Waleria Szewczyk już jako dziecko marzyła, żeby mieszkać i uczyć się we Francji. Zrobiła wszystko, aby dostać się tam na studia i wyjechać z rodzinnego miasta.
Niestety, sielanka nie trwała długo, bo dwa lata po przyjeździe w jej mieście rozpętało się istne piekło.
W listopadzie 2015 roku na terenie Paryża doszło do serii ataków terrorystycznych.
Widziałam aż dwa zamachy. Pierwszy widziałam bezpośrednio. A drugi pośrednio. Byłam w pociągu i ten pan, któremu odbiło, został zatrzymany w wagonie dalej. Nie widziałam do końca, ale słyszałam i byłam w tej sytuacji. Nie przeżywam tego już. Niefajne przeżycie. Jednak żyję i jestem. Nie było to traumatyczne. Nic mnie nie złapało. Idę do przodu - powiedziała nam gwiazda.
Gdy rodzice Szewczyk dowiedzieli się, że dwa razu była światkiem zamachów, kazali jej się sprowadzić do Polski.
Jak ułożyła sobie życie w Warszawie?
Mój tata się wkurzył i powiedział, że do trzech razy sztuka. Powiedział mi, abym wyjechała do dziadków na jakiś czas. Wyjechałam i zaczęło mi się tu układać. Skończyłam studium charakteryzatorskie. Znalazłam pracę i mieszkanie. Nie zamierzam już wracać do Francji - dodała.
Całą rozmowę możecie zobaczyć poniżej:








