
Kazimierz Kiljan był jednym z finalistów! Niestety, kilka dni temu utalentowany muzycznie emerytowany taksówkarz zmarł w wieku zaledwie 72 lat...
Śpiewał w drużynie Marka Piekarczyka. W pełnych emocji wykonaniach pana Kazimierza widzowie usłyszeli takie przeboje, jak "Gdzie się podziały tamte prywatki" czy "Dzień jeden w roku". Dopiero w finale pokonały go siostry Szydłowskie.
Niespodziewana śmierć pana Kazimierza wstrząsnęła Martą Manowską.
- Kaziu kochany, spoczywaj w pokoju. Dziękuję za rozmowy, za twoją radość, za ten taniec i ty wiesz, za co jeszcze. Obiecuję! Postaram się... - napisała w internecie.
To, o czym tak szczerze rozmawiali, już na zawsze pozostanie tajemnicą. Nie ulega jednak wątpliwości, że było to coś bardzo osobistego.
Pan Kazimierz otworzył przed Martą Manowską swoje serce. Zresztą jak większość uczestników prowadzonych przez nią programów. Bo ona ma w sobie to coś, co sprawia, że ludzie bardzo szybko nawiązują z nią bliskie relacje. Co to takiego?
Być może to autentyczne, a nie tylko udawane zainteresowanie uczestnikami, ich życiem, ich problemami, serdeczność, gotowość do rozmowy, okazywane ciepło, szacunek.
Doświadczyli tego także biorący udział w "Rolnik szuka żony", czy "Sanatorium miłości". Czują, że Marta Manowska traktuje ich poważnie i dlatego powierzają jej swoje sekrety! Dzielą się swoją wiedzą o życiu i swoim doświadczeniem, a jest to ogromne bogactwo. Tak było również w przypadku Kazimierza Kiljana...








