
Paulina Zagórska niczym Jan Śpiewak, obnaża hipokryzję naszych wspaniałych influencerów. Większość zna Paulinę jako instragramerkę konta @tazagorska z jej soczystych przemów na temat świąt, strajku kobiet, rozwiązaniach i patentach na macierzyństwo. Sama siebie określa jako "feministyczno-lewacki" głos w Twoim regionie.
Paulina Zagórska kontra influencerki zarabiające na dzieciach
Oprócz mocnego wpisu, pojawiło się też Instastory, w którym szyderczo opisani byli konkretni influencerzy, m.in. Ciocia Liestyle, Martyna Murawska, a także Olga Legosz (@nomadmum).
Pewne zagrożenia z tym związane powinny być oczywiste: robienie z dziecka słupa reklamowego to przedmiotowe traktowanie i bezdyskusyjne naruszenie prywatności. Rodzice udostępniają wielotysięcznej publiczności wrażliwe dane własnego dziecka, jak pełne imię i nazwisko, dokładną datę urodzenia, a także mnóstwo zdjęć twarzy i całego ciała - wszystko to może być wykorzystane w najróżniejszych celach, z osiągnięciem satysfakcji seksualnej włącznie.
Aktywistka tłumaczy, że dzieci często nieświadomie wybierają "produkt", który podsuwają mu pod nos rodzice - w końcu dziecko nie może podpisać pisemnej zgody, a to już jest naruszeniem prywatności. I głównie o prywatność się rozchodzi.Bo co pomyśli o sobie dziecko, kiedy podrośnie i zobaczy, że brało udział w czymś, na co w sumie wtedy nie miało ochoty?"Kupczenie wizerunkiem dziecka w mediach społecznościowych to świetny pomysł na biznes. Jeśli masz wystarczająco obrotnych rodziców, masz szansę trafić do sieci jeszcze jako zarodek na fotce z USG, żeby można było zacząć zarabiać na ciąży i kompletowaniu wyprawki. Gender reveal i baby shower dają możliwość współpracy z firmami oferującymi catering i dekoracje, ale prawdziwą żyłą złota staje się dopiero noworodek. Tu możliwości są już nieograniczone - przykładowo dziecko celebrytki wyprodukowanej przez program Top Model przed ukończeniem dwóch tygodni życia zdążyło zareklamować prywatny szpital, kołyskę, wózek, kosmetyki, pieluchy, ubranka, mebelki i dekoracje..." - dodaje na swoim Stories.
Jest to też paliwo napędzające bezsensowną konsumpcję. To żadna tajemnica, że większość publiczności stanowią rodzice, którzy chłoną konsumpcyjne aspiracje i silnie inspirują się estetycznymi fotkami wysmakowanych wnętrz, stylizacji, zabawek – a to wszystko w gryzących oparach absurdu bez granic, bo wszak na czym jak na czym, ale na dzieciach to się ani nie oszczędza, ani się im nie żałuje. Biznes kręci się tak dobrze, że reklamodawcom nie zależy nawet na pozorach jakiekolwiek wiarygodności; stąd mamy przykłady kont rodziców posiadających np. po kilka wózków spacerowych, każdy jeden sprezentowany przez sponsora w zamian za fotkę dzieciaka – co stanowi też piękną ilustrację bezgranicznej chciwości influenserów parentingowych, bo serio nikt nie potrzebuje kilku sztuk rzeczy pełniącej jedną funkcję.
Nie trzeba było długo czekać na reakcję ze strony oburzonych influencerek, które nagle poczuły się dotknięte tą tematyką. Najchętniej wypowiadała się i dyskutowała z fanami w sekcji komentarzy @nomadmum. Po chwili dołączyła się też @joannapachla (bezdzietna) oraz @aniamaluje".
Ola Legosz (@nomadmum) zabłysnęła twierdzeniami takimi jak: "niezmiernie mi to szkoda dzieci spędzających po 12h w żłobku, bo mama na kasie w Biedronce i ledwo do 1 p. starcza. Jak ta mama przestaje tam pracować i z kasy kupuje dziecku wakacje i się tam dobrze bawi" - stwierdziła Olga Legosz @nomadmum.

Kto w tym sporze ma rację?
Zobacz też:Aleksandra Domańska nosi perukę. Produkcja "Mecenas Porady" ujawniła prawdęTrwa śledztwo ws. testów na COVID Jacka Kurskiego. Podmieniono numer telefonu!CO JEŚĆ PRZY PRZEZIĘBIENIU?Debata o praworządności w Polsce i na Węgrzech. Bułgarski europoseł hajlował








