"Marzę o domku w ustronnym miejscu. Rano otulona kocem siadam na ławce z kawą i czytam. Gdyby obok była druga osoba, byłoby super" - wyznała w jednym z wywiadów.
Można się dziwić, że taka piękna dziewczyna jest sama. Ale Marta jest z innej epoki. Woli poczekać na kogoś, kto jest jej przeznaczony.
"Dla mnie najważniejsze wartości w życiu to rodzina, miłość i wiara. Mam to wdrukowane. Moja babcia i dziadek żyją razem pięćdziesiąt kilka lat! Patrzę na nich i wierzę w miłość" - mówi, a pytana o ślub, dodaje bez zastanowienia: "Jestem na to gotowa!".
Prezenterka ciężko pracowała przez ostatnie lata, aby zapewnić sobie stabilizację, która ułatwia założenie rodziny.
Rok temu urządziła pierwsze mieszkanie w stolicy. Kontrakt z TVP daje jej finansowe zabezpieczenie, ale mimo to ona nie szasta pieniędzmi.
"Zawsze pomagali mi rodzice: ubierali, kształcili, dawali na książki. Mimo to stale dorabiałam, by mieć własne pieniądze. W liceum roznosiłam ulotki, pracowałam w salonach samochodowych, prowadziłam jazdy próbne. Na studiach dawałam korepetycje z angielskiego. Dzisiaj nie wydaję na prawo i lewo" - wyznaje.
Jedyną ekstrawagancją, na jaką pozwala sobie prezenterka, są podróże do Azji. W tym roku na przykład zaplanowała samotną eskapadę do Chin. Na pewno zwróci tam na siebie uwagę - choćby... oczami. Bo to prawdopodobnie właśnie dzięki nim wygrała casting do programu "Rolnik szuka żony".
Czytaj dalej na następnej stronie

"Przyszedł charakteryzator i powiedział: 'O Boże, jakie cudne oczęta!' I tym mnie odstresował" - wspomina Marta Manowska.
Rozbawiona, brawurowo przeszła sceny próbne i dziś oglądamy ją w telewizji.
A czy jest szczęśliwa? Tak, ale, jak mówi, nie chce być sama...
"Uważam, że tyle żyjemy, ile kochamy" - podkreśla Marta.
I trudno się z nią nie zgodzić.











