Bogusław Linda krytykowany za wywiad "bez cenzury"
Wciąż nie milkną echa głośnego wywiadu, którego Bogusław Linda udzielił Radiu RAM. Ostatnio kontrowersyjne wypowiedzi aktora skomentowała, w emocjonalnym wpisie na Facebooku, Paulina Młynarska.
Aktor w rozmowie z dziennikarką wrocławskiej radiostacji, według niektórych "mocno odpłynął" i w dość obcesowy, lecz charakterystyczny dla siebie sposób, skomentował współczesne zjawiska społeczne: w tym ruch #MeToo, cancel culture, polityczną poprawność i ruchy równościowe.
Ku niezadowoleniu ogromnej cześć fanów, Bogusław Linda nie okazał się fanem równouprawnienia w takiej formie, w jakiej promują go współczesne kobiety.
Zaczął swoją wypowiedź od komplementowania urody wrocławianek i zszedł na tematy bardzo odległe od kinematografii.
Przepraszam bardzo, bo temat lasek zdominował moją odpowiedź i zapomniałem, o czym miałem mówić.
Potem w stylu Franza Maurera z "Psów" skomentował ruchy wolnościowe:
Nie znoszę poprawności politycznej. Jeśli nie jesteśmy szowinistami, to po co ten podział na kobiety i mężczyzny. (...) Jak w Stanach Zjednoczonych, przy Oscarze musza być nominacje dla kobiet i muszą być nominacje dla Murzynów, Czarnych, czy ch**a, nie wiem, jak ich się nazywa, nie wiem jak poprawnie politycznie w tej chwili mówić. I muszą być dla nich nominacje. Dlaczego? (...) Bo jest poprawność polityczna!
To nie spodobało się dziennikarce Paulinie Młynarskiej, która rozwścieczona stwierdziła, że brzmi to jak "gadka podchmielonego wuja na rodzinnej imprezie, tego samego, co to za " cycusia złapie" i skomentuje tyłeczek".
Nie wszystkich jednak zbulwersowała bezpośredniość Lindy. W jego obronie stanął... posądzany o mobbing, były redaktor naczelny "Newsweeka" - Tomasz Lis.
Przeciwko "policji myśli"
Sprawę komplikuje fakt, że Tomasz Lis stracił posadę redaktora naczelnego w "Newsweeku" z powodu domniemywanego mobbingu i molestowania.
Dziennikarz - według zeznań współpracowników - miał być "trudny we współpracy". Pojawiają się też oskarżenia o nieprzyjemną atmosferę w redakcji i opowiadane przez naczelnego obraźliwe i seksistowskie żarty.
Teraz, znany publicysta, zgorszony tym, jak przez media został potraktowany Bogusław Linda, postanowił stanąć w jego obronie. Na swoim twitterowym profilu napisał:
Bogusław Linda strasznie podpadł, bo nie chciał powtarzać politpoprawnego pacierza tylko powiedział co myśli. Bo wolność słowa jest Ok, pod warunkiem, ze mówi się to co podoba się policji myśli.
To poruszyło kolejną lawinę komentarzy. Duża część internautów nie zgodziła się z Tomaszem Lisem, stwierdzając, że wolność słowa działa w dwie strony i "czasem trzeba wziąć krytykę na klatę".
Panie Tomaszu, ale wolność słowa to nie jest jednokierunkowa ulica. Linda powiedział, co chciał. Inne osoby też powiedziały, co chciały. Uważa Pan, że powinny ugryźć się w język? Dokonać autocenzury? Czy może chce Pan uciszyć/cancelować krytyczne głosy, bo Panu się nie podobają?
Całą dyskusję można prześledzić na Twitterze:
Póki co, Bogusław Linda nie skomentował całej sytuacji. Ciekawe, czy spodziewał się takiej reakcji na swoje słowa?
Sprawa nieco wymknęła się spod kontroli, a przecież aktor został zaproszony do studia po to, by porozmawiać o twórczości Agnieszki Holland...
Zobacz też:
Bogusław Linda o równouprawnieniu. "Nie znoszę poprawności politycznej"
Tomasz Lis grozi procesem. "Moi prawnicy wciąż są na etapie debaty"
Tomasz Lis stosował mobbing? Kontrola PIP zbadała procedury w "Newsweeku"











