Anna Lewandowska od początku trwania relacji z Robertem Lewandowskim chciała udowodnić publiczności, że jest nie tylko żoną, ale także wielką przedsiębiorczynią i ma głowę do interesów.
Z tego tytułu była zawodniczka karate co chwilę rozkręcała i zamykała kolejne firmy, chwaląc się sukcesami za pośrednictwem mediów społecznościowych i twierdząc, że do "wszystkiego doszła sama", oczywiście bez pomocy bogatego męża.
Niestety w jej teorię do dziś nie wierzy wiele osób, a internauci są zgodni, że gdyby nie majątek Roberta, to ta nie miałaby szansy na prowadzenie tylu firm.
Teraz na łamach książki "Lewandowski. Prawdziwy" możemy przeczytać, jak w opinii innych wyglądało prowadzenie przez Annę firm i jak ta traktowała swoich pracowników i znajomych, którzy pomagali jej rozkręcić biznesy.
Prawda o Lewandowskiej wyszła na ja w
Anna Lewandowska od lat prowadzi różnorodne biznesy, a pierwsze firmy rozkręcała w Polsce. Żona Roberta znana była z promowania zdrowych przekąsek sygnowanych nazwiskiem, a także chwaliła się "autorską" aplikacją z ćwiczeniami, czy też pisała poradniki, jak prawidłowo się odżywiać.
Na przestrzeni czasu w jej przedsiębiorstwach pracowało wiele osób, lecz duża część z nich nie ma dobrego zdania na temat Anny i tego, jak traktowała zatrudnionych.
Sebastian Staszewski w książce "Lewandowski. Prawdziwy" dotarł do byłych współpracowników Anny, a ci wyjawili kulisy współpracy z żoną Roberta.
W publikacji pojawiły się głosy, iż pomimo tego, że Anna i Robert są milionerami i na brak dóbr materialnych nie mogą narzekać, to nie raczyli w odpowiedni sposób nagradzać zatrudnianych przez nich osób.
Anna Lewandowska w taki sposób traktowała swoich pracowników
W książce czytamy, że Lewandowscy są bardzo "oszczędni" przez to w paczkach prezentowych lub świątecznych, którymi obdarowali pracowników i znajomych, można było znaleźć darmowe gadżety, które ci dostawali od innych firm lub sponsorów.
"Potwierdza to wielu rozmówców autora, którzy przekonują, że wpływało to nawet na prezenty, które Robert z Anią wręczali znajomym czy pracownikom. Jeden z nich przyznaje z rozbawieniem, że obdarowywani czasami orientowali się, iż w paczkach były podarunki składające się z darmowych gadżetów albo przedmiotów, które Lewandowscy dostali od sponsorów" - przyznali rozmówcy Staszewskiego.
W nieautoryzowanej biografii dotyczącej piłkarza czytamy także, że Anna często zachowywała się wręcz skandalicznie wobec innych i oszczędzała na premiach dla pracowników, którzy pomagali jej rozkręcać biznes. Jak się po latach okazało, wiele z tych osób po prostu poczuło się upokorzonych i niedocenionych przez Lewandowskich.
"Tak samo jak świąteczne premie w stylu karty podarunkowej o wartości stu czy dwustu złotych, i to dla ludzi, którzy w tym czasie pomagali zarobić im kupę pieniędzy. Jednym było przykro, inni czuli się zażenowani, bo odnosiło się wrażenie, jakby ktoś zrzucał ci ze stołu okruszki" - dodała była pracownica.
Nie da się ukryć, że czytelników oburzyło zachowanie Lewandowskich oraz to w jak pogardliwy i niesprawiedliwy sposób traktowali pracowników, dzięki którym dorobili się pokaźnej sumy pieniędzy.









