Patrycja Markowska potwierdziła gorzkie doniesienia. "To było dla mnie trudne"
Patrycja Markowska jest właśnie w trakcie trasy promującej jej najnowszą płytę - "Obłęd". Z tej okazji artystka udzieliła wywiadu, w którym wróciła wspomnieniami do jednego z zagranych przez siebie koncertów. W rozmowie z Marcinem Mellerem dla Radia ESKA ROCK zdradziła, co było dla niej najgorsze. Takiego wyznania nikt się nie spodziewał.
W pierwszej połowie roku światło dzienne ujrzała najnowsza płyta Patrycji Markowskiej. Gwiazda jest dumna ze stworzonego przez siebie krążka, co zaznaczyła w komunikacie prasowym:
"Czekałam na taką płytę, ale ona mogła powstać tylko w tym czasie, z tą dojrzałością, którą mam, kiedy niosło mnie wielkie uczucie i nowe inspiracje muzyczne".
W audycji "Bez limitu" Polskiego Radia RDC, piosenkarka podkreśliła, że "Obłęd" może śmiało uznać za swoje spełnienie zawodowe.
"To nie jest muzyka komercyjna, to nie jest muzyka, która jest dla mas. I ja sobie świetnie zdawałam z tego sprawy, jak tę płytę robiliśmy. Cudownie doczekać się takiego momentu na drodze zawodowej, że na pytanie czego oczekujesz od tej płyty mogę spokojnie odpowiedzieć, że niczego. To jest płyta zrobiona dla mnie, to jest moje spełnienie. Ja czuję, że to jest milowy krok do przodu pod każdym względem" - podsumowała.
Przy okazji promocji trasy koncertowej artystka udzieliła wywiadu Radiu ESKA ROCK. W rozmowie z Marcinem Mellerem zaskoczyła wyznaniem. Patrycja Markowska mówi wprost, to było najgorsze. Tak wspomina jeden z koncertów:
"Najgorszy to wiesz, taki, pamiętam, że graliśmy jakąś imprezę zamkniętą i czasami jest tak, że przyjeżdżasz na imprezę zamkniętą i ludzie bawią się jak na Przystanku Woodstock (...)" - zaczęła.
Później piosenkarka wspomniała, że na jednym z granych przez nią koncertów było zupełnie inaczej. Jej zespół ustawił się na scenie, a gdy kotara oddzielająca ich od publiczności opadła, okazało się, że pod sceną nie ma nikogo. Wszyscy zgromadzili się bowiem przed stołami z poczęstunkiem.
"(...) Nikt nie przerwał ani jedzenia, ani rozmowy, nic i przez godzinę nikt nie podszedł pod scenę. No i pamiętam, (...) że to było dla mnie trudne. W sensie, zrobiliśmy sobie próbę z chłopakami z tego koncertu, wiesz, do siebie bardziej graliśmy, gadaliśmy, no, ale powiem ci, że to jest dziwne, bo to jest tak, że jak ci publiczność oddaje tę energię, to masz siłę (...). Ale wiesz, to z kim nie rozmawiam, to każdy artysta miał chociaż taki jeden koncert w swoim życiu" - podsumowała.
Spodziewaliście się takiego wyznania?
Zobacz także:
Markowska przekazała szczęśliwe wieści. "Jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu"
Markowska potwierdziła szczęśliwe doniesienia. I to tuż po rocznicy