"Cała prawda o Magdzie Gessler", czyli strona na Facebooku, stworzona siedem miesięcy temu, rzucała na sławną kreatorkę smaków zupełnie nowe światło. Można było stamtąd się dowiedzieć, że rzekomo zalega z płatnościami w prowadzonych przez siebie restauracjach, unika płacenia należności, nie zwraca długów.
Jedną z czekających na zapłatę była żona autora strony, niegdyś menadżerka w restauracji Magdaleny Gessler. Ciągle zgłaszali się też kolejni pokrzywdzeni.
Restauratorka szybko pozwała autora strony. Sąd nakazał mu zawiesić ją na czas procesu, jednak nie zgodził się, żeby ten toczył się przy drzwiach zamkniętych. Rozprawa miała się odbyć 17 czerwca br.
Tymczasem kilkanaście dni wcześniej Magdalena Gessler niespodziewanie wycofała pozew (złożyła też wniosek o zwrot połowy kosztów sądowych, czyli 1550 zł). Sprawy więc nie będzie!
- Pani Gessler od początku nie zamierzała doprowadzać do procesu. Próbowała mnie raczej zniechęcić do prowadzenia strony, strasząc wizją zapłaty 50 tysięcy złotych- mówi w "Twoim Imperium" autor strony Marcin Strupiński. - Dlatego wnioskowała o utajnienie rozprawy, do czego sąd się nie przychylił. Wiedziała, że każdy mógłby wejść.
Strupiński powołał kilkunastu świadków, m.in. ludzi, którym Gessler miała być winna pieniądze.
- Jest m.in. osoba, która ma dość czekania na zwrot 500 tysięcy złotych długu. Myślę, że pani Gessler się przestraszyła, że prawda o niej wyjdzie na jaw - dodaje Marcin Strupiński. - Uważam jej postępowanie za niemoralne. Nie można budować medialnego wizerunku na kłamstwie.
Restauratorka odmówiła komentarza, dziennikarzy tygodnika odesłała do prawnika, który okazał się nieuchwytny.
***
Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów
