"Jako kobieta chcę mieć prawo decydowania o sobie, o swoim życiu, o swoim ciele. I chcę tego dla mojej córki. Pomysły ograniczające wolność kobiet, jak całkowity zakaz aborcji, zmuszanie ich, by rodziły dzieci z gwałtu, nieuleczalnie chore, brak finansowania dla in vitro, brak edukacji równościowej, wycofywanie się z konwencji antyprzemocowej, odmowa finansowania Centrum Praw Kobiet - są absurdalne i niedopuszczalne. Jak można w XXI wieku tak bardzo upokarzać kobiety?!" - pytała w "Gazecie Wyborczej".
Jako aktorka na szczęście ma możliwość pokazywania silnych, świadomych siebie, mających odwagę iść za swoim marzeniem bohaterek. Taka była jako Róża w "Szczęściu świata" Michała Rosy. Taka jest jej Karolina Siwicka w "Sztuce kochania. Historia Michaliny Wisłockiej", ale przede wszystkim jako tytułowa Maria Skłodowska-Curie. Podwójna noblistka zachwyciła ją jako uczona i człowiek.
"Rozumiała, po co się urodziła i konsekwentnie realizowała wyznaczoną drogę. Nigdy się nie poddawała. Wierzyła w swoje odkrycia, bardzo ważne było dla niej wykorzystanie ich w medycynie, miała poczucie misji. Z drugiej strony była kobietą namiętną. Jej związki były pełne pasji. Uwielbiała też uczyć. Była wewnętrznie wolna. Nie przejmowała się konwenansami, łamała stereotypy" - opisywała rodaczkę.
Karolina Gruszka też ma odwagę kroczyć własną drogą. Kilka lat temu opuściła strefę komfortu, jaką jej dawał stołeczny Teatr Narodowy i wyjechała na 3 lata do Moskwy. Jak wspomina tamten czas? Przyznaje, że Moskwa ją zmieniła. Nie tylko jako człowieka, również aktorkę. Może brzmi to patetycznie, ale twierdzi, że Moskwa odbudowała w niej wiarę w sens teatru.
Otrzymała tam też warsztat aktorski, którego wcześniej nie dostała w Warszawie. Ale okazało się, że stolica Rosji nie jest przyjazna przybyszom. Ona miała szczęście, bo miała kogoś, kto ją wprowadził w tamten świat. Tym kimś był jej mąż, wybitny reżyser Iwan Wyrypajew.
Jednak, pomimo odnoszonych tam sukcesów, zdecydowali się wrócić do Polski. Aktorka mówi, że zrobili to dla ich 5-letniej córki. Tu poszła do przedszkola, tu będzie zdobywać edukację. Dla siebie i męża też widzi tu przyszłość. Razem założyli firmę producencką, realizują spektakle teatralne.
Po sukcesie "Słonecznej linii" w Teatrze Polonia, dziś entuzjastycznie przyjmowany jest "Wujaszek Wania" w Teatrze Polskim. Szczerze wyznaje, że jest w komfortowej sytuacji. Bo o ile w filmie musi pracować z różnymi ludźmi, co zresztą jest przyjemne, o tyle w teatrze chce pracować tylko z mężem.
"Wierzę że mogę zrobić dużo poprzez teatr. Mówimy o wartościach, o które dzisiaj toczy się walka w Polsce" - wyznaje.
Zawsze była minimalistką, z biegiem lat ten stan się pogłębia. Im mniej rzeczy posiada, tym bardziej czuje się wolna. Podobnie czuje, gdy chodzi o informacje. Im mniej szumu, tym czuje się bezpieczniej.
Co nie znaczy, że zamyka oczy na to, co się dzieje, ale walczy o prawo do budowania swojego życia bez polityki w tle. Ale pytana przez dziennikarzy, czy artysta ma prawo do wyrażania swoich poglądów, nie ma wątpliwości, że tak. To niezbywalne prawo człowieka. A szczęście jest jego podstawowa potrzebą. Im jest starsza, tym bardziej je sobie ceni.
Zobacz również:


***Zobacz więcej materiałów wideo:





![Wiśniewski ostro o Martyniuku. Mówi o konsekwencjach [POMPONIK EXCLUSIVE]](https://i.iplsc.com/000LSVO3WR5EMYY0-C401.webp)


