Reklama
Reklama

Manuela Gretkowska o "Adrianie" i jego żonie Agacie: Ci ludzie ewidentnie się nie kochają

Manuela Gretkowska podzieliła się swoimi obserwacjami z wizyty Donalda Trumpa w Polsce. Zdaniem pisarki był to świetnie wyreżyserowany spektakl. Niestety, z kiepskimi aktorami.

Zagraniczne media szeroko rozpisywały się na temat spotkania Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem, zwracając uwagę na wpadkę Agaty Dudy, która zlekceważyła wyciągniętą dłoń prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Wpadek było więcej. Na plac Krasińskich zjechały autokary z pis-owską publicznością - jak pisze Gretkowska - "pustymi chocholimi łbami, z których słoma wystaje".

Było więc buczenie w chwili pojawienia się przedstawicieli Platformy Obywatelskiej i okrzyki "Bolek", gdy na placu zjawił się Lech Wałęsa, były prezydent i laureat pokojowej nagrody Nobla.

Reklama

Zdaniem Manueli Gretkowskiej najbardziej żenujące sceny rozegrały się jednak między samymi zainteresowanymi. "Adrian - jak nazywa prezydenta Dudę - chorobliwie się uśmiechał, przypominając reklamowego ludzika opon Michelina napompowanego gazem rozweselającym", Trump z kolei "dealował opium dla ludu smoleńskiego", chwaląc wartości rodzinne i przywołując historię.

"Całe szczęście, że Melania nie przemówiła do serc Polaków. Gdyby chciała je zdobyć, wygłosiłaby bez problemu: 'Witam was serdecznie'. Tłum by oszalał. Ale ona nie mówiła do nas, mówiła ze słowiańskim akcentem do kamer całego świata, by naprawić wizerunek swój i męża. Specjaliści kazali jej na koniec pocałować Trumpa. U nas zrobiła to kiedyś szeptem Szydło, pouczając Dudę: 'A teraz pocałuj żonę'. Ci ludzie ewidentnie się nie kochają, nawet nie lubią" - uważa Gretkowska.

Jej zdaniem Kwaśniewscy, Obamowie bez przymusu brali się za rękę, patrzyli sobie w oczy, Trumpowie i Dudowie grają, przypominając "speakerów prowadzących program".

"Dlatego Melania przy mężu ma pusty wzrok, Agata nigdy na niego nie patrzy czule, po ludzku. One grają. Są niby zegarowe kukułki nakręcone przez system. Punktualnie wychodzą na scenę, odkukają swoje i znikają. Obie pary prezydenckie przypominają w najlepszym razie pary speakerów prowadzących program (prezydencki). Głównie patrzą na wprost, na widza. Niby się lubią, niby ze sobą rozmawiają, a tak naprawdę realizują scenariusz. Dziwić się, że Agata nie przemawia w imieniu kobiet? Ona nawet nie przemawia w swoim. Melania, śliczna pani, tak ponaciągana, że emocji nie może już wyrazić twarzą. Robi to więc rękoma. Ze wściekłością odtrąciła przy kamerach dłoń Trumpa. Tyle jej zostało, mini gesty w obronie godności".

Pisarka zastanawia się, "jaki jest deal prezydenckich par" i dlaczego te kobiety "to robią". "Może chcą, albo po przeliczeniu kosztów muszą" - pisze.

Dalej zwraca uwagę na fakt, że Trump w swoim przemówieniu nie wspominał nic o wolności słowa, ani prawach kobiet. Chwalił za to wartości rodzinne.

"Należy do nich cipa. Nagrano jego przechwałki o wsadzaniu łap w cipy mężatek, wiadomo małżeństwo święta rzecz i wszystko co do niego należy. Również cycki. Nie opuściłby swojej żony po wypadku samochodowym - wyznał w wywiadzie radiowym - Nawet gdyby zostało z niej warzywo. Pod warunkiem, że z nienaruszonymi cyckami - skomplementował Melanię. Nie znam takiej rośliny, chociaż on i wielu innych prywatnie, politycznie robią wszystko by sprowadzić kobiety do obiektu seksualno-rozrodczego, do pierdolonej wegetacji. Na sam koniec wizyty, gdy już w drzwiach samolotu Trump odwrócił się do nas plecami, dotknął pleców żony. Nie czule (cycki ma z przodu) , nie pogłaskał jej w podzięce za występ w latającym cyrku politycznym, po prostu pchnął niecierpliwie do zagrody" - kończy Gretkowska.

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama