Katarzyna Bosacka, wieloletnia prowadząca programu „Wiem, co jem i wiem, co kupuję”, uchodzi za ekspertkę od analizowania składu produktów. Nikt, tak jak ona, nie potrafi czytać etykiet, tropić szkodliwych dla zdrowia substancji i wykrywać celowych manipulacji stosowanych przez producentów. I właśnie ona niespodziewanie postanowiła stanąć w obronie Blanki Lipińskiej, świeżo skrytykowanej przez dietetyka za zachwalania masła „zero kalorii”.
Swoim kuchennym odkryciem pisarka pochwaliła się na Instagramie. Wyznała, że pokochała „bezkaloryczne” masło od pierwszego użycia:
Podsmażam sobie na maśle zero kalorii. Bardzo dobre masło. Smakuje identycznie. Nie ma żadnych wartości. W ogóle ma zero wszystkiego. Nie wiem, co to jest, ale mnie to nie obchodzi. Smakuje jak masło.
Szybko została pouczona przez dietetyka, który dość ostro wypomniał jej, że wykorzystuje swoją popularność i zasięgi do promowania ignorancji. Jak zauważył:
Rozpoznawalność i "zasięg" oprócz przywilejów niesie za sobą dużą odpowiedzialność społeczną, a bycie celebrytą nie sprawia, że jest się jednocześnie ekspertem od wszystkiego. A skoro Pani nie posiada takiej PODSTAWOWEJ wiedzy żywieniowej to dlaczego bierze odpowiedzialność i wypowiada się tak śmiało na bardziej skomplikowane tematy dietetyczne?
Cóż, nie ona pierwsza, ani pewnie nie ostatnia. Celebrytki słyną z kategorycznych wypowiedzi na różne tematy. Magda Gessler na początku pandemii twierdziła, że cebula przyciąga wirusy, Edyta Górniak przekonywała, że maseczki ochronne blokują wymianę O2 i CO2, Julia Wieniawa wierzy, że gluten powoduje depresję, a Viola Kołakowska zapewnia, że nie ma i nie było żadnej pandemii. Wszystkie te opinie zostały uhonorowane nominacjami do Biologicznej Bzdury Roku, jednak ostatecznie przegrały z refleksją Kai Godek, że „nie istnieje coś takiego, jak orientacja seksualna”.
Bosacka staje w obronie Lipińskiej
Nieoczekiwanie w obronie Lipińskiej stanęła Katarzyna Bosacka. Jak wyjaśniła na Instagramie, pisarka padła ofiarą manipulacji:
Prawda jest taka, że producent umieścił na opakowaniu informacje o tym produkcie w taki sposób, że można byłoby rzeczywiście pomyśleć, ze ma 0 kalorii. Musimy jednak pamiętać, że jeżeli coś jest olejem czy masłem, to jest źródłem tłuszczu i te kalorie w sobie ma.
Wprawdzie dietetyk, który już zdążył zmieszać Blankę z błotem też zauważył, że informacja podana przez producenta ma na celu wprowadzenie w błąd, jednak, jego zdaniem, nie jest to okoliczność łagodząca. Zdaniem Bosackiej, jednak jest:
Producent sprytnie poinformował, że produkt „zawiera o 95% kalorii mniej niż masło, margaryna lub olej na jednostkę”. No właśnie – na jednostkę, a nie ogółem. Nie powinniśmy się bać kalorii, one są nam potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. Jeżeli z jakiegoś powodu chcemy jednak ograniczyć ich ilość albo tłuszcz w diecie, to zdecydujmy się na odrobinę prawdziwego masła. Posmarujmy nim patelnię np. ręcznikiem papierowym albo pędzelkiem. Nie muszą być to przecież duże ilości.
Tymczasem Lipińska postanowiła jednak zrezygnować ze stosowania masła "zero kalorii", ale nie z reklamowania kolejnych produktów na Instastories. Obecnie zachwala probiotyk, który, jak zapewnia, nie tylko wspomaga odchudzanie, lecz jeszcze jest bezpieczny dla dzieci.
Zobacz też:
O Bachledzie i Farrellu znów głośno. Takiego scenariusza nikt nie wziął pod uwagę
Britney Spears tuż po ślubie kupiła rozległą rezydencję w Kalifornii

***








