Kiedy Zbigniew Wodecki wracał do Krakowa po serii koncertów, dzwonił do dzieci i uprzedzał, że "porywa" wnuki na obiad. Nic już nie było wtedy ważne - ani piłka nożna, ani tenis, ani karate.
Kiedy pojawiał się w szkole albo w przedszkolu - każde z pięciorga wnucząt - Lili, Leo, Dawid, Majka i Julka - wiedziało, że czeka je niezwykła wyprawa z dziadkiem. Niezwykła, bo widok artysty obwieszonego pięcioma plecakami i workami na kapcie, to było coś! Do tego lwia grzywa i wianuszek dzieci, pokornie znoszące rozdawanie autografów i zdjęcia, o które wiecznie ktoś prosił ich sławnego dziadka.
Nagrodą były lody na krakowskim rynku, a potem cała szóstka kierowała się w stronę domu babci Krystyny, która już czekała z obiadem...
Niecałe dwa tygodnie temu na krakowskim rynku znów pojawiły się wnuki Zbigniewa Wodeckiego. Tak jak inne dzieci przyszły z rodzicami, by razem z młodzieżowym chórem i Edytą Górniak zaśpiewać punktualnie o 10.00 wielki przebój Wodeckiego "Zacznij od Bacha". Było to niezwykłe rozpoczęcie Wodecki Twist Festiwal, któremu przewodniczyła Katarzyna Wodecka-Stubbs, młodsza córka zmarłego artysty.
Pani Kasia nie kryła wzruszenia widząc jak twórczość jej taty łączy pokolenia, ale też wzruszający jest dla niej widok jej syna, 12-letniego Leo Stubbsa, który niezaprzeczalnie podąża śladem dziadka.
- To niezwykły chłopiec. Ma dorosłą, artystyczną duszę. Z przyjemnością obserwuję go na scenie i mam przeczucie, że drzemie w nim ogromny potencjał - mówi "Życiu na gorąco" Henryk Jacek Schoen, dyrektor krakowskiego Teatru Bagatela, w którym mały Leo gra główną rolę w spektaklu muzycznym "Zaczarowany Ogród".
Leo ma już też na swoim koncie główne role w Operze Krakowskiej w spektaklu "Mały Lord" i w filmie "Dzień czekolady" u boku Tomasza Kota i Magdaleny Cieleckiej. Zbigniew Wodecki widział Leo na scenie Opery Krakowskiej, śledził też poczynania wnuka na planie "Dnia czekolady".
- Leo uwielbia to. Widziałem go na scenie. Jest urodzony do tego, bo wchodzi na plan i nie trzeba go ustawiać. Czuję, że on pójdzie w tym kierunku - mówił uradowany.
Blondynek Leo z bujną czupryną i inteligentnymi oczami przypominał mu samego siebie, ale z jednym wyjątkiem. Leo sam zdecydował, że chce chodzić do szkoły muzycznej, grać i śpiewać, a Zbigniew Wodecki nie miał wyjścia. Cała rodzina była muzykami, więc on też musiał zostać. Miał 4 lata, gdy zaczął uczyć się gry na skrzypcach.
Katarzyna Wodecka-Stubbs jest bardzo wyczulona na punkcie syna. Chce, by kariera Leo rozwijała się bez nacisków, choć czasem robi wyjątki i niespodzianki dla fanów artysty. Tak jak na ostatnim koncercie, a także w teledysku "Chwytaj dzień", w którym wystąpiły też inne wnuki artysty. Czyżby Zbigniew Wodecki miał więcej niż jednego następcę?
Zobacz również:

*** Zobacz więcej materiałów:








