Małżeństwo aktorki z szesnaście lat starszym pisarzem szokowałoby nawet dzisiaj.
Poznali się na imprezie sylwestrowej, gdy Stanisław Dygat nadal był mężem Władysławy, koleżanki Kaliny Jędrusik z Teatru Wybrzeże.
Potem, już po rozwodzie i ślubie, ze względów lokalowych, przez pewien czas mieszkali we trójkę w jednym pokoju, drugi zajmowała eksteściowa i córka autora.
Gdyby tego było mało, temperamentna Kalina (sprawdź!), nie bez powodu okrzyknięta symbolem seksu, często wdawała się w romanse za przyzwoleniem ukochanego, a gdy on spotykał się z młodymi wielbicielkami, dbała, by elegancko się prezentował.

Mimo to małżonkowie ogromnie się kochali i zawsze wracali do siebie. To w ramionach literata Jędrusik znalazła otuchę, gdy dowiedziała się, że nigdy nie spełni się jej sen o macierzyństwie.
Kiedy zmarł w 1978 roku, w każdą rocznicę jego śmierci organizowała spotkania, by uczcić jego pamięć.
Pociechę po tej stracie znalazła w wierze, jako dorosła osoba przyjęła chrzest. Często odwiedzała warszawską nekropolię, gdzie spoczął mężczyzna jej życia, wciąż dzieliła się z nim swymi radościami i smutkami.
Tak z humorem wspominała jedną z wizyt.
- Byłam z przyjaciółmi na Powązkach przy grobie Stasia. Stoją dwie panie, nie poznały nas. "Czy to prawda, że był mężem tej wariatki Jędrusik?". Odwróciłam się i mówię: "Tak, to prawda. I zawsze mówił, że nie zamieniłby jej na żadną inną wariatkę".

***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:








