Kobieta trwa przy mężu, mimo że w ich małżeństwie bywało różnie. W swoim pierwszym wywiadzie po aferze Durczok przyznał zresztą, że "rozstał się z żoną" i mieszka osobno.
Zamieszanie jednak zbliżyło małżonków i, sądząc po zdjęciach zrobionych im pod koniec lipca w Sopocie, pozwoliło wyjaśnić nieporozumienia.
Marianna Dufek-Durczok niebawem stawi się w sądzie jako świadek. Jak mówi, nie wierzy, że jej mąż kogokolwiek mobbingował, a tym bardziej molestował seksualnie.
"Cieszę się, że sprawa tak szybko trafiła na wokandę. Ale przykro mi, że Kamil musi coś udowadniać. 16 października stawię się w sądzie. To nie jest sytuacja przyjemna, gdy człowiek musi dowodzić swojej niewinności w sądzie. To absorbuje mnie bez reszty" - mówi "Na Żywo".
Czy uda jej się pomóc mężowi, tego nie wiadomo. Proces potrwa wiele miesięcy. I jest to dopiero początek sądowej batalii, którą dziennikarz rozpoczął, wytaczając też dwa inne procesy "Wprost": cywilny i karny.
"Kamil jest zdeterminowany, by ukarać ludzi, którzy zniszczyli go jako dziennikarza i narazili jego bliskich na ogromny stres" - zdradza osoba z jego otoczenia.
W wyniku napięć były szef "Faktów" trafił do szpitala. Gdy nie mógł odpierać zarzutów, żona, z którą od kilku lat był w separacji, broniła go jak lwica. Także syn Kamil junior cały czas stał murem za ojcem. Nastolatek ma za sobą bardzo trudny czas - gdy wybuchła afera, przygotowywał się do matury.
Z dobrymi wynikami zdał jednak egzamin dojrzałości, dostał się na studia na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. I co najważniejsze, odbudował relację z ojcem.
"Kamil nadrabia kontakty z synem. Mają wspólną pasję - motoryzację" - wyznaje "Na Żywo" Marianna.










