematografii jako dzieło wybitne.

Mija właśnie dokładnie 60 lat od chwili, gdy Włodzimierz Press - wtedy świeżo upieczony absolwent wydziału aktorskiego warszawskiej szkoły teatralnej - zadebiutował na scenie stołecznego Praskiego Teatru Ludowego i przed kamerą na planie filmu "Rozwodów nie będzie". Na rolę, która miała otworzyć mu drzwi do kariery, musiał jednak poczekać aż trzy lata...

Włodzimierz Press przeżył w swoim życiu wiele szokujących historii, ale szczęście które wcześniej ratowało go z opresji, jakoś nie chciało mu pomóc w pracy zawodowej. Zanim na początku 1966 roku 25-letni Press zgłosił się na zdjęcia próbne do serialu "Czterej pancerni i pies", bezskutecznie starał się o angaż w różnych produkcjach. Niestety, przegrywał z bardziej przebojowymi kolegami, bo - co przyznał po latach - nie potrafił walczyć o siebie ani tym bardziej narzucać się reżyserom.

Reklama

Włodzimierz Press: Miał zagrać Ramzesa w "Faraonie". Rolę sprzątnął mu sprzed nosa kolega z podwórka

Włodzimierz Press był jednym z najpoważniejszych kandydatów do wcielenia się w głównego bohatera filmu Jerzego Kawalerowicza "Faraon" - drugiej po "Nożu w wodzie" polskiej produkcji nominowanej do Oscara.

"Schodziłem ze zdjęć próbnych z myślą, że zagram Ramzesa. Asystent reżysera mrugnął do mnie porozumiewawczo i powiedział: "Widzimy się na planie". Plotka musiała się szybko rozejść, bo jak wchodziłem na obiad do SPATIF-u, to na mój widok ludzie się odwracali i szeptali między sobą. Ja w tę plotkę niestety uwierzyłem..." - wyznał niedawno w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

O tym, że jednak nie wystąpi w "Faraonie", Włodzimierz Press dowiedział się z gazety. Było mu przykro, ale kibicował Jerzemu Zelnikowi, którego wybrano do roli Ramzesa: "Jerzy Zelnik to mój dobry, młodszy kolega z podwórka. Śmiałem się, że wyhodowałem sobie żmiję na własnej piersi. A poważnie - to był dla mnie jednak wielki zawód. Pierwszy w mojej karierze" - opowiadał w wywiadzie dla "Angory".

Wraz z rolą w ekranizacji powieści Prusa aktor stracił wiarę, że - to jego słowa - do czegoś się w tym zawodzie nadaje. Chodził jednak na kolejne zdjęcia próbne, bo w tamtych czasach za udział w nich aktorzy dostawali honoraria, a jemu były potrzebne pieniądze. W końcu trafił na casting do roli Grigorija w "Czterech pancernych i psie".

"Szukali bruneta o południowej urodzie. Nie wierzyłem, że coś z tego wyjdzie. Poszedłem raczej dla paru groszy, bo wtedy cienko przędłem" - wspominał na łamach "Angory".

Serialowy Grigorij dał mu popularność, ale pogrzebał jego karierę?

Choć rola Grigorija przyniosła młodemu aktorowi niewyobrażalną popularność, to jednak zrujnowała mu karierę: "Nic z tej mojej popularności nie wynikało" - mówi dziś Włodzimierz Press, dodając, że tak naprawdę już na starcie został zaszufladkowany - "Nie czułem, żeby ta rola ciągnęła się za mną. Nie dostawałem jednak innych propozycji" - opowiadał Tomaszowi Gawińskiemu z "Angory".

Włodzimierz Press nie kryje, że jest mu przykro, że wciąż kojarzony jest przede wszystkim z serialem, w którym zagrał ponad pół wieku temu: "Jestem sam sobą zawiedziony. Nie zaistniałem w polskim filmie... Jeśli już występowałem, to w jakichś epizodycznych rolach. Zdaję sobie sprawę, że nie miałem żadnej propozycji uczestnictwa w jakimkolwiek wydarzeniu polskiej kinematografii. Ani kiedyś, ani dzisiaj" - mówi gorzko.

Dziś, patrząc na swoją karierę z perspektywy emeryta (aktor w maju świętować będzie 83. urodziny), Włodzimierz Press uważa, że nie zrobił wielkiej kariery, bo mu na niej po prostu nie zależało.

"Dużo winy leży we mnie, że więcej nie osiągnąłem. Ale to nie efekt braku zdolności, lecz wiary w samego siebie. Nie jest jednak chyba aż tak źle, bo chociaż nie było wielu sukcesów, to klęsk też nie było. Na pewno nie mam się czego wstydzić" - powiedział "Angorze".

Włodzimierz Press: Miłość i rodzina jest dla niego ważniejsza niż kariera

Udziału w "Czterech pancernych i psie" - mimo że na długo zablokował mu karierę - Włodzimierz Press nigdy ani przez moment nie żałował. Na planie serialu poznał bowiem miłość swojego życia - kobietę, u boku której jest szczęśliwy już ponad 50 lat.

"Renata była jeszcze studentką, przy drugiej serii serialu pracowała już jako samodzielna kostiumografka. Przy ostatniej nie brała udziału, bo w 1967 roku urodził się nasz syn Grzegorz. Fotograf, po tatusiu niestety nienarzucający się światu" - opowiadał "Gazecie Wyborczej".

Miłość, rodzina, dom to dla aktora coś o wiele ważniejszego niż kariera. Włodzimierz Press podkreśla to w niemal każdym wywiadzie: "Może i jestem zawiedzionym sobą artystą i niespełnionym aktorem, ale za to jestem zadowolonym z życia mężczyzną" - mówi.

Zobacz też:

Marcin Hakiel powiedział to Kurzajewskiemu prosto w twarz! Znamy reakcję Cichopek.

Nie żyje Jerzy Zass, aktor doskonale znany z serialu "Czterej pancerni i pies".

Nie żyje znany piosenkarz. Żona zamordowała go i całą ich rodzinę!

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Włodzimierz Press
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy