Reklama
Reklama

Kontrowersje wokół Jarosława Jakimowicza. Co skrywają złożone skargi do TVP?

Telewizja Polska ogłosiła ostatnio zakończenie swojej współpracy z Jarosławem Jakimowiczem. Prezenter twierdzi, że krok ten jest wynikiem nacisku ze strony "tęczowej zarazy". Tymczasem korespondencja, która dotarła do byłego dyrektora TVP, Jarosława Olechowskiego, już w zeszłym roku, odsłania drugą stronę historii - prawdopodobnie właśnie tę prawdziwą.

Portal "Wirtualne Media" ujawnił niedawno list, który Michał Adamczyk, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, skierował do Jarosława Jakimowicza. Wskazywał w nim na "wielokrotne nieodpowiednie postępowanie, zwłaszcza wobec kobiet współpracujących z Jakimowiczem", jako bezpośrednią przyczynę zakończenia współpracy. 

Według informatora serwisu Pudelek ważnym tłem tych zarzutów miały być "seksistowskie i agresywne relacje", jakie serwował swoim współpracownikom, a zwłaszcza współpracowniczkom Jakimowicz w miejscu pracy.

Reklama

W ramach obrony przez atak Jakimowicz wysłał do Pomponika, a także innych serwisów plotkarsko-lifestyle'owych pismo skierowane do wydawcy programu "Jedziemy" Krystiana Krawiela. Dzięki temu Jakimowicz teraz twierdzi, że ze współpracy z TVP zrezygnował sam. Z "Jedziemy" rzeczywiście odszedł na własne życzenie (uprzedzając zwolnienie?), jednak jak się okazuje, zarzuty pod jego adresem trafiły do ówczesnego dyrektora TAI, Jarosława Olechowskiego już w ubiegłym roku i dotyczyły zachowania aktora za kulisami programu "W kontrze".  

Jakimowicz podjął już kroki, aby odpowiedzieć na te oskarżenia.

Jakimowicz "W kontrze" był nie do zniesienia

List wysłany do ówczesnego dyrektora TAI, Jarosława Olechowskiego, zawierał liczne zarzuty dotyczące skandalicznego zachowania Jakimowicza, braku szacunku i ekstremalnych przejawów szowinizmu podczas współpracy przy programie "W Kontrze". Treść skarg robi szokujące, a zarazem przykre wrażenie. 

"Przerywa rozmówcy wypowiedzi w połowie zdania, przekrzykuje, próbuje wytrącić z narracji, gestykuluje i robi dziwne miny. Nie respektuje żadnych zasad dialogu czy nawet polemiki. Zachowuje się tak, jakby prowadził ten program sam, a nie z partnerką".

"W ostatnim programie zarzucił mi na antenie, że mówię nieprawdę, jestem dziennikarką informacyjną, wiec powiedziałam po programie, że ma mnie przeprosić, bo nie będę z nim pracować. Bez odzewu".

"Próby wytrącenia mnie z równowagi poprzez krzyki i atakowanie mnie oraz wydawcy 10 minut przed programem".

"Prymitywne, seksistowskie uwagi typu: "doczepiasz włosy, ale nie martw się, nie powiem o tym na antenie" niemające nic wspólnego z prawdą, a są wygłaszane w studiu tuż przed programem".

"Nie pracuje ze scenariuszem, nie zapisuje nazwisk gości, z którymi rozmawiamy".  

Serwis Pudelek dotarł także do maila wysłanego przez jedną ze współpracowniczek Jakimowicza, w którym ujawnia wrogie nastawienie "twarzy skupu katalizatorów". 

"Wysyła gościowi programu kolejne kłamliwe nagrania na mój temat, (...) namawia gościa do wystąpienia przeciwko mnie, oczernia, próbuje zdyskredytować i szkaluje. To czysta mowa nienawiści, która być może za chwilę zamieni się w działania nie tylko werbalne. Skoro tak bardzo chce mi "utrzeć nosa", to może za chwilę naśle na mnie swoich kolegów z mafii, którymi chwalił się w wywiadach" - czytamy w korespondencji. 

W czasie zatrudnienia Jakimowicza w programie cztery kobiety, jedna po drugiej, odmówiły po jakimś czasie pracy w jego towarzystwie.

Jakimowicz broni się

Jarosław Jakimowcz został poproszony o komentarz przez Pudelka. Odniósł się do stawianych mu zarzutów, stwierdzając, że on nie ponosi żadnej odpowiedzialności i nie jest niczemu winien. 

"Jeżeli nie możesz kogoś zmienić i nie masz na niego wpływu, to co możesz zrobić? Możesz zmanipulować innymi, żeby źle o nich myśleli. Co najłatwiej zarzucić facetowi, gdy chce się go skredytować? Kobiety" - wyjaśnił.  

Równocześnie aktor za swoją linię obrony wciąż uważa zrzucenie winy na swoje kłopoty spiskowi środowiska LGBTQ+. " (...) teraz po tym, co nakręciło środowisko LGBT, pan Pereira odbiera mi program 'W kontrze', którego jestem wydawcą, współtwórcą i od początku go prowadziłem z różnymi kobietami" - dodał Jakimowicz. Kobietami, które są autorkami powyżej cytowanych skarg — dodajmy.

Czy Jakimowicz po prostu kłamie?

W rozmowie z Pudelkiem Jakimowicz argumentował też, że nikt nie przeprowadził z nim rozmowy w sprawie przesłanych skarg, które miały go dotyczyć. Serwis plotkarski postanowił szybko skonfrontować słowa Jakimowicza z jego przełożonymi w TVP. 

"To nieprawda. 6 czerwca Jarosław Jakimowicz miał ponad godzinną rozmowę u Pereiry w gabinecie. Został poinformowany, że nowemu kierownictwu nie odpowiada jego zachowanie wobec ludzi (do Pereiry dotarły już pierwsze skargi od pracowników), a mimo to zaczęły docierać kolejne, nowe uwagi o niestosownym podejściu, chamstwie i braku kultury wobec ludzi. Po tym jak już 4. kobieta z rzędu odmówiła pracy z nim, decyzja mogła być tylko jedna: za bramę" - powiedział jeden z wysoko postawionych menadżerów TVP, który odniósł się do zarzutów wobec prezentera.

Zobacz też:

Ogórek reaguje na zawieszenie Jakimowicza. Nie zostawiła wątpliwości, co o nim myśli

Jarosław Jakimowicz pilnie zwolniony z TVP, a teraz takie wieści z Woronicza. To nie plotki

Jakimowicz się wściekł. Sąd miażdży jego apelację wobec Krysiaka







 


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jarosław Jakimowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy