Utytułowana florecistka Sylwia Gruchała (34 l.) należy do nielicznego grona celebrytów, którzy nie tylko rozstali się z klasą, ale i zachowali przyjazne relacje z eksmałżonkiem po rozwodzie.
Nigdy nie dała po sobie poznać, że przecierpiała rozstanie z ojcem jej 2,5-letniej córki Julii, szablistą Markiem Bączkiem (30 l.).
Nawet z sali rozpraw, po ogłoszeniu wyroku, oboje wyszli uśmiechnięci. I ten uśmiech nie był na pokaz, bo do dziś dawni małżonkowie odnoszą się do siebie z przyjaźnią i szacunkiem. Dla dobra dziecka.
"Emocje już opadły, utrzymujemy ze sobą stały kontakt" - mówi "Twojemu Imperium" Marek Bączek.
"Staramy się, by naszej Julce niczego nie zabrakło. Chciałbym z córką spędzać więcej czasu, ale ona mieszka w Gdańsku z mamą, ja, niestety, w Warszawie. Na szczęście to nie taka duża odległość. Można ją pokonać w godzinę samolotem".
I właśnie na warszawskim lotnisku widziano ostatnio całą trójkę.
Sylwia Gruchała spędziła z Julią kilka dni w stolicy i Marek Bączek odwiózł je na Okęcie. Przy pożegnaniu z trudem ukrywał łzy, ale to co było, już nie wróci.
"Odprowadzałem je na samolot, bo nie mogłem ich odwieźć do Gdańska samochodem" - tłumaczy Bączek, dodając: "Może uda nam się wszystkim wyjechać na kilka dni razem w wakacje".
Może między nimi nie wszystko jeszcze skończone?











