Biedrzyńska i Stockinger pokłócili się o pieniądze
W 2003 roku Tomasz Stockinger ujawnił, że za namową Biedrzyńskiej powierzył jej mężowi Marcinowi Miazdze 200 tysięcy złotych. Aktor miał usłyszeć od aktorki, że jej mąż zarabia wielkie pieniądze dzięki znajomości z geniuszem giełdowym Andrzejem Haraburdą i warto w to wejść.
Ada powiedziała mi wprost: jeśli masz wolne środki, wchodź w to. Wszedłem i straciłem swoje pieniądze - żalił się Tomasz Stockinger.
Poszkodowanych było więcej. Ofiary mówiły, że gdyby Biedrzyńska nie ręczyła swoim nazwiskiem, nie doszłoby do afery.
W sierpniu 2003 roku odbyła się konferencja prasowa w hotelu Marriott, która nazwana została "zdumiewającym spektaklem dramatycznym" z Adrianną Biedrzyńską w roli głównej. Gwiazda podkreślała, że oboje z mężem są niewinni i też padli ofiarą Haraburdy, który ukradł pieniądze i uciekł do Stanów.

Nigdy nie ułatwiałam żadnego oszustwa ani nie uczestniczyłam w żadnych transakcjach biznesowych między panem Marcinem Miazgą a Tomaszem Stockingerem, Witoldem Pasztem i innymi anonimowymi, jakoby pokrzywdzonymi, osobami. Mąż grał na giełdzie, robił interesy. Ja w ogóle nic o tym nie wiedziałam - broniła się Biedrzyńska.
Twierdziła, że wspominała jedynie znajomym, że Marcin gra na giełdzie, ale nikomu nic nie obiecywała. Innego zdania był Stockinger, który utrzymywał, że weksle zostały podpisane w obecności Biedrzyńskiej i aktorka pokazywała mu zegarek z brylantami za 60 tys., "firmowała męża swoją twarzą".
Mam do ciebie żal i będę go miał do końca życia. Ty mnie do tego namówiłaś. Gdzie są moje pieniądze?! Nie chcę ich w ratach spłacanych przez 15 lat. Chcę je teraz - wykrzykiwał Stockinger.
Po konferencji nastąpił nieoczekiwany zwrot. Biedrzyńska ponownie zwołała dziennikarzy i oświadczyła, że rozwodzi się z Marcinem Miazgą, gdyż nie była świadoma jego przekrętów i sama została oszukana.

Tomasz Stockinger odzyskał pieniądze
Tomasz Stockinger i Adrianna Biedrzyńska nie kontaktują się ze sobą od lat. Osoba z ich bliskiego otoczenia twierdzi, że gdyby doszło do przypadkowego spotkania w teatrze czy gdzieś na planie, aktor "zachowałby się jak dżentelmen i serdecznie potraktował koleżankę, gdyż nie jest pamiętliwy".
Pieniądze na szczęście udało mu się odzyskać, jednak przeżył piekło i wiele stresów. Mąż Biedrzyńskiej ponoć długo nie chciał mu zwrócić pieniędzy.
Czuję ulgę, choć kosztowało mnie to 10 lat chodzenia po sądach. Bardzo długo to się ciągnęło - mówi Tomasz Stockinger "Na Żywo".
Złożyłem przeciwko panu Miazdze pozew cywilny. Sąd wydał wyrok, nakazujący zwrócenie mi tych pieniędzy, ale pan Miazga wciąż się ociągał. Dopiero jak wkroczył komornik i było ryzyko zajęcia nieruchomości, której pan Miazga był współwłaścicielem, to dopiero wtedy oddał mi pieniądze - opowiada Stockinger.
Marcin Miazga po rozwodzie z Adrianną Biedrzyńską związał się zawodowo z Izą Trojanowską.
Zobacz też:
Tomasz Stockinger był o krok od śmierci. Żegnał się z rodziną
Kurski miał wypadek. Przeżył dramatyczne chwile na stoku










