Krzysztof Miruć kupił dom Jerzego Połomskiego. Jednego się nie spodziewał
Krzysztof Miruć niedawno w mocnych słowach skrytykował nawyki mieszkaniowe rodaków. Jego komentarze na temat pralki w łazience czy kosza na śmieci pod kuchennym zlewem obiły się w sieci szerokim echem. Tymczasem znany z telewizji architekt sam od lat mieszka w niespełna 40-metrowej kawalerce w stolicy. Ma też do dyspozycji okazałą posiadłość, którą kupił od Jerzego Połomskiego. Od razu po dokonaniu zakupu Miruć rozpoczął remont domu, zakładając, że wszystko pójdzie sprawnie. Nieoczekiwanie sprawy potoczyły się zupełnie inaczej.
Krzysztof Miruć jest jednym z najlepiej rozpoznawanych architektów w naszym kraju. Swoją sławę zawdzięcza współpracy ze stacją TVN, gdzie pracował między innymi w u boku Doroty Szelągowskiej. Miesiąc temu mężczyzna udzielił wywiadu, który poniósł się szerokim echem w sieci. Wszystko dlatego, że Miruć w szczerych słowach zdradził, że niektóre mieszkaniowe nawyki rodaków są dla niego zupełnie niezrozumiałe.
"Oczywiście pawlacze [są absurdem w polskich domach - red.], jesteśmy społeczeństwem, które przechowuje. (...) Zbieramy, chomikujemy, nie umiemy oddawać" - powiedział w rozmowie z portalem WP Lifestyle i od razu dodał, że to nie wszystko.
"Pralka w łazience (...) wpadliśmy na pomysł, że musi być w łazience. Nie może być w przedpokoju, szafie. Nie rozumiem tego - ani to funkcjonalne, ani przyjemne. (...) Jestem zwolennikiem, żeby pralkę zrobić w przedpokoju" - podsumował.
Jak się okazuje, 49-latek sam żyje zgodnie z zasadami, które głosi. Na co dzień mieszka w niespełna 40-letniej kawalerce w stolicy.
"Mam 40 metrów w Warszawie. Dokładnie 39,9. To moje pierwsze mieszkanie i mieszkam w nim do dzisiaj" - tłumaczył w rozmowie z Faktem.
Choć mieszkanie wydaje się dość niewielkie, to jest w pełni funkcjonalne. Architekt zadbał o to, by spełniało wszystkie jego potrzeby.
"Urządziłem je tak, by było przyjemne, niezagracone, łatwe do sprzątania, z dostępem do wszystkich potrzebnych urządzeń. Mam sypialnię, część dzienną z dużą ilością szaf, garderobę, a nawet szafę gospodarczą" - opisywał.
To właśnie w szafie gospodarczej Miruć ulokował pralkę. Architekt przyznał, że kuchnia w jego mieszkaniu jest naprawdę niewielka, ale zupełnie mu to nie przeszkadza, gdyż gotuje bardzo rzadko.
Gdyby warszawskie mieszkanie stało się za małe, Miruć może przenieść się do domu, który lata temu kupił od Jerzego Połomskiego. Urocza posiadłość z ogrodem przeszła imponującą metamorfozę. Dziś nie brakuje w niej rozmaitych dodatków, udogodnień czy nowoczesnych rozwiązań.
"Miałem przyjemność odkupić od Jerzego Połomskiego jego letni dom, który znajduje się pod Warszawą. Około 30 km pod Warszawą, w środku lasu. No i jak już zostałem właścicielem tej nieruchomości, zaczął się remont. Na początku był to taki nieduży remoncik, a potem on się po prostu rozrósł. Poczułem potencjał tego wnętrza. I to było chyba najfajniejsze - bo na początku miał być to tylko domek pod Warszawą, a dzisiaj ja mieszkam już w Połomce. Bo tak się nazywa ten dom" - opowiadał Miruć w rozmowie z Faktem.
Nieoczekiwanie okazało się jednak, że nie wszystko idzie zgodnie z planem. Architekt przyznał, że remont posiadłości potrwał zdecydowanie dłużej, niż planowano.
"Myślałem, że tylko odświeżę, a potem stwierdziłem: jeszcze zmienię to, jeszcze tamto... Moja ekipa się śmiała, bo umówiliśmy się tylko na malowanie. A zostali tam rok!" - podsumował.
Zobacz także:
Miruć wyjawił prawdę o hiszpańskich posiadłościach gwiazd. Nie jest tak kolorowo jak wszyscy myślą
Krzysztof Miruć znów wybrzydza. Tutaj nigdy nie chciałby mieszkać
Krzysztof Miruć znów się rozpędził. Tym razem na to kręci nosem