Reklama
Reklama

Kora Jackowska w ostatnich latach przeszła przez piekło! "Męka, tortura absolutnie"

Informacja o tym, że Kora Jackowska (+67 l.) nie żyje, wstrząsnęła show-biznesem. Artystka od kilku lat toczyła dramatyczną walkę z chorobą nowotworową...

Kora o tym, że ma raka jajników dowiedziała się w 2014 roku. Wtedy też poinformowano opinię publiczną o tym, że zaczyna walczyć z chorobą, dlatego może na jakiś czas zniknąć  ze sceny.

Jej walką z rakiem żyła cała Polska, która wspierała ją w tych trudnych chwilach. 

W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" sprzed kilku miesięcy Kora opowiadała, że o chorobie dowiedziała się bardzo późno, choć badała się regularnie. Zawinili lekarze...

"Kilkanaście lat temu miałam okropne bóle, zginało mnie do ziemi, łykałam mnóstwo środków przeciwbólowych. Pewnie to już był rak, ale nikt pod tym kątem mnie nie zbadał. Nawet jak przeszłam operację, nikt nie szukał komórek rakowych. To było już po 1989 roku, ale nadal obywatel był gówno wart, a jak chory, to jeszcze mniej. No więc cały czas byłam leczona na żołądek.

Dzisiaj żaden lekarz nie powie, czy to wtedy było do zdiagnozowania. Chociaż w końcu tak fatalnie się poczułam, że poszłam do prywatnej firmy na całodzienne badania. Wszystko posprawdzali, ginekologicznie też, a na koniec mi powiedzieli, że mam zdrowie piętnastolatki. A ja byłam już w czwartym stadium raka!" - mówiła Kora.

Jackowska żaliła się także na nieprofesjonalne podejście lekarzy do chorych.

"Niestety, prawda jest taka, że jak już się zaczyna chorować, to się nie ma głowy do zdobywania wiedzy, jak chorować. Chcę podkreślić, to nie jest zła wola lekarzy. Nie widzę świadomie złej woli, natomiast widzę bałagan, bylejakość, brak procedur. Może ci wszyscy lekarze mają za dużo na głowie... Biedni, zamiast leczyć, siedzą przy papierkach i komputerze. (...)  Z lekarzami szalenie trudno dochodzić sprawiedliwości" - żaliła się. 

Reklama

Jackowska w czasie chemii, by nie stracić włosów, zakładała specjalny hełm, który mroził jej mózg przez kilka godzin. Ból był nie do wytrzymania. Żaden lekarz nawet nie pomyślał, by temu zaradzić...

"To jest potworny ból. Coś po prostu całościowo potwornego. Bo i stopy są na lodzie, i dłonie są na lodzie, i jest hełm, który mrozi mózg. Przez trzy godziny. Nie można czytać. Rozmawiać. Słuchać. Myśleć. Nie można nic. Męka, tortura absolutnie. Dopiero od znajomych lekarzy dowiedzieliśmy się, że wystarczy wziąć dwie tabletki, by nie czuć tego koszmarnego bólu. Dwie tabletki! I to tanie tabletki. I nikt nam w szpitalu o tym nie powiedział" - opowiadała. 

Głośno też było o jej walce o refundację leku, który jest bardzo skuteczny w walce z rakiem jajnika. Miesięczna dawka kosztuje jednak 24 tysiące. 

"Powinnam go brać do końca życia, oby to było jak najdłużej. Więc albo pacjent zdobędzie receptę, płaci sam, albo się nie leczy. Jednak zdobycie recepty jest bardzo trudne. Czyli leczenie jest tylko dla bogaczy, bo to jest lek dla bardzo bogatych chorych kobiet. A śmierć nie wybiera, biedni też chorują" - mówiła.

By mieć na lek, Kora sprzedała mieszkanie. Na szczęście w końcu udało się wpisać go na listę NFZ. Inne kobiety chorujące na ten rodzaj raka będą wokalistce już na zawsze wdzięczne.

Lek z pewnością przedłużył życie Korze o kilka cennych lat. Niestety, nie na tak długo, jak wszyscy byśmy tego chcieli.

"Załamanie nastąpiło tydzień temu. Energia nie opuściła ją prawie do samego końca. Odeszła w najlepszych warunkach z możliwych, w domu, wśród przyjaciół" - powiedziała na antenie Radia TOK FM Magda Środa.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy