Reklama
Reklama

Karolina Gruszka nie przestała walczyć o swoje szczęście!

Karolina Gruszka (37 l.) sama przyznaje, że mocno stąpa po ziemi, ale nie chce rezygnować ze swoich marzeń. Jednak ważniejsze niż jej własne marzenia, jest dla niej szczęście córki.

"Jako kobieta chcę mieć prawo decydowania o sobie, o swoim życiu, o swoim ciele. I chcę tego dla mojej córki. Pomysły ograniczające wolność kobiet, jak całkowity zakaz aborcji, zmuszanie ich, by rodziły dzieci z gwałtu, nieuleczalnie chore, brak finansowania dla in vitro, brak edukacji równościowej, wycofywanie się z konwencji antyprzemocowej, odmowa finansowania Centrum Praw Kobiet - są absurdalne i niedopuszczalne. Jak można w XXI wieku tak bardzo upokarzać kobiety?!" - pytała w "Gazecie Wyborczej". 

Jako aktorka na szczęście ma możliwość pokazywania silnych, świadomych siebie, mających odwagę iść za swoim marzeniem bohaterek. Taka była jako Róża w "Szczęściu świata" Michała Rosy. Taka jest jej Karolina Siwicka w "Sztuce kochania. Historia Michaliny Wisłockiej", ale przede wszystkim jako tytułowa Maria Skłodowska-Curie. Podwójna noblistka zachwyciła ją jako uczona i człowiek.

Reklama

"Rozumiała, po co się urodziła i konsekwentnie realizowała wyznaczoną drogę. Nigdy się nie poddawała. Wierzyła w swoje odkrycia, bardzo ważne było dla niej wykorzystanie ich w medycynie, miała poczucie misji. Z drugiej strony była kobietą namiętną. Jej związki były pełne pasji. Uwielbiała też uczyć. Była wewnętrznie wolna. Nie przejmowała się konwenansami, łamała stereotypy" - opisywała rodaczkę. 

Karolina Gruszka też ma odwagę kroczyć własną drogą. Kilka lat temu opuściła strefę komfortu, jaką jej dawał stołeczny Teatr Narodowy i wyjechała na 3 lata do Moskwy. Jak wspomina tamten czas? Przyznaje, że Moskwa ją zmieniła. Nie tylko jako człowieka, również aktorkę. Może brzmi to patetycznie, ale twierdzi, że Moskwa odbudowała w niej wiarę w sens teatru.

Otrzymała tam też warsztat aktorski, którego wcześniej nie dostała w Warszawie. Ale okazało się, że stolica Rosji nie jest przyjazna przybyszom. Ona miała szczęście, bo miała kogoś, kto ją wprowadził w tamten świat. Tym kimś był jej mąż, wybitny reżyser Iwan Wyrypajew. 

Jednak, pomimo odnoszonych tam sukcesów, zdecydowali się wrócić do Polski. Aktorka mówi, że zrobili to dla ich 5-letniej córki. Tu poszła do przedszkola, tu będzie zdobywać edukację. Dla siebie i męża też widzi tu przyszłość. Razem założyli firmę producencką, realizują spektakle teatralne.

Po sukcesie "Słonecznej linii" w Teatrze Polonia, dziś entuzjastycznie przyjmowany jest "Wujaszek Wania" w Teatrze Polskim. Szczerze wyznaje, że jest w komfortowej sytuacji. Bo o ile w filmie musi pracować z różnymi ludźmi, co zresztą jest przyjemne, o tyle w teatrze chce pracować tylko z mężem.

"Wierzę że mogę zrobić dużo poprzez teatr. Mówimy o wartościach, o które dzisiaj toczy się walka w Polsce" - wyznaje. 

Zawsze była minimalistką, z biegiem lat ten stan się pogłębia. Im mniej rzeczy posiada, tym bardziej czuje się wolna. Podobnie czuje, gdy chodzi o informacje. Im mniej szumu, tym czuje się bezpieczniej.

Co nie znaczy, że zamyka oczy na to, co się dzieje, ale walczy o prawo do budowania swojego życia bez polityki w tle. Ale pytana przez dziennikarzy, czy artysta ma prawo do wyrażania swoich poglądów, nie ma wątpliwości, że tak. To niezbywalne prawo człowieka. A szczęście jest jego podstawowa potrzebą. Im jest starsza, tym bardziej je sobie ceni.

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Karolina Gruszka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy