Za nami czwarty odcinek trzeciego sezonu "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Program budzi spore kontrowersje, ponieważ para młoda po raz pierwszy widzi się na oczy dopiero przed urzędnikiem stanu cywilnego, tuż przed samym ślubem.
Tak było w przypadku Agaty i Macieja, którzy pobrali się przed kamerami. A wszystko okupione było sporą dawką stresu.
Na kilka dni przed ślubem pan młody przyznał, że na początku całą sprawę traktował luźno, lecz w końcu pojawiły się obawy i wątpliwości. I u Agaty nie było za wesoło. Zwłaszcza, że za bardzo nie miała co liczyć na wsparcie bliskich.
Co prawda jej mama przyjechała, by pomóc wybrać jej suknię ślubną, lecz w dniu ceremonii raczej nie stanęła na wysokości zadania. Zamiast wspierać córkę, pokazywała swoje niezadowolenie. „Twoja mama jest strasznie załamana, Agata. Bardzo” - przekazała pannie młodej koleżanka.
A to nie był jedyny powód do zdenerwowania. Podczas tego ważnego dnia Agatę wystawiły jej koleżanki z uczelni. Miały pojawić się na ślubie, lecz zamiast tego wybrały studencki wyjazd do Francji. A przecież jedna z nich miała być świadkową...
Agata w trybie awaryjnym zorganizowała inną koleżankę do piastowania tej ważnej funkcji. Niestety, na chwilę przed ceremonią okazało się, że dziewczyna nie ma przy sobie dowodu osobistego, co wykluczało jej "świadkowanie". Wówczas urzędniczka wyszła go gości i zapytała, czy ktoś z nich nie chciałby uratować sytuacji.
Początkowo chętnych nie było. Ostatecznie zgłosiła się matka chrzestna Agaty i ślub odbył się. Z tego faktu wyraźnie niezadowolona była mama panny młodej. Doszło do tego, że chciała... wyjść z wesela własnej córki!
Chyba nie tak to wszystko miało wyglądać...
*** Zobacz więcej materiałów:
