Mateusz Damięcki, odkąd wcielił się w rolę kibola w filmie „Furioza”, jest uważany za eksperta od spraw związanych z przemocą, mową nienawiści, racami, flarami i całą resztą atrybutów, chętnie wykorzystywanych przez środowiska nacjonalistyczne.
Ostatnio został zapytany o swoje zdanie na temat Marszu Niepodległości, który co roku 11 listopada jest organizowany w Warszawie przez działaczy nacjonalistycznych organizacji politycznych: Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego, zrzeszonych w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości.
Rzadko kiedy obywa się bez szkód. W ubiegłym roku sytuacja do tego stopnia, wymknęła się spod kontroli, że uczestnicy Marszu podpalili mieszkanie na trasie demonstracji, bo im się nie podobały zdobiące go symbole.
Damięcki ocenia Marsz Niepodległości
W tym roku mało brakowało, by Marsz Niepodległości się nie odbył, bo osoba prywatna, podobno związana ze Strajkiem Kobiet ubiegła organizatorów, zgłaszając inna manifestację na tej samej trasie. Wojewoda mazowiecki jednak dał pierwszeństwo Marszowi, uznając go za imprezę cykliczną. Damięcki, zapytany o tę kwestię wyznał, że nie czuje się emocjonalnie przekonany do Marszu Niepodległości i atmosfery panującej podczas tej demonstracji:
Co roku mamy ten sam problem. Zawsze jest pytanie, kto powinien maszerować. Na szczęście nie do mnie należą te decyzje. Jestem bardzo daleki od tego, co się dzieje podczas tych marszy. Gdyby udało się zachować spokój, gdyby z emblematów znikły pewne rażące mnie i bardzo dużą część społeczeństwa symbole, to myślę, że nie miałbym z tym większego problemu. Jestem za szacunkiem i za tym, żeby każdy miał prawo do manifestacji swoich uczuć, ale zawsze są granice.
Zgadzacie się z nim?
Zobacz tez:Najnowsze wieści o córce Błaszczyk. Można liczyć tylko na cudJak się pozbyć oponki na brzuchuZawodnik w stanie krytycznym. Sprawą zajmie się prokuratura






***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo,
wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl








