W lipcu tygodnik "Do Rzeczy" ujawnił zapis rozmów pomiędzy Aleksandrem Kwaśniewskim a Ryszardem Kaliszem.
Obaj panowie dyskutowali na różne tematy, a jednym z nich była Sandra Lewandowska, posłanka niegdyś należąca do Samoobrony.
Kalisz miał sugerować, że młoda pani polityk nie za bardzo nadawała się do pracy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
"Najlepszym dowodem na Sandrę jest to, jak wyrzuciłem ją z roboty. No to co ja miałem zrobić, jak ona nic nie robiła? Natomiast w tym momencie, słuchaj, dziesięciu generałów różnych służb przychodziło do mnie z interwencją" - mówił.
Lewandowska obruszyła się na te słowa.
"Rysiu, nie kłam z tą pracą" - apelowała.
Teraz Lewandowska żąda od polityka przeprosin. Gdy ten zignoruje jej prośbę, to sprawa trafi do sądu!
"Gdyby Ryszard Kalisz wypowiadał kłamstwa tylko w restauracji, uznałabym to za pijacki bełkot, ale on powtarzał to również w programie Dzień Dobry TVN, a wtedy, wydaje mi się, że był trzeźwy. Dziwię się, że opowiada te głupoty i zastanawiam się, przed kim on się tłumaczy, co chce udowodnić i komu?" - pisze kobieta na swoim profilu na Faceboooku.
Co na to wszystko sam polityk?
Nie wiadomo, bo do tej pory nie zabrał jeszcze głosu w tej kwestii.
Czekamy na rozwój wydarzeń!
(TVN24/x-news)












