Reklama
Reklama

Najstarszy aktor Hollywood zmarł. Norman Lloyd był ikoną

Norman Lloyd zmarł w wieku 106 lat. Był uważany za najstarszego aktora Hollywood. Odszedł w swoim domu w Los Angeles.

Norman Lloyd nie żyje. Jego kariera zawodowa trwała ponad 80 lat. Był aktorem znanym z licznych produkcji Hollywoodzkich. Zajmował się także reżyserią i produkcją. Początki jego kariery były związane z Nowym Jorkiem. Debiutował w Repertory Theatre, później dostał rolę w Mercury Theatre, stworzonym przez Orsona Wellesa i Johna Housemana.

1938 rok był dla niego przełomowy. W tym czasie pojawił się pierwszy raz na scenach Broadwayu. Ciekawostką jest fakt, że aktor zagrał w najstarszym materiale amerykańskiej telewizji, czyli w odcinku "The Streers od New York" z 1939 r. To był zarazem jego debiut filmowy.

Reklama

Hollywood było jego przepustką

Do Hollywood przybył w 1940 roku. Od tego momentu zaczął regularnie pojawiać się w największych produkcjach. Możemy go zobaczyć w "Sabotażu" z 1942 i "Urzeczonej" z 1945 w reżyserii Alfreda Hitchcocka, z którym Lloyd się przyjaźnił.

Pojawiał się przy kultowych nazwiskach tamtego okresu, grał u boku Charliego Chaplina i Martina Scorsese’a. Najważniejszymi filmami w początkach jego kariery był "Morderca" i "Światła rampy".

W latach 90-tych zagrał w słynnej produkcji "Stowarzyszenie umarłych poetów" Petera Weira oraz "Wieku niewinności" Martina Scorsese.

Jego filmografia to ponad 60 ról filmowych i występów w telewizji. Na swoim koncie ma dwie nominacje do nagrody Emmy. Po raz ostatni pojawił się w obrazie "Wykolejona" z 2015 roku.

Norman Lloyd był ikoną kina amerykańskiego. W 2014 roku Rada Miejska Los Angeles uczciła 100. urodziny aktora i ogłosiła 8 listopada "Dniem Normana Lloyda". Mimo podeszłego wieku artysta był w dobrej formie - grywał w tenisa i jeździł na rowerze. 

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama