Krystyna Przybylska o problemach finansowych
Krystyna Przybylska o swoich finansowych problemach opowiadała już wiele miesięcy temu. Wyznała wtedy ShowNews, że zaufała nieodpowiedniej osobie.
"Błagała mnie na wszystkie świętości, żebym jej pomogła. Trudno było mi wyjąć większą kwotę, ze względu na fakt, że było to w okresie pandemii. Musiałam zgłosić w banku ilość potrzebnych pieniędzy, które dostałam w gotówce, bo ta pani nie chciała przelewem. Zaufałam jej, ponieważ jej syn sprawiał wrażenie bardzo uczciwego, więc w ogóle to do mnie nie dociera, że coś takiego mogło mnie spotkać" - uzewnętrzniała się załamana Krystyna.
Krystyna Przybylska oszukana
Niedługo potem zaczęło dochodzić do niewiarygodnych sytuacji. Dla przykładu: Pani Krystyna mogła liczyć na huczną imprezę niespodziankę, którą zorganizowała dla niej kobieta od pożyczonych pieniędzy.
"Miałam takie urodziny, że moja córka, Agnieszka, powiedziała: "Mamo, miałaś chyba najpiękniejsze urodziny za swoje własne pieniądze. Były fajerwerki, balony do gwiazd, wszystko "na szczęście". Niestety, wyszło z tego nieszczęście" - wspominała ze smutkiem.
Mama asystenta, z którym współpracowała Krystyna okazała się osobą bardzo przebiegłą - a do tego to nie jej pierwsza taka sytuacja. W reportażu programu "Uwaga!" wyjawiono, że do prokuratury zgłosiło się wiele pokrzywdzonych osób.
"Ta pani nie może zostać bezkarna. Ale sądy i prokuratura we Włocławku to jest zabawa w ciuciubabkę. Co najgorsze, osoby, które są pokrzywdzone walczą latami" - mówiła Pani Krystyna.

Głos zabrał przedstawiciel prokuratury
Głos zabrał nawet przedstawiciel prokuratury, który podkreślał, że na ten moment nie postawiono zarzutów.
"To nie są proste sprawy, one trwają. Do czasu, kiedy prokurator podejmie decyzję o zastosowaniu środka zapobiegawczego, który musi być poprzedzony ogłoszeniem zarzutów, musi upłynąć czas, w którym wszelkie okoliczności spraw zostaną wyjaśnione. Niestety, o szczegółach spraw, ze względu na dobro postępowań, nie mogę mówić" - mówił prok. Arkadiusz Arkuszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Włocławku.
Krystyna Przybylska szczerze o swoim dramacie
W najnowszej rozmowie z ShowNews Krystyna jasno wypowiedziała się na temat postępów. Niestety, sytuacja wygląda tak:
"Jedna prokurator jest na zwolnieniu lekarskim, ktoś jest chory, niektórzy udali się na urlopy. Pani prokurator tłumaczy, że moje dokumenty z Gdańska wysłali do Włocławka. Włocławek twierdzi, że wysłali do Gdańska itd. Pytam się, w jakim kraju żyję? Jesteśmy w dobie komputerów. To powinno zostać załatwione w ciągu miesiąca, a nie się ciągnie. Za kradzież kilograma cukierków czy paczki kawy grozi kilka lat więzienia. Wiemy, że wspomniana pani pożyczyła ponad 5 mln. I co? Na razie nic jej nie zrobili".

Krystyna Przybylska nie ma zamiaru się poddać
Mimo to Krystyna nie ma zamiaru się poddawać.
"Nie wiem, gdzie i do kogo jeszcze uderzyć, gdzie złożyć skargę, ale będę tak długo walczyć, aż pęknę. Na to, że odzyskam pieniądze są marne szansę. Mam jednak nadzieję, że będzie tak, że wspomniana pani dostanie wykaz nazwisk, którym w miesiącu, będzie musiała oddawać określoną kwotę. Bo ile można być bezkarnym i żyć na cudzy rachunek?".
Na koniec podkreśliła, że trzeba nagłaśniać sprawę, by osoby pokrzywdzone mogły nareszcie zasnąć.
"Zadzwonili do mojej córki Agnieszki z prośbą, żeby mnie powstrzymała. Rzekomo ich nękam. Dzwonię po swoje pieniądze i to jest nękanie. Mam się czuć winna. Nie mam zdrowia, pieniędzy, jestem na skraju wytrzymałości. Wspominana pani nie odbiera telefonu. Wyciągnęła niemałe pieniądze, gdzie one są? Cały czas o tym myślę, obwiniam siebie, mam żal, że tak zaufałam i dałam się przerobić. To jest dla mnie najbardziej przykre. Jest tyle osób, które walczą o swoje. Ja dopiero od 1,5 roku, ale pan Marek dla przykładu walczy ponad 8 lat" - mówiła.
Czytaj też:
Mama Anny Przybylskiej nie pozostawia wątpliwości. Nie życzy sobie takiego upamiętnienia córki
Mama Anny Przybylskiej pilnie trafiła na SOR: "Martwię się"
Mama Anny Przybylskiej nie chce jej pomnika. "Pamięć o niej trwa w inny sposób"









