Małgorzata Rożniatowska miała burzliwe początki kariery
Niewiele brakowało, by Małgorzata Rożniatowska zrezygnowała ze starania się o przyjęcie do PWST. Po pierwszym niepowodzeniu na egzaminach wstępnych poszła do pracy w biurze, by - jak wspomina - zapełnić sobie jakoś czas. Za drugim razem też nie udało się jej zdobyć indeksu. Przyjęto ją dopiero po trzeciej próbie.
"Trzy razy zdawałam, a po pierwszym roku chcieli mnie wyrzucić, a skończyłam dyplomem z wyróżnieniem" - opowiadała Tomaszowi Gawińskiemu z "Angory".
Małgorzata Rożniatowska nie chce dziś mówić, który z profesorów chciał, by odeszła z uczelni.
"Uznał, że nie mam talentu. Ale nowy rektor Tadeusz Łomnicki sprzeciwiał się i [...] wszystkich kazał zostawić" - wyznała w cytowanym już wywiadzie.
Po studiach aktorka wyjechała do Płocka, bo tylko tamtejszy teatr zaoferował jej etat. Niestety, nie oferował dużych ról.
"Główne role były poza moim zasięgiem. Już w szkole teatralnej mówiono mi, że - o ile w ogóle utrzymam się w zawodzie - to mój czas nadejdzie, gdy skończę czterdziestkę" - wspominała w rozmowie z "Echem Dnia".
Rożniatowska bardzo długo po ukończeniu szkoły teatralnej czekała na swoją szansę na sukces, latami grając epizody. Wspomina, że przyjmowała każdą, nawet najmniejszą rolę i cieszyła się, że w ogóle dostaje jakieś oferty pracy.
"Całe życie byłam epizodystką i przyzwyczaiłam się do tego" - stwierdziła niedawno w rozmowie z "Angorą".
Trudno w to uwierzyć, ale dopiero rok temu Małgorzata dostała pierwszą w życiu główną rolę - zagrała u boku Mariana Opani w filmie "Dalej jazda".
"Widocznie wreszcie nabrałam warunków" - żartowała przy tym.
Małgorzata Rożniatowska męża przywiozła sobie z Płocka
Z Płocka Małgorzata wyjechała bez znaczących sukcesów na koncie, ale za to z mężem. Aktor Adam Marszalik, za którego wyszła i z którym doczekała się córki, okazał się miłością jej życia. Byli razem przez 37 lat, aż do jego śmierci w styczniu 2011 roku.
Oboje po powrocie do Warszawy zatrudnili się w Teatrze na Targówku.
"Filmowcy mnie nie dostrzegali, ale było w tym wiele mojej winy, bo nie wychylałam nosa z Targówka, gdzie pracowałam. Mieszkałam naprzeciwko teatru i wcale nie dbałam o to, by zaistnieć także gdzie indziej" - opowiadała aktorka w rozmowie z "Echem Dnia".
Małgorzata dobrze pamięta czas, gdy jej telefon milczał jak zaklęty.
"Parę razy myślałam sobie: Rożniatowska, musisz się wziąć za jakąś inną robotę, bo jako aktorka już nic nie zdziałasz. Ale taki mam charakter, że staram się nie poddawać trudnościom" - wyznała na łamach "Dobrego Tygodnia".
W "Złotopolskich" miała zagrać epizod. Została na 12 lat
Przełomem w jej karierze okazała się propozycja wcielenia się w Elżunię Kleczkowską w "Złotopolskich", którą dostała w 1998 roku.
"Zadzwoniła do mnie druga reżyserka, którą znałam od lat. Prowadziłam wtedy Biuro Promocji i Informacji, działające przy ZASP. Zajmowałam się 'swataniem' aktorów z reżyserami i producentami, więc myślałam, że Małgosi Zaliwskiej chodzi o pomoc w znalezieniu aktorki, która mogłaby zagrać Kleczkowską. Tymczasem ona powiedziała mi, że chce do tej roli mnie" - tak o kulisach dołączenia do obsady kultowego serialu mówiła w cytowanym już wywiadzie.
W "Złotopolskich" Rożniatowska grała przez dwanaście lat. Rola Kleczkowskiej przyniosła jej popularność, o jakiej nigdy nawet nie śmiała marzyć.
"To miał być mój kolejny epizod. Z czasem jednak rozrósł się, moja postać nabrała barw, a widzowie bardzo ją polubili" - mówi dziś aktorka.
"Po 'Złotopolskich' już to jakoś poleciało" - stwierdziła niedawno w rozmowie z "Angorą".
Małgorzata Rożniatowska dwa razy zmierzyła się ze stratą
Nie jest tajemnicą, że Rożniatowska przed laty musiała zmierzyć się z dwiema najsmutniejszymi zdarzeniami. W 2008 roku jej zięć, podróżnik Grzegorz Kostyra, który był jej niezwykle bliski, nie wrócił z wyprawy w Andy. Dwa i pół roku później pochowała ukochanego męża.
"Adam był miłością mojego życia, wciąż nie mogę przyzwyczaić się do tego, że go już nie ma. Nikt nigdy go nie zastąpi" - wyznała "Dobremu Tygodniowi".
Dziś siły i energii czerpie z aktorstwa.
"Byłabym nieszczęśliwa, gdybym nie mogła pracować. Tak się składa, że im więcej mam lat, tym więcej mam pracy" - stwierdziła w rozmowie z "Angorą".
Aktorka nie kryje, że spisała już testament, bo nie chciałaby zostawić po sobie bałaganu.
"Życie tak pędzi i musiałam to zrobić. To są banalne rzeczy, bo nie mam jakiegoś wielkiego majątku, ale dla czystości sytuacji, jak każdy myślący człowiek, chciałam zawczasu uporządkować wszystkie swoje sprawy" - tłumaczyła "Faktowi".
Niewykluczone, że Rożniatowska - jeśli tylko czas jej na to pozwoli - spisze i wyda swoje wspomnienia.
"Na razie to jeszcze taki nieśmiały pomysł. Chciałabym opisać zabawne historie, które niekoniecznie mnie dotyczą, ale takie, których byłam świadkiem" - potwierdziła w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia", że ma taki zamiar.
Źródła:
Wywiady z M. Rożniatowską: "Angora" (maj 2025), "Echo Dnia" (wrzesień 2003), "Dobry Tydzień" (czerwiec 2020 i październik 2024), "Fakt" (styczeń 2023).









