Śmierć 93-letniej Barbary Krafftówny wywołała ogromny smutek w społeczeństwie. Legenda kina i teatru na scenie występowała od najmłodszych lat. Była członkinią kabaretu Pod Egidą oraz Kabaretu Starszych Panów. Można ją oglądać w kultowych produkcjach: "Czterej pancerni i pies", "Popiół i diament", "Rękopis znaleziony w Saragossie".
W ostatnim czasie artystka przebywała w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Ostatniego wywiadu udzieliła w marcu ubiegłego roku dla "Super Expressu". Mówiła wówczas, że przez pandemię tęskni za ludźmi.
W pewnym sensie brakuje, ale przyjęłam tę nową rzeczywistość i z troski o siebie i innych nie ryzykuję spotkań. Czasem odwiedza mnie bliska przyjaciółka, a z resztą wisimy na telefonach, bo nie chcemy się pozarażać, choć na szczęście wszyscy jesteśmy zdrowi. Lepiej dmuchać na zimne. Nie zamierzam się wystawiać i sprawdzać, czy ja silna, czy ja mocna wobec koronawirusa. Nie chodzę na spacery. Nawet nie mam odruchu wychodzenia na balkon. Zakupy robi mi przyjaciółka albo bliższa lub dalsza rodzina. Jestem więc dopieszczona i wypielęgnowana.
Krystyna Janda ujawnia na co chorowała Barbara Krafftówna
Wielką aktorkę postanowiła pożegnać koleżanka po fachu, Krystyna Janda. W obszernym wpisie wspomina artystkę, to jaka była na co dzień, poza sceną. Barbara Krafftówna była pełna życia i miała wspaniałe poczucie humoru.
Basia Krafftówna. Żelazny kotek. Wspaniała, fenomenalna aktorka, z nieograniczoną wyobraźnią, sercem, nieskończenie doskonałym poczuciem formy, o dokonaniach artystycznych rządzących do dziś naszą masową wyobraźnią. Śliczna. Drobniutka. Kobieca. Filigranowa. O bardzo charakterystycznym głosie i sposobie interpretacji piosenek oraz podawania point na scenie. Delikatna i ulotna z siłą i wytrwałością mocarza, gladiatora. Wiecznie uśmiechnięta i skora do żartów, często "świńskich", opuszczająca spotkania towarzyskie jako ostatnia w szampańskim humorze. Wielbicielka piwa, golonki i czekolady w płynie, entuzjastka życia, drobnych codziennych przyjemności, no i miłości, przyjaźni wiecznie spragniona ludzkich kontaktów. Puszczająca oczka do wszystkich, kumpel i trzpiotka z lwim sercem.
Krystyna Janda przyznaje również, na co chorowała Barabara Krafftówna.
Bardzo chora przez całe życie na astmę, dusząca się papierosami, złym powietrzem, kurzem, dymem i złą atmosferą.
Dla aktorki odejście Barbary Krafftówny to ogromny cios. Obie artystki się ze sobą przyjaźniły. Janda pożegnała ją w rozczulający sposób.
Żelazny kotek, tak ją nazywałam. Żegnaj. Do zobaczenia, Kochana. Pewnie już coś tam opowiadasz i puszczasz oczka do aniołów, nie sprowadź ich na złą drogę, bo Tobie z Twoim wdziękiem i talentem, może się to udać.
Zobacz też:
Jennifer Lopez i Ben Affleck całują się w Nowym Jorku! Miłość, czy ustawka?!prof. Simon: przygotowaliśmy się na piątą falę
Kraska: piąta fala pandemii jest zupełnie inna













