Reklama
Reklama

Magdalena Boczarska mimo zmęczenia czuje się kobieco. Jest spełnioną mamą i partnerką

Tylko pozornie jest krucha. Magdalena Boczarska (40 l.) ma silny charakter i dobre zdanie o... sobie. Ma także dużo siły, która przydaje się, gdy ćwiczy z synkiem na ręku.

Ekspertką od seksu została po tym, jak wcieliła się w rolę słynnej seksuolog w filmie "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej". Kobiety do dziś zaczepiają ją na ulicy prosząc o rady dotyczące... współżycia. Nie krępują jej takie rozmowy. Podobnie było z odważną sceną w filmie; zawsze jednak w takiej sytuacji musi być przekonana, że scena jest uzasadniona. O tyle jest jej łatwiej, że nie wstydzi się swojego ciała. To też się zmieniło, bo w dzieciństwie i młodości towarzyszyły jej kompleksy. 

- Miałam ich całe mnóstwo. Bardzo długo byłam pulpetem. Bycie pulpetem zakończyło się z chwilą, gdy się zakochałam - przyznaje.

Reklama

A teraz? - Uwielbiam swoje plecy, pośladki, stopy, piersi i - pomimo wielu kompleksów, które mam - naprawdę lubię siebie taką, jaka jestem. Wiem, że nie jestem doskonała, bo mogłabym być wyższa, mam mnóstwo wad, ale lubię siebie - mówiła kiedyś.

Skąd tak dobra samoocena? - Pochodzę z niezamożnego domu, moi rodzice nie mieli "układów". Dali mi to, co najważniejsze: miłość i wykształcenie. Na resztę zapracowałam sama - podkreśla aktorka. 

To, że do wszystkiego doszła sama dało jej pewność siebie, "twardy charakter, mocny kręgosłup i umiejętność (...) trzymania się własnych wartości". Bez fałszywej kokieterii podsumowuje więc: - Jestem taką fajną babą do życia i mam fajnego partnera. 

A jest nim aktor Mikołaj Banasiuk (33 l.). Gdy go poznała, nawet ona, taka pewna siebie, miała wątpliwości. Bo ukochany jest o siedem lat młodszy. - Długo się wahałam. Nie wiedziałam, czy mogę sobie pozwolić na ten związek. Może najzwyczajniej w świecie bałam się tego, co ludzie powiedzą. Nie jest fajnie, gdy ciągle przypominają ci, że jesteś od niego starsza, że twój zegar biologiczny tyka - przyznała kilka lat temu. 

A jednak... Odważyła się na ten krok. I okazało się, że było warto - ich miłość kwitnie, a rok temu na świecie pojawił się ich synek, Henio. Aktorka od tego momentu jest najczulszą z mam. Znana jest już z tego, że jest z synkiem nierozłączna, nawet na planie filmowym. A na ulicy czy w restauracji często widywano ją zupełnie bez makijażu, karmiącą maluszka piersią. 

- Jak to wszystko łączę? Jakoś się staram, mam wsparcie w Mateuszu. Bardzo pomaga mi też moja mama - wyjaśnia. 

Dziś wygląda szczuplej niż przed porodem. Ale w przeciwieństwie do wielu celebrytek nie eksponuje umięśnionego brzucha podczas treningu na siłowni. Ma własny, autorski sposób na ćwiczenia. - Co i jak ćwiczę? Jak się chce, to można w każdych warunkach. Większość mam małych dzieci będzie wiedziało o czym mówię: to głównie ćwiczenia z Heniem na ramieniu - śmieje się. 

I mimo zmęczenia czuje się kobieco jak nigdy dotąd. Bo uroda to przecież nie tylko kwestia gładkich pleców, czy biustu. - Zawsze twierdziłam, że kobiecość to nie uroda, lecz coś, co idzie za kobietą - mówi. To, według niej, poczucie spełnienia. Dookoła kobiety unosi się wtedy niezwykła aura, a to czyni ją najbardziej atrakcyjną. A ona właśnie czuje się spełniona. Jako kobieta, aktorka, a od roku także jako mama.

***

Zobacz więcej materiałów:

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Magdalena Boczarska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy