Reklama
Reklama

Kochała legendarnego poetę i tekściarza. Po latach potwierdziła, że byli sobie bardzo bliscy

Hanna Banaszak na początku kariery miała w repertuarze przede wszystkim "frywolne" piosenki typu "Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia" czy "Tak bym chciała kochać już". Dopiero gdy w jej życiu pojawił się Jonasz Kofta, zmieniła emploi. Z poetą połączyła ją niezwykła więź. Po jego śmierci wyznała, że na swój sposób go kochała.

Hanna Banaszak przez wiele lat postrzegana była - za sprawą piosenek, które śpiewała - jako "zalotna uwodzicielka". Początkowo w ogóle jej to nie przeszkadzało, ale z czasem łatka ta zaczęła ją uwierać.

"Miałam serdecznie dość wizerunku słodkiej idiotki z leciutkim repertuarem" - cytował jej słowa "Dobry Tydzień".

Pierwszą osobą, która dostrzegła, że piosenkarka "męczy się", śpiewając ciągle o "kobietce, co niezłomne ma zasady", był Jonasz Kofta.

"On rozumiał, że na pewnym etapie rozwoju postać zalotnej uwodzicielki stała się dla mnie zbyt infantylna i zawężająca osobowość" - wspominała Hanna kilka lat po śmierci poety.

Reklama

Hanna Banaszak: Romans z Koftą nie wchodził w grę, mogła go jedynie wielbić

Piosenkarka nie kryje, że Jonasz był jej bardzo bliski. Doskonale pamięta okoliczności, w jakich go poznała...

Był 23 czerwca 1977 roku, gdy po koncercie "Nastroje, nas troje", który odbył się w ramach XV Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu i który Hanna oglądała z widowni, znajomi zaprosili ją do słynnego "Piekiełka", gdzie Jonasz Kofta, Wojciech Młynarski i Agnieszka Osiecka świętowali sukces swojego wspólnego widowiska.

Kofta zrobił na 20-letniej wokalistce ogromne wrażenie. Ona też wpadła mu w oko. Zaprzyjaźnili się, a - kto wie - może nawet poczuli coś więcej.

"Otoczył mnie przyjaznym ramieniem, niczym Anioł Stróż, bo składałam się wtedy głównie z nieśmiałości" - wyznała Hanna po latach w wywiadzie dla "Naszego Miasta".

Jonasz uwielbiał adorować piękne dziewczęta, a ona była zjawiskowo piękna, więc adorował ją przez całą noc. Wtedy jeszcze nie było mowy o współpracy, ale serce podpowiadało piosenkarce, że Kofta to mężczyzna, który zrewolucjonizuje jej życie.

Hanna Banaszak wiedziała, że Jonasz ma żonę i syna, więc romans nie wchodził w grę. Mogła jedynie wielbić poetę.

"Słyszałam o nim wiele anegdot i że to zabawny ironista. A ja go znałam od innej strony, jako głębokiego i bardzo poważnego człowieka" - powiedziała "Naszemu Miastu", wspominając Koftę.

Hanna Banaszak: Była ostatnią muzą Jonasza

Minęło kilka lat od ich pierwszego spotkania, gdy Hanna poprosiła Jonasza, aby pomógł jej - jak dziś mówi - znaleźć nowe treści.

"Zmęczyło mnie odgrywanie wiecznie tej samej postaci. Naprawdę długo by opowiadać, kim bywałam w ustach kobiet i także niektórych mężczyzn. Kobiety mnie nie znosiły, a mężczyźni uwielbiali" - opowiadała "Wysokim Obcasom".

"W pewnym momencie nie chciałam już śpiewać starych piosenek. Zaczęłam szukać nowych treści. Jako pierwszy naprzeciw wyszedł mi Jonasz" - dodała.

Hanna Banaszak twierdzi, że gdyby Kofta nie pomógł jej w "przemianie", chyba już dawno by nie śpiewała.

"Nie wiem, czy nie zablokowałabym się psychicznie, może przestałabym występować. Jednak właśnie dzięki niemu udało mi się zaistnieć inaczej, w sposób bardzo dojrzały" - stwierdziła w rozmowie z "Wyborczą".

Do dziś, śpiewając "Sambę przed rozstaniem", wokalistka myśli o autorze słów tej piosenki. Mówi, że wiersze, które Jonasz jej ofiarował, zanim 19 kwietnia 1988 roku zmarł w wyniku powikłań po zakrztuszeniu się podczas posiłku, były efektem ich wielogodzinnych rozmów. "Te nasze obcowania nasiliły się dwa lat przed Jonasza odejściem. Powstałe wtedy teksty to jego ostatnie wypowiedzi, bardzo osobiste treści" - wyznała "Naszemu Miastu" z okazji premiery płyty "Kofta", którą złożyła przyjacielowi hołd w 20. rocznicę jego śmierci.

Hanna Banaszak: Do dziś nie pogodziła się z odejściem mężczyzny, który uratował jej karierę

Hanna Banaszak przyznała niedawno, że na swój sposób kochała Jonasza Koftę, ale była to miłość inna od tej, którą obdarzyła Pawła Rakowskiego - producenta filmowego, którego poznała podczas nagrywania piosenek Hanki Ordonówny do obrazu "Miłość ci wszystko wybaczy".

Jej związek z kierownikiem produkcji filmu nie przetrwał próby czasu. Przysporzył jej za to mnóstwa kłopotów - latami wmawiano jej romans z szefem polskiego rządu, który nosił to samo nazwisko, co jej ukochany. O nieistniejącej nigdy zażyłości między piosenkarką a Mieczysławem Rakowskim krążyły legendy, zwłaszcza że nieodporny na kobiece wdzięki mężczyzna sam podsycał plotki na ten temat.

"Byłam jakimś złudzeniem optycznym dla mężczyzn. To było męczące, bo rzeczywiście nie dawali mi spokoju" - zwierzyła się artystka w jednym z wywiadów.

Wszyscy mężczyźni, których piosenkarka kochała i szanowała, już nie żyją. Paweł Rakowski odszedł w 2010 roku. Wiele lat wcześniej pożegnała ukochanego tatę, w 1988 roku opłakiwała śmierć Jonasza Kofty. Po Pawle pozostała jej wspaniała pamiątka - córka Agata. Po Jonaszu - piosenki i wiele, wiele cudownych wspomnień.

Dziś układa sobie życie u boku Pawła Rynkiewicza, byłego wieloletniego partnera Ewy Demarczyk.

Hanna Banaszak wciąż, choć od śmierci Kofty minęło już 36 lat, nie pogodziła się z jego odejściem. Twierdzi, że to on stworzył ją na nowo i nigdy nie przestanie być mu za to wdzięczna.

Źródła:

1. Wywiad z H. Banaszak, "Wysokie Obcasy", lipiec 2020.

2. Wywiad z H. Banaszak, "Wyborcza.pl", listopad 2002.

3. Artykuł "Pisał jej piękne wiersze", "Dobry Tydzień", lipiec 2021.

4. Wypowiedź H. Banaszak o płycie "Kofta", "Fonografika", grudzień 2008.

5. Wywiad z H. Banaszak, "Nasze Miasto", grudzień 2008.

Zobacz także:

Co za wieści o Banaszak! Przypadkiem związała się z partnerem innej gwiazdy...

Hanna Banaszak otarła się o artystyczną śmierć. Uratował ją uwielbiany i szanowany aktor

Oto prawda o relacji Jerzego Połomskiego i Hanny Banaszak. "Właściwie nigdy nie miałam z nim kontaktu" 

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Hanna Banaszak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama