Durczok prowadził pod wpływem
Przypomnijmy, w lipcu 2019 roku dziennikarza, na autostradzie A1 w stronę Piotrkowa Trybunalskiego, zatrzymała policja. Durczok prowadził pod wpływem alkoholu i wjechał w barierki rozgraniczające pasy ruchu. W wydychanym powietrzu miał 2,6 promila.
Ostatnio media obiegła informacja, że dziennikarz mimo ostracyzmu środowiska zamierza wrócić do zawodu. Wypuścił swoją aplikację "Durczokracja", gdzie będzie publikował treści premium dostępne za opłatą. Właśnie ukazał się jego felieton... w którym broni Beaty Kozidrak (sprawdź!).
Durczok w felietonie broni Kozidrak
Dziennikarz pisze wprost, że jest alkoholikiem, teraz niepijącym. Wyznaje, że rozumie, co przeżywa Beata Kozidrak, która jakiś czas temu została zatrzymana za jazdę pod wpływem. Jednak nie chodzi o wyjaśnianie okoliczności łagodzących albo tłumaczenia.
Nazywam się Kamil Durczok. Jestem alkoholikiem. Aktualnie niepijącym. Rozumiem, co przeżywa teraz Beata Kozidrak
I spieszy z wyjaśnieniem, że nie szuka usprawiedliwienia. Chce zwrócić uwagę na problem, na chorobę. Zdaje sobie sprawę z tego, jakie zagrożenie stanowił dla otoczenia.
Zanim jakiś narodowy kaznodzieja zechce stwierdzić, że oto pijak broni pijaka albo gwiazda gwiazdę, powiem jasno: nie da się usprawiedliwiać tego, co zrobiliśmy. Głupota, zagrożenie? Chwila zapomnienia? [...] To, co zrobiliśmy to rzecz straszna. Każdy z Was mógł być naszą ofiarą
"Podejrzewałem, że nie jestem całkiem trzeźwy" - przyznaje i opowiada, co z tamtego poranka pamięta. Zadzwoniła do niego kobieta z centrali BMW, która chciała skontrolować sytuację i sprawdzić, czy kierowcy nic się nie stało oraz, czy potrzebna będzie pomoc. Durczok odmówił, bo jak przyznaje, zdawał sobie sprawę, że wydmucha więcej niż dopuszczalne maksimum.
O świcie kąpiel w Bałtyku, "pobudzające" piwo o 6 rano, trochę snu i o 9 w drogę. [...] Pamiętam strzelające poduszki powietrzne i głos pani z centrum BMW. Połączenie było automatyczne, tak to działa w nowoczesnych autach. Odpowiedziałem: luz, nikomu nic się nie stało, wszyscy z najważniejszą dla mnie istotą na świecie, owczarkiem Dymitrem, są cali. Dzięki, że Pani zadzwoniła. Wezwać policję? Nie, nie ma powodu - odpowiedziałem wiedząc, że mogę wydmuchać do alkotestu więcej niż dopuszczalną wartość. Policja jednak była już kilkadziesiąt metrów dalej. Ktoś widzący co się dzieje, przytomnie zawiadomił patrol. To ktoś, kto być może jednym telefonem uratował więcej ludzkich istnień. Moja pijana szarża skończyła się mocno szczęśliwie. Nikt nie zginął, nikt nie ucierpiał"
Dalej wyjaśnia, dlaczego akurat teraz pisze te słowa. Minęły dwa lata, a on został już skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 3 tysiące grzywny. "Pierwszy powód jest taki, że już niczego nie muszę a wszystko mogę. Mam 53 lata, złamaną karierę i bankructwo życiowe na karku. Stać mnie na to, żeby mówić i pisać prawdy niepopularne. Żeby mieć w dupie opinię kilku milionów baranów z którymi, oprócz dowodu osobistego z nadrukiem PL nic mnie nie łączy" - podkreśla.
Ale druga przyczyna jest ważniejsza. Piszę, bo choć nie da się usprawiedliwić i wytłumaczyć tego co zrobiliśmy, ponosimy niezasłużone, dodatkowe kary. (...) Beata Kozidrak dostarczała nam wielu wzruszeń i emocji. Ja próbowałem dostarczać informacji, by ludzie lepiej rozumieli świat. Nie ma powodu, byśmy przepłacali za nasze błędy
Kupujecie to?***










