Zbliża się druga rocznica śmierci Macieja Damięckiego
Mateusz Damięcki pochodzi ze sławnej rodziny aktorskiej. Zawodem tym parali się zarówno jego dziadkowie ze strony ojca, Irena i Dobiesław, jak i młodsza siostra Matylda Damięcka, stryj Damian czy kuzyn Grzegorz. Fachu uczył się też oczywiście od ojca, Macieja Damięckiego.
Wielkimi krokami zbliża się druga rocznica śmierci mężczyzny. Zmarł on dokładnie 17 listopada 2023 roku w wieku 79 lat. Jego syn opublikował wówczas w sieci czarno-białe zdjęcie rodzica i napisał krótko: "Pa, Tato". Niedługo później miał okazję obejrzeć ostatni film z jego udziałem, który bardzo go wzruszył.
A teraz wyszło na jaw, jak naprawdę wyglądały ich relacje.
Nagle Mateusz Damięcki wyznał prawdę o znanym ojcu. "Takiego go pamiętam"
W najnowszym wywiadzie w podcaście "WojewódzkiKędzierski" Damięcki przyznał, że jego ojciec rzadko mówił mu rzeczy w stylu: "kocham cię, synu, chodź, przytulę cię, pójdziemy na spacer". Ale Mateusz ma z nim dość żywe, miłe wspomnienia.
"(...) Pamiętam, jak karmił nas grejpfrutem. Dzielił go na pół, zasypywał cukrem, kładł Matyldę na jedno kolano, mnie na drugie (...). To było genialne, sok się lał itd., ale tata był dość powściągliwy. Takiego go pamiętam" - powiedział.
W dzieciństwie gwiazdor często towarzyszył rodzicielowi.
Pamiętam, jak jeździłem z nim na chałtury, jak siedziałem w teatrze. Pamiętam różnie tatę... Mama była osobą dużo bardziej trzymającą to w ryzach, dbającą o to i mówiącą 'kocham cię' i przytulającą
- dodał.
To z nim wiążą się też pierwsze doświadczenia zawodowe Mateusza.
Tak zaczęła się kariera Mateusza Damięckiego. Ojciec był dla niego wielkim wsparciem
Wszystko zaczęło się od telewizyjnego ogłoszenia Krystyny Loski.
"Pani Loska powiedziała w telewizorku naszym w kuchni, że jest potrzebny chłopiec, który pływa, uprawia karate, jeździ konno. Ja powiedziałem: 'Tato, to ja'. Ta historia tak wyglądała. Tata obierał wtedy jabłko w kuchni. Mieszkaliśmy w 40 metrach kwadratowych na Ursynowie, dokładnie tak jak wszyscy wtedy. I rzeczywiście ja mówię: 'Tato, ja chcę!'" - opowiadał Damięcki.
Pomimo pewnych trudności chłopiec w końcu dotarł na casting. A jako że niezbędna była obecność osoby dorosłej, to decyzja podjęła się wręcz sama, naturalnie.
"Było tam wyraźnie powiedziane, że trzeba przyjść z rodzicem. No to kogo sobie miałem wziąć? Mama nie mogła, bo została z Matyldą" - tłumaczył Mateusz.









