Nie żyje Kamil Durczok, wybitny i skompromitowany skandalami dziennikarz, człowiek, który wygrał z białaczką, a potem szkodził swojemu zdrowiu alkoholem, osoba, chętnie kreująca się na autorytet moralny, a jednocześnie mająca na koncie kilka postępowań sądowych, między innymi za fałszerstwa i jazdę pod wpływem alkoholu.
Durczok zmarł 16 listopada o 4.30 nad ranem w szpitalu w Katowicach –Ligocie w wieku zaledwie 53 lat. Prawdopodobnie przyczyną śmierci był krwotok wewnętrzny.
Kamil Durczok nie żyje. Jest oficjalny komunikat szpitala
Krzysztof Skiba wspomina Kamila Durczoka
Dziennikarz od dłuższego czasu cierpiał na kłopoty zdrowotne. Rok temu przeszedł zakażenie koronawirusem, a w maju tego roku trafił do szpitala w tak poważnym stanie, że konieczna była transfuzja krwi. Jak wspomina na Facebooku lider zespołu Big Cyc (sprawdź!), Krzysztof Skiba, Durczok był osobą pełną sprzeczności:
Pogubiony człowiek, świetny dziennikarz, ulubiony cel ataku dla wielu, którzy nie mieli takiego talentu jak on. Jak to łatwo w Polsce doładować sobie akumulatory, gdy się widzi upadek bliźniego. A mało kto był tak wysoko i tak nisko upadł.
Na wstępie wpisu zatytułowanego „Szklanka dla Kamila”, muzyk uprzedza, że nie zamierza pisać laurki. Wręcz przeciwnie:
Napiszę prawdę bo Kamilowi nic już nie zaszkodzi.
Jak ujawnia Skiba, Durczok świadomie i często narażał na szwank swoje zdrowie za pomocą alkoholu, co może wydawać się dziwne w przypadku człowieka, który 19 lat wcześniej dosłownie wyrwał się z objęć śmierci, wygrywając ciężką walkę z białaczką.
Szczerze i wzruszająco
Jednak, jak wspomina Skiba, pił tak ostro, że mało kto dotrzymywał mu kroku:
Dzwonił do mnie by przyjść i się napić. Dzwonili jego kumple z tekstem, że "Kamil zaprasza". Dzwonili też moi bliscy kumple ze Śląska, że jest impreza z Kamilem. Wykręcałem się jak mogłem, bo wiedziałem czym, się to skończy. Wielkim kacem i zawaleniem wszystkich spraw. Impreza w męskim gronie. Tak zwana "męska wódeczka". Brzmi kusząco, ale kończy się zwykle smutno i beznadziejnie. Owszem czasem trzeba pogadać. Rozłożyć świat na łopatki, męskim śmiechem odgonić demony i ogarnąć problemy.
Jak sugeruje muzyk, wszystko bierze się z czegoś. I upodobanie Durczoka do kojenia smutku alkoholem też miało swoje przyczyny:
Kamil spadł z samego topu. Był gwiazdą mediów, cenionym i nagradzanym dziennikarzem, a kilka lat później tak nabroił, że znalazł się praktycznie na dnie. Jakie to ludzkie i jakie to smutne. (…) Kamil walczył do końca. Mimo nałogu, który go zjadał i życia, które mu się kompletnie posypało, nie poddawał się. Założył portal informacyjny, angażował się w akcje społeczne, był czynnym publicystą, komentował celnie scenę polityczną. Wytoczył procesy gazetom, które pisały o nim bzdury. Mimo zdarzającego się hejtu i ataków, pokazywał swą jasną stronę mocy. (…) I za tę Twoją walkę z demonami życia, wypiję dziś Kamil wódeczkę. Tak jak lubiłeś. Całą szklankę na raz.
Zobacz też:
Była żona Kamila Durczoka zamieściła wymowny wpis
Kamil Durczok nie żyje. Była partnerka przerywa milczeniePosłowie Konfederacji wykluczeni z obrad Sejmu








***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl








